Wyprzedaż biurokracji

Wracając pamięcią do ubiegłych lat, wtedy gdy przeglądam czasami stare felietony szukając jakiegoś odnośnika, mam wrażenie, że właściwie całe to pisanie nie ma żadnego sensu.

Wracając pamięcią do ubiegłych lat, wtedy gdy przeglądam czasami stare felietony szukając jakiegoś odnośnika, mam wrażenie, że właściwie całe to pisanie nie ma żadnego sensu.

Niby CW jest organem osób zarządzających polską informatyką, zapewne wielu pracowników urzędów państwowych czyta nasze pismo, ale efektów nie widać. Ba, te same tematy powracają z pewną regularnością. Na przykład niesprawność aparatu ściągania podatków była na tapecie mniej więcej jakieś dziesięć lat temu. Nie tylko ja zabierałem głos w debaciehttps://www.computerworld.pl/artykuly/artykul.asp?id=26213 , ale moje wypociny najłatwiej mi znaleźć. Zresztą nie był to pierwszy raz, gdy pisałem o niesprawności fiskusa, rok wcześniej zająłem się wizją ministra Kołodkihttps://www.computerworld.pl/artykuly/artykul.asp?id=28892 . Ministra nikt już nie pamięta, ale jak wynika z niedawnego artykułu prof. Cellary'egohttp://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,3271230.html , w temacie nic się nie zmieniło.

Odbyła się nawet publiczna dyskusja. Wacław Iszkowski, z którym kiedyś darłem koty, teraz mówił bardzo mądrze. Ale dalej nikt nie wie, gdzie jest pies pogrzebanyhttp://www.ptwp.com.pl/np/?id=1435&cid=8&current=46 . Podejrzewam nawet, że nie wiadomo, czy jest to pies, czy też kot, dlaczego umarł i do kogo należał. A wszystko dlatego, że państwo nie może zrobić prostej komputeryzacji zarządzania, która oczywiście w normalnej firmie wymusiłaby uproszczenie wielu procesów. A w rządzie odwrotnie, wstawienie komputerów komplikuje procesy, szczególnie sądowe, bo akta spraw o tzw. niegospodarność zaczyna mierzyć się na tony. Ostatecznie wciskając jeden klawisz można sobie wydrukować setki stron papieru. Złudzenie profesora Cellary'ego polega na tym, że jako pracownik uczelni ekonomicznej myśli, iż inni też myślą racjonalnie.

Wyprzedaż biurokracji
Zresztą sam profesor Cellary ulega biurokratycznej chorobie, którą jako były uczony dobrze znam. A mianowicie w biurokracji liczy się wykon, czyli liczba publikacji. Nic więc dziwnego, że artykuł opublikowany w gazecie codziennej znajduje się w spisie publikacjihttp://www.kti.ae.poznan.pl/publications.html Department of Information Technology, bo tak z angielska nazywa się wydział, którym kieruje pan profesor. Wystarczy wpisać gdzie trzeba "Cellary" oraz "Po co nam" i już system komputerowy wyrzuci wyżej wspomniany tekst, nijak niebędący publikacją, tylko publicystyką. Na tej zasadzie, to ja mam co roku 47, a czasami nawet 48 publikacji. Tylko z takiej "nauki" nic nie wynika! Tymczasem realia polskie AD 2006 niewiele się zmieniły w stosunku do tych opisywanych przed dziesięciu laty.

Polska jest przedostatnia w Europie w szerokopasmowym "uinternetowieniu" społeczeństwa, gdyż tylko 2,6% obywateli ma porządny dostęp poprzez DSL albo kabel TVhttp://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,3341086.html . Dla porównania w USA 35% gospodarstw domowych może mieć dostęp, zaś korzysta z niego około 20%. Nic więc dziwnego, że w tym roku ponad 68 milionów obywateli (na prawie 300 milionów), czyli jedna czwarta, wybrało elektroniczne zeznanie podatkowe e-filehttp://www.irs.gov . Część z nich zapewne skorzystała z usług biur podatkowych, tak jak Państwa felietonista. Cudów nie ma, nie ma też potrzeby podniecania się liczbami kartek, które można zmieścić na jednym dysku.

A może by tak pójść za sugestią, którą kiedyś wygenerował komputer umieszczający automatyczne reklamy na stronach dziennika Rzeczpospolita (patrz obok)? Nie wiem tylko, czy ktoś zechce kupić cały kraj na licytacji. Ale gdyby tak wystawić rząd oraz jego agendy? To byłby interes!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200