Skażi ty mnie...

Ja zabieram się do pisania felietonu, a z telewizora dobiega znany rosyjski romans, z refrenem zaczynającym się od słów ''Skażi ty mnie...''. Aż wierzyć się nie chce, że telewizja kablowa, w której zasięgu mieszkam w Poznaniu, w ramach wychodzenia z kryzysu, o którym dopiero co tu pisałem, sięgnęła po mało znany, a bardzo wartościowy program rosyjski RTR Płanieta. Żadnych reklam, teatr na żywo, koncerty, dobre rosyjskie i radzieckie filmy i wiadomości czytane ''informacyjnie'', czyli bez sugerowania tonem głosu pochwały bądź przygany dla przekazywanych treści.

Ja zabieram się do pisania felietonu, a z telewizora dobiega znany rosyjski romans, z refrenem zaczynającym się od słów ''Skażi ty mnie...''. Aż wierzyć się nie chce, że telewizja kablowa, w której zasięgu mieszkam w Poznaniu, w ramach wychodzenia z kryzysu, o którym dopiero co tu pisałem, sięgnęła po mało znany, a bardzo wartościowy program rosyjski RTR Płanieta. Żadnych reklam, teatr na żywo, koncerty, dobre rosyjskie i radzieckie filmy i wiadomości czytane ''informacyjnie'', czyli bez sugerowania tonem głosu pochwały bądź przygany dla przekazywanych treści.

Słuchając rzeczonego romansu, muszę jednak nawiązać do innego jeszcze felietonu (Dylemat Majakowskiego z 27 stycznia br.), w którym, pod koniec, posłużyłem się kilkuzdaniowym cytatem z felietonu KTT z grudnia 2001 r. Być może nie dość wyraźnie zaznaczyłem granice cytatu, w każdym razie wyszło tak, że jedno z tych zdań Redakcja wyróżniła, czyniąc z niego jakby przesłanie całego felietonu. A to, z kolei, może sprawiać wrażenie, że to myśl moja, chociaż wcale tak nie jest.

Tak się zresztą składa, że KTT obchodzi akurat siedemdziesiąte urodziny (Najlepsze życzenia!) i wyróżniony ów cytat można by uznać za jeszcze jeden okolicznościowy wyraz uznania. Rocznica ta skłania także do zastanowienia się nad źródłami i wzorcami własnego felietono-pisania. Nie da się tu wskazać czegoś wprost - każdy z czasem wypracowuje własny styl i każdy, często bezwiednie, podlega wielu zmieniającym się wpływom.

Z tego, co pamiętam i co sobie uświadamiam z lat bardzo dawnych, jeszcze licealnych, mógłbym wymienić najpierw Kisiela, potem Radgowskiego, Bywalca i Urbana (ostatnie trzy nazwiska nie oznaczają, że w młodości czytywałem tylko "Politykę"). Teraz się to trochę poplątało, więc nie wymieniam, wiadomo jednak, że przede wszystkim był wtedy i jest dziś KTT.

Z telewizora nadal dobiega klasyczny rosyjski romans.

A w związku z telewizją, ciągle nie daje się uciec od opinii, które w ostatnim czasie słyszę niemal zewsząd: że zniknięcie wielu, dotąd dostępnych w sieciach kablowych, programów, w istotny sposób odcina nas od Europy, do której tak nam spieszno. Mimo że mało oglądam telewizję, to jednak i ja zauważyłem brak od lat oglądanych prowadzących i reporterów. Uświadamiam sobie, że za rok nie będę mógł obejrzeć noworocznych wystąpień prezydentów Francji i Włoch czy w przyszłości przysłuchiwać się dyskusji kolejnych kandydatów na kanclerza Republiki Federalnej. Pozostanie mi ograniczyć się do premiera kraju, mimo wszystko ciągle będącego królestwem, oraz prezydenta mocarstwa, na które przenieśliśmy nagle wszystkie nasze oficjalne przyjaźni i uwielbienia.

Remanenty felietonowe w zestawieniu z bliskim dniem świętego Walentego uzmysłowiły mi nader dobitnie, że moja w związku z tym dniem rola od dawna sprowadza się do biernej i to w dodatku kiepskiej obserwacji. Nigdy ani mnie nie interesowało, ani nie byłem biegły w tym, co się dzieje w moim otoczeniu w zakresie spraw towarzyskich. Przypomniała mi się jednak w związku z tym hipoteza postawiona przez kolegę jeszcze w latach 70.

Na podstawie obserwacji młodych, tuż po studiach, informatyków twierdził on, że ci zapracowani ludzie, nie mając czasu i ochoty na lokale i dyskoteki, łączą się w pary i następnie zakładają rodziny przede wszystkim na zasadzie znajomości z pracy i w pracy.

Według niego zjawisko to obejmowało wówczas więcej niż jedną piątą środowisk informatycznej młodzieży. Czy ktoś wie jak to wygląda dziś?

A romans w telewizorze dobiega końca, słychać jeszcze: "... szto ljubisz ty mjenia".

I nagle jednak robi się całkiem walentynkowo. I o to właśnie chodziło.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200