Szlachetne zdrowie

Wydawać by się mogło, że w miarę komputeryzacji służby zdrowia polepszy się zdrowie obywateli. Jednak zupełnie jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Informatyka jest nowoczesną technologią, ale cudów nie czyni i nawet za jej pomocą nie sposób zmniejszyć kolejek do lekarzy.

Informatyka usprawnia pewne procesy, pomaga w diagnozowaniu, a najczęściej znajduje zastosowanie w ewidencji i rozliczaniu procesów leczenia. Komputery potrafią ustawić kolejkę do lekarza, ale leczyć potrafi (a przynajmniej stara się) specjalista. Bywają przychodnie, gdzie automat wyda numerek i zgodnie z nim pacjent będzie wzywany. W odpowiednim momencie, poprzedzonym ślimaczącym się oczekiwaniem, pojawi się numer pacjenta na wyświetlaczu, a czasami też usłyszymy głosowe wezwanie automatu. Niemniej nadal o kolejności przyjmowania decyduje lekarz, wybierając na swoim komputerze numer następnego pacjenta. Czasami wygląda to wręcz jak losowanie, ale to tylko odwzorowanie w przestrzeni publicznej priorytetów lekarskich. Z tego względu posiadacz numeru 1 wcale nie powinien odczuwać radości, bo fakt, że przybył bladym świtem, wyprzedzając innych o kilka godzin, nie daje mu podstaw do uzurpowania sobie prawa do pierwszeństwa. Może stracić dalszych kilka godzin, czekając, aż zostanie przyjętych tych trzydziestu ludzi, którzy przyszli po nim. Od dawno było wiadomo, że ostatni będą pierwszymi i zaczyna się to wreszcie sprawdzać.

W związku z brakiem taktowania wizyt wszyscy zapisani na dany dzień i tak przychodzą o godzinie 9., lekarz pojawia się o 10. i zaczyna od nr. 55. No, ale niech tam. Jak ktoś chce, niech idzie do gabinetu prywatnego. Tam mniej chętnych i najczęściej brak komputeryzacji, w związku z czym czekamy krócej. Ale jakkolwiek patrzeć, komputeryzacja i tak nie zwiększy limitów przyjęć, w związku z czym wizytę u specjalisty nowoczesny system, podobnie jak tradycyjny, wyznaczy dopiero za rok. Jest to naturalna metoda wyeliminowania jednostek słabszych i mniej zdeterminowanych.

O skuteczności leczenia nie decyduje rejestrujący system komputerowy, ale pieniądze (limity) i wiedza lekarzy. Ani jedno, ani drugie nie jest zależne od stopnia komputeryzacji na tym etapie. Aby wyleczyć, trzeba wiedzieć jak, co często mylone jest z wiedzą o tym, jakie leki przepisywać. Ale to już nie wina komputerów.

W związku z tym, że Lokalnego Informatyka nikt nie potrafi wyleczyć z dręczących go chorób, to dał sobie spokój z chodzeniem po lekarzach. Po prostu nie ma na to czasu i nerwów. Za to pasjami polubił wizyty u dentysty. Po pierwsze, jest przyjmowany zawsze o umówionej godzinie. Po drugie, wizyta kończy się zawsze jakimś konkretnym efektem leczniczym. Po trzecie, stwierdził, że ze wszystkich krzywdzących go ludzi tylko dentysta robi to dla jego dobra.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200