Samotny inteligentny tłum

Polskie społeczeństwo w znacznej części wkroczyło już do ponowoczesności, ale jego przywódcy i pasterze nadal tkwią w epoce przemysłowej. Próbują kierować światem, który już dawno odszedł. Najwyższy czas, żeby oni odeszli wraz z nim

Polskie społeczeństwo w znacznej części wkroczyło już do ponowoczesności, ale jego przywódcy i pasterze nadal tkwią w epoce przemysłowej. Próbują kierować światem, który już dawno odszedł. Najwyższy czas, żeby oni odeszli wraz z nim.

Niewiele czasu upłynęło od wypełnionych emocjami dni śmierci i pogrzebu Jana Pawła II. Media zdążyły ogłosić narodowe zjednoczenie i kilka przyspieszonych cudów (np. szalikowcy wrogich klubów piłkarskich podjęli słowo Papieża i pogodzili się, lecz gdy minął zaledwie dzień od zamknięcia grobowej krypty, na stadionach znowu zaczęły się burdy). Jeśli chodzi o życie wyższych sfer, istotną dla przyszłości Polski debatę wywołało pytanie: powinien był Lech Wałęsa podawać Aleksandrowi Kwaśniewskiemu rękę, czy też tylko, jak niegdyś obiecał, nogę (odpowiednikiem tego problemu dla mediów globalnych była wymiana uścisków podczas pożegnalnej mszy między Georgem Bushem a Robertem Mugabe).

Stąd już łatwo o kolejne proste wyroki. Odwołujemy przedwcześnie ogłoszone cuda, życie wraca do poprzedniej normy. Przybędzie pomników, ulic i placów poświęconych Janowi Pawłowi II, nie zniknie jednak z życia publicznego korupcja, małostkowość, przemoc. Rzeczywiście, ten, kto oczekiwał łatwych cudów, ma prawo czuć się zawiedziony. Prawdziwy cud jednak się wydarzył, choć na praktyczne skutki musimy chwilę poczekać. Jego znamiona nie są w oczywisty sposób dostrzegalne. Tłumy zbierające się na mszach i marszach żałobnych nie wydają się być czymś zaskakującym. Wszak Jan Paweł II zawsze przyciągał miliony ludzi. Czy mogły Go opuścić ostatnim razem?

Symboliczna pustka

Samotny inteligentny tłum

Zdjęcie satelitarne (z 5 kwietnia br.) Wiernych czekajńcych w rzymie przed bazyliką św. Piotra na złożenie hołdu zmarłemu papieżowi Janowi Pawłowi II.

Niby tak, ale... Kluczem do rozwiązania zagadki fenomenu ostatnich dni jest niesławna nieobecność w kraju Prymasa Polski, kardynała Józefa Glempa. W krytycznym momencie śmierci Papieża odkryliśmy, że nie ma przy nas symbolicznego pasterza. I co? I nic, okazał się po prostu niepotrzebny. Podobnie, jak rozsądnie swoją zbędność odkryli politycy. Ich miejsce zajęła nieskrępowana komunikacja wolnych ludzi wspomagana dyskretnie, nie wolno o tym zapomnieć, przez technologię. Funkcję biskupów i księży nawołujących do gromadzenia się na placach przejął SMS.

W przeddzień pogrzebu Papieża na krakowskie Błonia przyszło milion osób. Podczas papieskich pielgrzymek zbierał się podobny tłum, ale po wielomiesięcznych przygotowaniach i żmudnej organizacji w parafiach. Teraz na takie przygotowania nie było czasu. Ludzie przyszli i rozeszli się po uroczystości z taką sprawnością, jakby przez lata ćwiczyli wojskową musztrę. W dzień pogrzebu do wielu warszawiaków dotarł komunikat SMS - "Zbieramy się o 20.00 na Placu Piłsudskiego, by ruszyć w marszu wdzięczności pod Zamek". I przyszło 200 tys. osób!

To wszystko jest jeszcze drobiazgiem w porównaniu z operacją logistyczną, która załamałaby każdego generała. Jak w ciągu kilku dni przewieźć ponad milion osób do Rzymu? Wysyłka półmilionowej armii do Iraku w 1991 r. trwała 6 miesięcy. Polskie pospolite ruszenie zdobyło Rzym w kilka dni, by potem spokojnie się rozjechać. Nawet drogi nie były specjalnie zatkane. Za powodzenie tej operacji w dużej mierze odpowiadali pułkownik E-mail i generał Sms.

Struktura komunikacji

Nie zamierzam banalizować wymiaru doświadczenia dramatycznych dni początku kwietnia przez próbę ich wyjaśnienia w kategoriach czysto technicznych. Stawiam inną tezę. Oto właśnie te wydarzenia pomogły nam odkryć w Polsce zjawisko, jakie opisał znany amerykański badacz współczesnej cywilizacji Howard Rheingold w książce "Smart Mobs". Cechą dystynktywną gatunku ludzkiego jest zdolność do refleksyjnej komunikacji. Porozumiewając się, tworzymy społeczeństwo. Ale komunikacji tej nie należy rozumieć w sposób zbyt uproszczony. Nowoczesne społeczeństwa są systemami złożonymi. Dla zachowania spójności korzystać muszą z wielu mediów komunikacji. Media komunikacji społecznej należy rozumieć jako techniczne, symboliczne i instytucjonalne środki ułatwiające proces dochodzenia do porozumienia.

Badacze wymieniają wiele mediów komunikacji społecznej. Medium takim będzie np. władza, a więc specyficzny system kodowania przekazu informacji, który uwalnia od konieczności nieproduktywnej debaty. Komunikat opatrzony etykietą "władza" ma charakter performatywny, nawet jeśli jest dyskutowany, to jednak się go wykonuje. Do mediów komunikacji należą też instytucje, jak hierarchia Kościoła lub korporacje. Wśród tych wielu społecznych urządzeń prasa i media elektroniczne są tylko stosunkowo niewielkim fragmentem.

Struktura tych wielorakich mediów komunikacji społecznej zmienia się w czasie, zależy bowiem od wielu czynników, wśród których niezwykle istotną rolę odgrywają technologie. Każdy wynalazek w obszarze technik informacyjno-komunikacyjnych musi wpływać na sposób organizacji społeczeństwa, bo organizacja ta jest niczym innym, niż wyrazem jego potrzeb komunikacyjnych. Trudno sobie wyobrazić powstanie nowożytnych narodów bez wynalazku druku. A później trudno sobie wyobrazić powstanie nowoczesnego państwa narodowego bez wynalazku telegrafu. To przecież telegraf optyczny umożliwił komunikacyjną integrację młodej Republiki Francuskiej.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200