W dobrym stylu

Każdy ma własny styl pracy zależny od przyzwyczajeń i warunków.

Każdy ma własny styl pracy zależny od przyzwyczajeń i warunków.

Za dawnych lat nawyki wykonywania rzemiosła były przekazywane z pokolenia na pokolenie - z ojca na syna, z mistrza na ucznia. Jeśli chodzi o informatykę, która w gruncie rzeczy jest także rzemiosłem, chociaż bardzo wyrafinowanym, trudno szukać tradycji wielopokoleniowych, co wynika z kilku przesłanek, a mianowicie że tradycja jest krótka, metody i technika zmieniają się wielokrotnie za życia, brak jest czasu na szkolenie następców, którzy zaraz po ukończeniu uczelni lub nawet jeszcze podczas trwania nauki usamodzielniają się, nie mając czasu i chęci na pobieranie nauk w zakresie pielęgnowania dobrych wzorów, o ile w ogóle jakieś w tej mierze istnieją. Stykając się w miarę często z określonymi zastosowaniami komputerów, sami nabywamy określonych manier, które nie zawsze bywają optymalne - ale każdy orze jak może.

Walka z nabytymi przyzwyczajeniami bywa trudna, co jest zrozumiałe wobec normalnej ludzkiej tendencji do konserwatyzmu. Wystarczy zmiana pulpitu w nowszej wersji oprogramowania, by nawet doświadczonydo tej pory użytkownik poczuł się zagubiony w pierwszym starciu z nowym otoczeniem. Na szczęście systemy są coraz lepiej konfigurowalne, pozwalając dostosować się do preferowanego stylu pracy użytkownika. Niech jako przykład posłuży nam tak błaha sprawa jak reakcja na kliknięcie ikony. Wiadomo, o czym chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że pracuje się sprawniej, gdy najechanie wskaźnikiem myszy na ikonę powoduje jej zaznaczenie, a jednokrotne kliknięcie - uruchomienie. Nowe graficzne systemy operacyjne są na tyle wyrozumiałe, że pozwalają na wybór sposobu reakcji, pozostawiając człowiekowi możliwość obcowania także ze starymi upodobaniami, czyli uruchamianiem z dwukliku, specjalnie dla użytkowników reprezentujących informatyczny beton, niereformowalnych i lubiących się męczyć w dwójnasób. Nie powiem - pracuję w starym stylu, a jakże.

Widać jestem jednym z tych typów, a może nawet reprezentuję wszystkie cechy wstecznictwa zawodowego. Jak ten osioł jakiś upieram się i klikam po staremu.

Mysz zużywa się szybciej, stawy dłoni także, a ja nie chcę sobie życia ułatwić. Cóż, mój problem. I tak nikt nie patrzy jak posługuję się komputerem - ani w tej chwili gdy piszę felieton, ani kiedy indziej. Nie miałem nigdy mistrza, który wprowadziłby mnie w arkana informatyki lub nadzorował doskonalenie mojego warsztatu zawodowego. Jestem typowym przykładem informatycznej sieroty, z kompleksem braku "ojca zawodowego".

Na szczęście informatyka nie polega na klikaniu. Jest swojego rodzaju rozgrywką logiczną na polu nowych technologii, opartą głównie na wiedzy, umiejętności myślenia, a przede wszystkim na kreatywności, czego żaden mistrz nie byłby w stanie wydusić ze swych uczniów, gdyby oni sami tego nie chcieli.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200