Uderzyć w kalendarz

Kiedy trzy miesiące temu cieszyłem się z prawego charakteru Naszego Premiera https://www.computerworld.pl/artykuly/artykul.asp?id=50167 , nie doceniłem Jego zainteresowania nowoczesną technologią. Cóż, trzeba się uderzyć w piersi i udać do Kanossy, chciałem powiedzieć do Torunia, aby szczerze wyznać swoją winę. Być może zostanie mi przebaczone w duchu narodowego pojednania. A jeśli nie zostanie, to zrozumiem. Racja stanu.

Kiedy trzy miesiące temu cieszyłem się z prawego charakteru Naszego Premierahttps://www.computerworld.pl/artykuly/artykul.asp?id=50167 , nie doceniłem Jego zainteresowania nowoczesną technologią. Cóż, trzeba się uderzyć w piersi i udać do Kanossy, chciałem powiedzieć do Torunia, aby szczerze wyznać swoją winę. Być może zostanie mi przebaczone w duchu narodowego pojednania. A jeśli nie zostanie, to zrozumiem. Racja stanu.

Czymże tak Pan Premier zasłużył sobie na zaszczytne miano digerati? Ach, zapewne nie wiecie Państwo, kim są "digerati", lub jak to piszą inni "digiterati"? Proszę więc zaraz zajrzeć do Wikipedii, aby przekonać się, że Premier idealnie pasuje do tego zaszczytnego miana, por.http://en.wikipedia.org/wiki/Digerati. Gdy na początku roku 2006 przeczytałem w CW informację z ostatniej chwilihttps://www.computerworld.pl/news/87365.html , od razu zrozumiałem swoją straszliwą pomyłkę. Przywódca cyfrowy, stosujący na co dzień wyrafinowane metody informacyjne, nie musi ciągle podkreślać znaczenia komputerów w życiu Narodu. On po prostu traktuje je jak wodę lub powietrze, coś zupełnie naturalnego i od zawsze obecnego w naszej kulturze, szczególnie politycznej.

Chcąc się przekonać o potędze internetowego kalendarza Premiera, wystarczy zajrzeć doń na chybił trafiłhttp://www.kprm.gov.pl/8972_15216.htm . Na przykład klikając na 13 grudnia 2005: od razu w oczy rzuca się nam ogrom pracy pierwszego spośród ministrów. Ilu Czytelników, nawet tych, którzy kierują biurami międzynarodowych korporacji, pracuje 15 godzin dziennie??? Jak olbrzymiego wysiłku wymaga zaczynanie dnia od spotkania z prasowymi hienami, szczególnie gdy w perspektywie czeka kolejna konferencja prasowa zaraz po posiedzeniu RM?! A przecież wybrany dzień nie był żadnym dniem specjalnym. Równo miesiąc później Premier pozostawał w pracy 17 godzin! Co na to Minister Pracy i Polityki Społecznej? Panie Ministrze, widzę cienko Pańską przyszłość, jeśli pozwoli Pan swemu szefowi tak się zarzynać.

Proszę zwrócić uwagę, że w każdym dniu tego naprawdę mozolnego życia Pan Marcinkiewicz musi jeszcze przeglądać (na szczęście nie czytać) oraz sygnować tony korespondencji, analizować dokumenty, przeglądać prasę, przygotowywać wystąpienia i autoryzować wywiady. Szczególnie to ostatnie zajęcie, jak wiemy, wymaga staranności w doborze słów. Bo z mediami nie ma żartów. Szczególnie jeśli ma się z nimi do czynienia cały czas. Jak podała prasa, zapewne nieżyczliwa Premierowi, spotkał się on z mediami 56 razy w ciągu dwu pierwszych miesięcy urzędowania. Średnio raz dziennie. Ogląd kalendarza przekonuje nas jednak, że tak naprawdę praca premiera to jest jeden wielki szoł medialny. Nic dziwnego, że prezydent Ronald Reagan nazywany był Wielkim Komunikatorem - miał dobrze ponad sześć stóp (metr osiemdziesiąt) wzrostu i nigdy mu nóżki nie zwisały z fotela, jak nie przymierzając naszemu prezydentowi.

Spotkałem się z opinią osoby niechętnej rządowi, że cały ten kalendarz internetowy, spotkania z prasą, wywiady w telewizjach oraz liczne wizyty gospodarskie, to nic innego tylko szum medialny, robiony na potrzeby maluczkich - skoro nie ma chleba, no to rząd proponuje igrzyska ze sobą w roli głównej. Jako znany, międzynarodowy specjalista od szumu (czajników)https://www.computerworld.pl/artykuly/artykul.asp?id=48765 , śpieszę zapewnić Państwa, że jest dokładnie odwrotnie. Są igrzyska, nie będzie chleba.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200