Ściąganie, czyli oszukiwanie

Tegoroczne matury były znów okazją do zastanowienia się nad naszą rzeczywistością. Przed tygodniem pisałem o Wrocławiu, a teraz będzie o Poznaniu. W tym grodzie słynącym z uczciwości, solidności i przedsiębiorczości dwaj młodzi majsterkowicze podyktowali komuś przez radio wypracowanie maturalne.

Tegoroczne matury były znów okazją do zastanowienia się nad naszą rzeczywistością. Przed tygodniem pisałem o Wrocławiu, a teraz będzie o Poznaniu. W tym grodzie słynącym z uczciwości, solidności i przedsiębiorczości dwaj młodzi majsterkowicze podyktowali komuś przez radio wypracowanie maturalne.

Radiowa "Trójka" przekazała nagrany przez radioamatora fragment transmisji, a policja nie miała wyjścia - musiała szukać oszustów. Znalazła, zaprosiła na rozmowę, a po wizycie w komendzie jeden ze sprawców wypowiedział się dla "Trójki". Stwierdził, że w końcu każdy taksówkarz ma radio, więc jego użycie do oszukiwania na państwowym egzaminie maturalnym nie jest zbrodnią. Tak to było za PRL-u i pozostało w świadomości. Jeszcze przed kilkoma laty można było oszukiwać, ale nie było wolno łamać przepisów ustawy o telekomunikacji. Dziś rzeczona ustawa nie uważa już radia za broń niebezpieczną dla systemu, zaś oszukiwanie na państwowym egzaminie nadal ma "małą szkodliwość społeczną", a wręcz spotyka się z aprobatą.

Przed dwoma laty ta sama "Trójka" w noc majową zaprosiła słuchaczy, by dzwonili i wspominali, jak oszukiwali na maturze. Nie wierzycie? Też nie wierzyłem, ale zadzwoniłem i wyraziłem moje wątpliwości. Pozwoliłem sobie powiedzieć, że jest to nawoływanie do przestępstwa przeciw państwu. Zaproponowałem też pomysły na następne audycje: jak oszukiwałem Urząd Skarbowy, jak wyłudziłem kredyt z banku itp. Jeden słuchacz ujął się za mną, podczas gdy następni mieli mi za złe. Niektórzy twierdzili, że u nas zawsze się oszukiwało (ściągało), a i tak jesteśmy bardzo wykształconą nacją. A starzy ludzie twierdzą, że przed wojną oszustom nie podawało się ręki.

Od dwóch bodaj miesięcy kibicuję (wcale nie biernie) p. Zamojskiemu, który wróciwszy do Polski, uczy języka angielskiego. Postawił sobie jednak cel ważniejszy niż nauczenie młodych ludzi języka. Chce skończyć w naszym kraju z oszukiwaniem (ściąganiem). Ma już sojuszników, chociaż wciąż jeszcze niewielu. Podobno niektóre uczelnie wygospodarowują sale, które następnie adaptują do celów wyłącznie egzaminacyjnych. Chwała odpowiedzialnym ludziom, którzy podejmują takie zamierzenia.

Może ktoś zapytać, jaki związek ma ściąganie (oszukiwanie) na egzaminach z zastosowaniami informatyki. Ma, i to wielki, zresztą tak jak z każdą inną działalnością człowieka. Ktoś, kto nauczył się w szkole, że można oszukiwać, by dostać dobrą ocenę, nie zmieni swojego postępowania w pracy zawodowej. Po latach oszukiwania na sprawdzianach i egzaminach taki student nie odrzuci okazji wykorzystania cudzego tekstu akurat nadającego się do przepisania do własnej pracy dyplomowej. Gdy już otrzyma dyplom po oszukańczych praktykach, którym podczas studiów nikt się nie sprzeciwił, taki absolwent popełni niemal każdą "nieformalność", która przyniesie mu korzyści. Zainstaluje na przykład kradzione oprogramowanie, bowiem jest mu potrzebne, a dudków na kupienie legalnej kopii nie ma. W innym przypadku kradzione oprogramowanie nieco przerobi, podpisze swoim nazwiskiem i zacznie je sprzedawać. Co jeszcze może zrobić człowiek uczony w szkole nieuczciwości, możemy wyczytać, co jakiś czas, w gazetach.

Popierajmy pana Zamojskiego w jego - jak może się wydawać beznadziejnych - apelach o wyeliminowanie nieuczciwości (ściągania) ze szkół. Róbmy to w imieniu wartości i własnego interesu. Respektowanie prostych wartości zresztą zawsze jest zgodne z rozsądnym widzeniem interesów zarówno wspólnych, jak i indywidualnych.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200