Wino, skrzypce i klawiatury

Chciałbym niniejszym odwołać własną opinię sprzed kilku lat: napisałem wówczas, że można nie szanować klawiatury komputera, bo nowa niewiele kosztuje. Teraz widzę, że nie dostrzegłem wtedy kilku związanych z tym spraw.

Chciałbym niniejszym odwołać własną opinię sprzed kilku lat: napisałem wówczas, że można nie szanować klawiatury komputera, bo nowa niewiele kosztuje. Teraz widzę, że nie dostrzegłem wtedy kilku związanych z tym spraw.

Moja córka, która chodziła do liceum w latach 80., przez pierwszy rok nauki miała tam zajęcia z pisania na zwykłej, mechanicznej maszynie, z klawiaturą i rękami zakrytymi kawałkiem tkaniny, a przez to niewidocznymi. Był to bardzo dobry wstęp przed przesiadką, w następnym roku, na komputery.

Moje początki w tym zakresie były zupełnie inne. Ojciec, szefując przez lata średniej wielkości firmie, bodaj dwa razy w roku musiał pisać i wygłaszać sprawozdanie z jej działania. Bardzo tego nie lubił, dla mnie natomiast zawsze było to święto, gdyż z tej okazji na kilka tygodni zjawiała się w domu walizkowa maszyna do pisania.

Najpierw był to jakiś poniemiecki model, z wyraźnie wyróżniającymi się klawiszami dorobionych polskich liter. Po jakimś czasie zastąpiła go już oryginalna NRD-owska "Erika", wówczas marzenie uczonych i pisarzy.

Pisałem namiętnie co się dało - fragmenty książek, artykuły z gazet, wykorzystując każdą chwilę dostępności maszyny. Z czasem pozwoliło mi to nabyć takiej wprawy, że do dziś mógłbym zapewne konkurować z zawodowcami.

Wiosną ubiegłego roku dostałem na biurko nowy komputer, tzw. bardzo dobrej marki. Pisanie na nim od początku jednak mi nie szło, czego skutkiem była ciągła irytacja i znaczna liczba najróżniejszych błędów.

Zacząłem podejrzewać, że to początek prostych błędów, jakie niektórzy ludzie zaczynają popełniać wraz z wiekiem. Są one wynikiem osłabienia koordynacji ruchów i polegają na przestawieniach liter. Jeżeli w trakcie mechanicznego przepisywania część uwagi kierujemy na np. rozmowę, słuchanie radia itp., to podobno możliwe są również błędy o bardziej złożonych przyczynach, czego przykładem jest zapis ze stosowanymi na co dzień uproszczeniami fonetycznymi (poszed zamiast poszedł) lub opuszczanie powtarzających się liter w zbitkach spółgłosek (pszcoła zamiast pszczoła).

Przy bliższym zbadaniu okazało się, że moje błędy to jeszcze nie ten etap. Wynikały głównie z trafiania naraz w dwa sąsiednie klawisze, które w nowej klawiaturze są nieco mniejsze i bliżej położone niż w moim drugim komputerze - tej samej zresztą marki. Dodatkowo klawisze nowej klawiatury chwieją się na boki i bardziej hałasują.

Bez trudu udało mi się znaleźć w firmie kilka starych, brudnych do granic możliwości, klawiatur. Jedną z nich zabrałem do domu, gdzie, po demontażu, poddałem kąpieli każdy klawisz z osobna. Klawiatura była jak nowa, a ja odzyskałem nie tylko poprzednią sprawność pisania, ale również pozbyłem się nieznośnego uczucia dyskomfortu. Nie słychać już także rażącego klap, klap... przy każdym naciśnięciu klawisza.

Jeżeli kogoś bliżej interesują błędy, jakie popełniamy przy prostych czynnościach manualnych i intelektualnych, niech zajrzy na stronę prof. Raymonda Panko z Uniwersytetu na Hawajach (http://panko. cba.hawaii.edu/HumanErr). Okazuje się, że podczas pisania z użyciem klawiatury zawodowcy mylą się średnio co setny znak! Bardzo interesujące są tam także dane na temat błędów popełnianych w trakcie pisania programów komputerowych.

Wracając do moich klawiatur - starej i nowej - z etykiet na ich spodnich stronach wynika jeszcze jedna ciekawostka: producent przeniósł ich wytwarzanie z Europy na Daleki Wschód.

Powiada się, że ze starych rzeczy dobre są wino i skrzypce. Widać - klawiatury też! (mam nadzieję, że te skromne uwagi nie spowodują wkrótce zmiany technicznej, skutecznie uniemożliwiającej stosowanie starych klawiatur z nowymi komputerami).

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200