Skrawki

Nadchodzące święta sprawiają, że zabieram się do porządków na komputerze.

Nadchodzące święta sprawiają, że zabieram się do porządków na komputerze.

Na pierwszy ogień idzie katalog tymczasowy - usuwam z niego pliki bezlitośnie, bo od ostatniego sprzątania nagromadziło się tego osiemdziesiąt megabajtów. Potem dokonuję archiwizacji starej poczty; wracam do niej z rzadka albo wcale, więc na dysku jej nie potrzebuję. Następnie sprawdzam integralność systemu plików, przy czym okazuje się, że dobre kilkanaście megabajtów wolnego miejsca pojawia się ni stąd, ni zowąd. Teraz czas na tymczasowe pliki internetowe - jest tego kolejne kilkadziesiąt mega. Na koniec wreszcie puszczam na noc defragmentację obu dysków twardych. Rano wstanę i wszystkie pliki będą w jednym kawałku, a to, co nie używane, będzie wyczyszczone. Na błysk, chciałoby się powiedzieć, choć powierzchnie twardych dysków nie błyszczą. Skrawki precz, niech żyje wolne miejsce.

Niestety, wcale tak nie jest. Tylko początek to prawda; rzeczywiście, zaczynam od katalogu tymczasowego. Ale wcale nie kasuję plików ciurkiem, jak powinienem robić. Jakiś dziwny sentymentalizm każe mi uruchomić edytor ASCII i pracowicie dociekać, czego resztką może być dany plik. Jeszcze gorzej jest ze skrzynką pocztową. Zamiast archiwizować, łapczywie czytam i przeglądam... i czasami nawet piszę do ludzi, z którymi nie utrzymywałem kontaktów od dawna. Kontrola systemu plików to prawdziwe nieszczęście - w momencie gdy system operacyjny znajduje jakiś zapomniany sektor, natychmiast muszę go obejrzeć. Tymczasowe pliki internetowe to już zupełna katastrofa... najgorsze, że są różne. Znajduję jakieś wypowiedzi na pl.rec.turystyka.tramping sprzed roku, stare artykuły z Wirtualnej Polski, bardzo ciekawy i kompletnie nieprzydatny artykuł z pewnej uczelni, jakieś zdjęcia... czy ja naprawdę odwiedziłem te wszystkie serwery? I moje świąteczne porządki, zamiast skończyć się po piętnastu minutach, trwają już trzecią godzinę, bo każdy plik przywołuje wspomnienia.

Powinno mnie to martwić. Tracę czas, a czas to pieniądz. Nie tylko zatrzymałem się w codziennym biegu za nowszym i lepszym, ale wręcz odwróciłem kierunek i zacząłem się cofać ku skrawkom sprzed miesięcy i wspomnieniom, które za nimi przychodzą.

Zamiast sprawdzać, o ile zmienił się pięć minut temu kurs dolara wobec złotówki, co powiedział prezydent Bush i o ile wzrósł indeks NASDAQ, szperam po jakichś nic nie znaczących zakamarkach i cieszę się z jakichś drobiazgów... zgroza!

A jednak nie mam wyrzutów sumienia, przeglądając te zapomniane fragmenty na moim komputerze. Dysk domowego komputera to... to kawałek naszej pamięci i historii! A przecież to, co najpiękniejsze w naszej pamięci, to właśnie skrawki. Wspomnienia pojedynczych szczegółów, zdarzeń i uczuć, których nawet często nie potrafimy umiejscowić w miejscu i czasie, a które - mimo to, a może tym bardziej dlatego - pamiętamy tak bardzo wyraziście. Słony smak łez w dniu, w którym po raz pierwszy poznaliśmy co to niesprawiedliwość; uczucie triumfu, kiedy udało się nam coś niesamowitego; zapach jej włosów i smak jej ust; woń jaśminu w tę noc, która zdarza się tylko raz... i smak pierników, które wyjątkowe są tylko raz w roku, właśnie w święta. To do tych skrawków wracamy. I to one będą dla nas istotne, gdy kurs dolara, prezydent Bush i indeks NASDAQ przestaną mieć jakiekolwiek znaczenie.

Chcę dziś życzyć wszystkim Czytelnikom, aby zdobyli się na parę kroków w tył. Życzę chwili refleksji nad tymi skrawkami, które snują nam się gdzieś w pamięci, po albumach i po... twardych dyskach domowych komputerów.

Wesołych Świąt!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200