Sobie, nie muzom

Podobno co trzeci amerykański dyrektor, szef mniejszej bądź większej firmy, zaczyna dzień od zgooglowania własnej osoby (czyli wpisania w okno wyszukiwarki swojego nazwiska) w celu sprawdzenia, czy coś nowego i w jakim tonie się o nim pisze. Próżne? Amerykanie powiedzą, że przezorne. Odkąd wyszukiwanie w sieci stało się powszechne i coraz więcej osób opiera się głównie na informacjach dostępnych w mechanizmach wyszukiwania, a co więcej, wyrabia sobie opinie na tej podstawie, rośnie świadomość zagrożeń z tym związanych.

Podobno co trzeci amerykański dyrektor, szef mniejszej bądź większej firmy, zaczyna dzień od zgooglowania własnej osoby (czyli wpisania w okno wyszukiwarki swojego nazwiska) w celu sprawdzenia, czy coś nowego i w jakim tonie się o nim pisze. Próżne? Amerykanie powiedzą, że przezorne. Odkąd wyszukiwanie w sieci stało się powszechne i coraz więcej osób opiera się głównie na informacjach dostępnych w mechanizmach wyszukiwania, a co więcej, wyrabia sobie opinie na tej podstawie, rośnie świadomość zagrożeń z tym związanych.

"Wpisz w wyszukiwarce swoje imię i nazwisko, sprawdź, jakim człowiekiem jesteś w sieci" - radzi autorka jednego z popularnych amerykańskich blogów. "Przeszukaj dokładnie strony internetowe, potem grupy dyskusyjne, a następnie katalog ze zdjęciami". To jednak dopiero pierwszy krok. Po dokładnym przejrzeniu wszystkich rezultatów wyszukiwania, użytkownik powinien spisać dokładny adres strony, na której pojawiają się nieprawdziwe, krzywdzące bądź zbyt osobiste informacje na jego temat. Krok drugi: "Wpisz w wyszukiwarce swoje dane osobowe, sprawdź, czy gdzieś nie widnieje twój adres, telefon, numer komunikatora internetowego". Później podobnie - zachowaj adres witryny, gdzie pojawiają się te dane. Tą samą procedurę należy powtórzyć w przypadku bliskich nam osób.

I teraz przechodzimy do najtrudniejszego etapu - jak pozbyć się nieprawdziwych bądź niewygodnych informacji o sobie. Autorka bloga wskazuje - dróg jest kilka. Najprostsza to napisać list do właściciela witryny bądź webmastera z prośbą ich usunięcia. Dodaje jednak, że sama prośba powinna być okraszona informacją o tym, którą ustawę narusza posiadacz witryny i czym to może się skończyć. Jeśli to nie pomaga, zgłosić się do krajowej organizacji broniącej praw użytkowników sieci.

Ostatecznym środkiem są, i tutaj musimy podkreślić, że to dość nowy wynalazek, narzędzia, które umożliwiają ingerencję w wyniki wyszukiwania. Jedno z nich oferuje firma zajmująca się tworzeniem bazy danych z profilami użytkowników (w tej chwili zawiera ok. 25 mln wpisów). Zoominfo pozwala na przeszukiwanie informacji już o nas dostępnych, następnie ich modyfikację i, jak zaznaczają autorzy, prezentację ich jako jednych z pierwszych w wynikach wyszukiwania w Google. Czy to działa? Nic nie powiem - lepiej sprawdźcie sami.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200