Roku 2000 jeszcze nie było!

Opinię, że przyczyną problemu roku 2000 była oszczędność kosztownej kiedyś pamięci dyskowej, zawsze uważałem za pozbawioną podstaw. Rzeczywiste przyczyny były bardziej złożone i wielorakie.

Opinię, że przyczyną problemu roku 2000 była oszczędność kosztownej kiedyś pamięci dyskowej, zawsze uważałem za pozbawioną podstaw. Rzeczywiste przyczyny były bardziej złożone i wielorakie.

Najpoważniejszą z nich był kalendarzowy rachunek czasu, z którym nadal kiepsko radzą sobie i komputery, i systemy informatyczne. Komputery osobiste nadal "widzą" tylko dwie cyfry roku, podstawiając dwie pozostałe jako wartość stałą. Większość systemów informatycznych zaś obsługuje tylko lata z niewielkiego przedziału. I nie może być chyba inaczej, skoro każda niemal kultura i religia dorobiły się własnego kalendarza, a rozbieżności między zjawiskami we wszechświecie a kalendarzem stosowanym w Europie stały się przyczyną już dwóch jego reform. Pierwsza z nich nastąpiła w roku 46 p.n.e. za panowania cesarza Juliusza Cezara, druga w XVI wieku, kiedy to bullą papieża Grzegorza XIII Inter Gravissimas wprowadzono kalendarz od jego imienia nazwany gregoriańskim.

Kalendarz gregoriański, który również będzie wymagał w przyszłości korekt, od razu przyjęły Włochy, Hiszpania, Portugalia i Polska. Anglia i wszystkie jej kolonie amerykańskie uczyniły to w roku 1752, Japonia w 1873. W Rosji, a właściwie w całym ówczesnym Związku Radzieckim, nastąpiło to w roku 1918, w Turcji w 1927, w Chinach zaś w 1949. Stan ten był i jest przyczyną poważnych problemów z ustalaniem i porównywaniem dat wydarzeń historycznych, jakie miały miejsce w różnych krajach. Trudności te zwiększa fakt, że w obiegu potocznym w Europie przez pewien czas nadal funkcjonował kalendarz juliański, według którego rejestrowano zdarzenia jeszcze w XVIII wieku (a są również takie epizody, jak rewolucyjny kalendarz francuski).

Zdaniem specjalistów większość wysiłku włożonego w dotychczasowe zmagania z kalendarzem poszła w bezowocne próby pogodzenia cyklu słonecznego (rolnictwo) i księżycowego (religia), stosując niezgodną z nimi obydwoma jednostkę dnia i nie mający żadnego odpowiednika w naturze siedmiodniowy tydzień.

W przeszłości, jeszcze za czasów rzymskich, kalendarz był nawet przedmiotem manipulacji politycznych, których skutki trwają do dziś. Otóż - dla uczczenia cesarza rzymskiego Juliusza ofiarowano mu specjalny miesiąc (lipiec) w najlepszej porze roku, wydłużając go o jeden dzień zabrany z miesiąca uważanego za najgorszy (luty). Gdy cesarza Juliusza zastąpił cesarz August, powtórzono to samo z sierpniem. Stąd - 28 dni w lutym i po 31 w lipcu i sierpniu, których nazwy w wielu językach przypominają obu cesarzy.

Uniesienia związane z rokiem 2000 minęły, ale spokój wokół spraw kalendarzowych nie trwał długo. Autorem kolejnej sensacji jest niemiecki uczony, germanista Heribert Illig, według którego mamy dopiero rok 1703. Uważa on, że 297 lat (od września 614 do sierpnia 911 r.) w ogóle nigdy nie było. Tezę swą Illig wyłożył m.in. w książce Wer hat an der Uhr gedreht (Kto popchnął zegar?). Jego zdaniem autorem manipulacji jest Otton III, zwany "cesarzem tysiąclecia", który dokonał tego w zmowie z papieżem Sylwestrem II i cesarzem Konstantynem VI. Według Illiga ich wymysłem ma być np. Karol Wielki, który nigdy nie istniał. Dowodami mają być architektura oraz liczne dokumenty, które miano celowo sfałszować.

Kogo bliżej interesują poglądy i argumenty Illiga, przez niektórych porównywane z tzw. kłamstwem oświęcimskim, niech uda się pod adres:http://home.ivm.de/~Guenter/wamse.html. Jeżeli ktoś woli polemikę z nim, prowadzoną z astronomicznego punktu widzenia, niech szuka podhttp://www.calendersign.ric.at/deutsch/Illig.htm. Dla zachęty: oba stanowiska są dostępne w języku Goethego.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200