Systemy szkodliwe społecznie

Przed laty na konferencję poświęconą tzw. powielarnym systemom informatycznym zgłosiłem referat niezgodny z ówczesnymi tendencjami i tzw. linią. Na zgłoszenie nie dostałem odpowiedzi.

Przed laty na konferencję poświęconą tzw. powielarnym systemom informatycznym zgłosiłem referat niezgodny z ówczesnymi tendencjami i tzw. linią. Na zgłoszenie nie dostałem odpowiedzi.

Po wysłaniu tekstu takoż. W referacie pozwoliłem sobie na stwierdzenie, że nie może być nic takiego, jak powielarne systemy, gdyż nie można powielać ludzi ani ich zespołów, czyli organizacji, a są to kluczowe składniki systemów informacyjnych. Najwyraźniej uważano wówczas, że system informatyczny jest czymś zupełnie odmiennym niż informacyjny, gdyż ludzi nie uważano za składnik systemu. Napisałem też, iż można i należy powielać profesjonalnie przygotowane moduły oprogramowania, co dziś określa się mianem RAD.

Nie dowiedziałem się, co z moim referatem, ani nie dostałem zaproszenia na konferencję. Próby zasięgnięcia informacji nie powiodły się zanim nadszedł termin konferencji. Referatu nie wygłosiłem. Próbowałem nadal i po kilku tygodniach po konferencji dostałem recenzję (za rozwiniętego socjalizmu to się zdarzało). Opinia prof. Koryfeusza Nauki Polskiej była miażdżąco negatywna. Brzmiała oryginalnie (cytuję z pamięci): "Nieopierzony asystent głosi w referacie treści szkodliwe społecznie... Referat powinien być odrzucony. Jeśli dopuści się do jego wygłoszenia, bezpośrednio po nim koreferat powinien wygłosić Dr inż. Zasłużony Dla Gospodarki z Branżowego Ośrodka...". Na recenzję odpowiedziałem, przytaczając definicję systemu informatycznego modnego wówczas teoretyka, i pytając, czy wymyślili już systemy powielarne Amerykanie (akurat chwilowo było to tolerowane). Po półtora roku dostałem zaproszenie na następną konferencję z cyklu, w której materiałach zamieszczono aktualny referat i ten zaległy.

Rzecz miała miejsce tuż po końcu epoki, w której dalekowzroczna polityka partii i rządu uczyniła PRL dziewiątą potęgą przemysłową świata. Wiele się od tego czasu zmieniło. Kraj mamy teraz zrujnowany, złotówka stała się pieniądzem, ludzie szukają pracy i ją sobie cenią, uczą się, bo to się opłaca. Mamy dostęp do najnowszej techniki informacyjnej, a na naukę i edukację wydajemy najmniej w historii i w Europie. Techniką informacyjną posługujemy się tak, jak potrafimy, dzięki świetnemu wykształceniu i mamy szansę na dalsze zwiększenie objętości ustawy o szkolnictwie wyższym, jeśli środowisko dopuści do jej uchwalenia. W szkolnictwie wyższym pozbyliśmy się prawie całej niepotrzebnej biurokracji. Planów studiów nie aktualizuje się, bo cóż tu można dodać nowego, a szkoda czasu i środków na spisywanie znanych treści. Recenzje referatów otrzymuje się już na czas, jeśli wysyłamy referat na konferencję międzynarodową. A krajowych referatów nie recenzuje się, żeby nie wracać do całej tej niepotrzebnej biurokracji.

Najbardziej ciekawi, czy oprócz zmian tendencyjnie spisanych wyżej coś się zmieniło. Czy zmieniła się nasza tzw. mentalność, która według J. Słowackiego nakazywała nam wszystko wymyślać od nowa? Prof. W. M. Turski pisał przed laty o ustanawianych przez nas "rekordach świata w warunkach polskich." Mamy niezliczoną ilość dowodów naszego braku pragmatyzmu i robienia (najczęściej nie na swój koszt) rzeczy mało przydatnych. Uczymy o systemach typu MIS, DSS, EIS nie tylko studentów. Użytkownikom wciskamy kit, a czasami nawet sprzedajemy takie zaawansowane aplikacje. Nadal komputeryzujemy zarządzanie zgodnie z normami GOST, wciąż jednak nie wiedząc, czym ono jest.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200