Takie coś, a jednak nic

A raczej InterNIC, czyli firma zajmująca się rejestracją nazw domen w USA (patrz http://www.internic.net). Przy okazji przeprowadzki biura (patrz poprzedni felieton) i zmiany dostarczyciela usług internetowych przyszło mi zaznajomić się z prawdziwą biurokracją amerykańską. A było to jak w złym śnie.

A raczej InterNIC, czyli firma zajmująca się rejestracją nazw domen w USA (patrzhttp://www.internic.net). Przy okazji przeprowadzki biura (patrz poprzedni felieton) i zmiany dostarczyciela usług internetowych przyszło mi zaznajomić się z prawdziwą biurokracją amerykańską. A było to jak w złym śnie.

Przede wszystkim nie wiadomo dlaczego nazwy domen internetowych są rejestrowane, bo rejestracja w InterNIC nie daje żadnych praw własności. Jak się dobrze zastanowić, to nie wiadomo właściwie dlaczego w ogóle istnieją nazwy domen! Założenia protokołu TCP/IP wymagały tylko numerów, co satysfakcjonowało klienta, czyli armię. Tam nawet czas podaje się cyfrowo: piętnaście po piątej po południu to w armii 17:15 i nic już nie trzeba dodawać. Mogę zrozumieć chęć ułatwienia życia cywilom, choć wszyscy przecież używamy telefonów adresowanych numerowo. Wprawdzie część firm podaje swoje darmowe numery zakodowane jako słowa (np. właśnie dzwoniłem do UPS, który ma numer 1-800-PICK-UPS, czyli 742-5877), ale jest to pochodna reklamowa i świetnie można się bez niej obejść.

W każdym razie w świecie WWW w pewnym momencie zamiast trzymać się domen numerowanych adresami IP serwerów podających strony, zaczęto dodawać nazwy, co spowodowało konieczność uruchomienia dodatkowych serwerów DNS pamiętających te nazwy jako odpowiedniki adresów cyfrowych. Przez analogię można wyobrazić sobie adresowanie listów samymi tylko kodami pocztowymi. 12-cyfrowy kod wystarczyłby po kilka razy dla wszystkich ludzi na całej Ziemi. Używamy adresów z nazwami ulic, bo tak się przyzwyczailiśmy, ale każda zmiana miejsca zamieszkania wymaga niebotycznej pracy wysłania setek zawiadomień o zmianie adresu. A wystarczyłoby zmienić współrzędne w komputerze pocztowym i już.

Podobnie dzieje się z nowym adresem IP posiadanej już domeny. Quasi-rządowa firma rządzi taką zmianą: InterNIC jest częściowo własnością National Science Foudation (polski NASK jest chyba własnością KBN). Korzystając z analogii domowo-adresowej, to tak jakby biuro meldunkowe regulowało, gdzie możemy zamieszkać. Bywało tak kiedyś, bywało... Aby legalnie zmienić adres IP używanej domeny, należy wysłać do InterNIC list z adresu w... tej właśnie domenie! Można oczywiście próbować wysłać faks na papeterii firmowej (nie wiadomo dlaczego biurokraci tak wielką wagę przywiązują do symboli, przecież komputerowe podrobienie/skopiowanie znaków jest jedną z najprostszych czynności), ale jedyny (sic!) numer telefoniczny firmy jest cały czas zajęty. Za to InterNIC ma stronę WWW, gdzie można dokonać zmian, o ile ma się... legalnie zarejestrowany adres.

Ten schemat z "Paragrafu 22" udało mi się przełamać po kilku dniach intensywnej wymiany faksów i telefonów z poprzednim dostawcą usług internetowych, który wreszcie potwierdził, że ja to ja. Ale przez prawie tydzień nie mieliśmy w biurze poczty elektronicznej, bo nowy dostawca jakoś pogubił się w tym całym bałaganie i umieścił na swoim serwerze DNS nazwę naszego serwera pocztowego (smtp.themedco.com) zamiast nazwy domeny. Udało mu się za to z nazwą domeny sieciowej, która jednak po pewnym czasie znikła z pola widzenia, co było skutkiem poprawiania tej pierwszej.

Nie ma lekko w zbiurokratyzowanym świecie. Nawet bez komputerów biurokraci potrafią zatruć nam życie, a cóż dopiero w sytuacji utrudniania z ich pomocą!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200