Szybki(e) czas(y), czyli w kieracie

Redaktor Naczelny co roku prosił mnie o podkreślanie, co też takiego uważam za ważne w minionym czasie. A w tym roku jakoś zapomniał i nie poprosił. Ale jak ten koń w kieracie chodzący zawsze w jedną stronę, sam z siebie i bez poganiania batem napiszę, co myślę. Przede wszystkim chciałbym zapytać Czytelników, ilu z nich pamięta kieraty?!

Redaktor Naczelny co roku prosił mnie o podkreślanie, co też takiego uważam za ważne w minionym czasie. A w tym roku jakoś zapomniał i nie poprosił. Ale jak ten koń w kieracie chodzący zawsze w jedną stronę, sam z siebie i bez poganiania batem napiszę, co myślę. Przede wszystkim chciałbym zapytać Czytelników, ilu z nich pamięta kieraty?!

Otóż za mego dzieciństwa, czyli we wczesnych latach 50., na wsi polskiej było to podstawowe urządzenie mechaniczne do produkcji rolniczej. Daleką drogę przeszliśmy przez te pięćdziesiąt lat, choć czasami mam wrażenie, że kierat pozostał - bardziej metaforyczny niż realny, ale wcale przez to nie mniej dokuczliwy.

Analogia z kieratem oraz jednostajnym i cyklicznym upływem czasu nasunęła mi się sama pod koniec pierwszego roku dwudziestego pierwszego wieku za sprawą małego jubileuszu. Został on wywołany przez pewnego korespondenta (pozdrowienia Arturze!) z dalekiej Kalifornii, który - pracując z cyfrowym wideo - jest oczywiście świadom postępu technologicznego bardziej niż zwykli zjadacze cykli procesorowych. W szczególności zauważył, że to już dziesięć lat, od kiedy firma Apple wprowadziła na rynek QuickTime, pierwszy i chyba jedyny produkt ze znakiem jabłuszka, który także zadomowił się pod Windows, patrzhttp://www.apple.com/quicktime/. Oczywiście, nie o tym chciał mnie zawiadomić, tylko o jubileuszowym spotkaniu z okazji dziesięciolecia.

Spotkanie to zorganizowała grupa, która sama nazwała się Przyjaciółmi QT - a jest nas, przyjaciół, bardzo wieluhttp://www.friendsoftime.org. Napisałem "nas", bo przez zupełny przypadek 10 lat temu kończąc polską lokalizację Mac OS 6 (kolejny jubileusz, ale o tym kiedy indziej) i testując instalację znalazłem się w Cuppertino, gdzie właśnie produkowano tzw. golden master, czyli końcową wersję QT. Od słowa do słowa zgodziłem się zrobić lokalizację także i tego oprogramowania, co zaowocowało umieszczeniem mego nazwiska na tzw. liście płac, czyli ekranie informującym, co kto zrobił. Zapomniałem o tym, ale życzliwi makowcy kilka razy przypominali, pytając co takiego zrobiłem, a ja musiałem ze wstydem przyznawać, że niewiele.

Teraz okazało się, że w ten skomplikowany sposób znalazłem się w klubie liczącym dobrych kilka setek bardzo ciekawych ludzi. Do San Francisco na obchody udać się nie mogłem ze względu na brak czasu, ale okazało się, że na wschodnim wybrzeżu jest więcej przyjaciół QT. Skrzyknęliśmy się i spotkaliśmy się na obiedzie. Większość obecnych zna się, bo praca związana z zastosowaniem cyfrowego wideo odbywa się w małym kręgu specjalistów. Znowu poczułem się głupio, bo inni bostońscy przyjaciele QT mają swój wkład w książkach o QT albo w zastosowaniach tej wspaniałej technologii w innych programach, a tylko ja byłem tym, który osobiście maczał ręce w oryginale. Wszyscy jednak narzekaliśmy jak jeden mąż na kierat zajęć, terminów, obowiązków.

Przyznam się, że poczucie bycia w kieracie nie opuszcza mnie od pewnego czasu. Bo cóż takiego zmieniło się w naszym życiu dzięki tym 10 latom używania komputerów osobistych? Mamy jedynie więcej zadań i mniej czasu. W pewnym sensie symboliczny stał się wybór nazwy produktu Apple - to był szybki czas, a może nawet szybkie czasy. Kierat życia kręci się coraz szybciej. Myślę, że autor oryginalnego znaczka QT nie przewidział, że taka właśnie konotacja może się komuś nawinąć. Kieraty zniknęły z tutejszego krajobrazu tak dawno, że nikt ich już nie pamięta. My też zapomnimy, człapiąc jednostajnie, tym razem na sztucznej bieżni maszyny gimnastycznej. Żeby choć raz zmienić kierunek...

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200