Więcej luzu

Kiedy uczęszczałem na naukę jazdy samochodem, wykładowca przekonywująco omawiał znaczenie linii ciągłej, ostrzegając, że jest ona naszpikowana kolcami. Oczywiście był to żart grubymi nićmi szyty, niemniej poprzez swą jaskrawość miał zapaść kursantom w pamięć raz na zawsze, utrwalając zamierzone skojarzenia. Teraz chyba inaczej nauczają, gdyż według obserwacji czynionych w ostatnich latach twierdzę, że linia ciągła jest jedynie po to, aby pijanym kierowcom wskazywać - jak gwiazda polarna żeglarzom - właściwy kurs. Innych zastosowań dla niej nie znajduję, bo trzeźwi kierowcy zazwyczaj ją ignorują.

Kiedy uczęszczałem na naukę jazdy samochodem, wykładowca przekonywująco omawiał znaczenie linii ciągłej, ostrzegając, że jest ona naszpikowana kolcami. Oczywiście był to żart grubymi nićmi szyty, niemniej poprzez swą jaskrawość miał zapaść kursantom w pamięć raz na zawsze, utrwalając zamierzone skojarzenia. Teraz chyba inaczej nauczają, gdyż według obserwacji czynionych w ostatnich latach twierdzę, że linia ciągła jest jedynie po to, aby pijanym kierowcom wskazywać - jak gwiazda polarna żeglarzom - właściwy kurs. Innych zastosowań dla niej nie znajduję, bo trzeźwi kierowcy zazwyczaj ją ignorują.

A wszystko dlatego, że znaczenie linii jest jedynie symboliczne i najechanie na nią nie grozi w zasadzie niczym, chyba że ma się pecha. Zresztą zawsze wtedy, gdy nie można bezpośrednio powiązać nałożonych ograniczeń z ich egzekucją, należy spodziewać się daleko idącej dowolności interpretacyjnej. W systemach informatycznych praktyka przedstawia się zgoła odmiennie. Czego nie można, tego rzeczywiście nie można, bo system pilnuje i nie zezwala na zabronione posunięcia. Wyobraźmy sobie co by było, gdyby tak nakazem tylko zastrzec, że na coś się nie zezwala. Programiści doskonale wiedzą, że gdzie tylko pojawia się jakaś luka, to zaraz zostanie wypełniona pomysłowością użytkowników. Dlatego też nikt nie ma już odwagi konstruować oprogramowania, gdzie pewne pryncypialne zasady byłyby przestrzegane jedynie na zasadzie wiary w solenność przyrzeczeń użytkowników. Inną sprawą jest to, że w informatyce można dużo łatwiej kontrolować i wymuszać, bowiem tu mechanizmy strzegące są dostępne bezpośrednio i każdego użytkownika pilnują niezależnie. Nadto oprogramowanie należy do sfery niematerialnej, a więc nie napotyka się na - tak charakterystyczne dla materii - ograniczenia.

Ludzi trzeba pilnować i ukierunkowywać, bo z różnych przyczyn - niewiedzy, przekory lub lenistwa - będą próbowali innej drogi aniżeli ta zalecana. To w większości takie rogate dusze. Obserwuję z okna w mojej pracy, jak też przestrzegane są prawidła ruchu drogowego. A więc na przejściu dla pieszych będącym jednocześnie ogromnym spowalniaczem raz po raz ktoś urządzi sobie miejsce postojowe. Nie na długo, bo ochrona obiektu goni intruzów, którzy zawsze mają coś do powiedzenia i to niekoniecznie przyjemnego. Podobnie jest z miejscami parkingowymi dla inwalidów, które najczęściej oblegane są przez zdrowych i jednocześnie krnąbrnych a pyskatych. Dopiero stanowcza postawa ochroniarzy powoduje niezbyt pospieszne zwolnienie stanowiska, pozostawiając po incydencie stek wyzwisk unoszących się w powietrzu.

Widząc, co się wokoło wyrabia, tym bardziej zabiegam, aby oprogramowanie, które projektuję, nadzoruję i wdrażam miało coraz lepszą klasę bezpieczeństwa i pozwalało na coraz mniejszą dowolność działań. Trudno wynajmować tu agencję ochrony. Oprogramowanie musi pilnować się samo.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200