Projekt

Myślę, że nie wszyscy wiedzą, że my nie tylko piszemy o projektach informatycznych, tych konkretnych i tych teoretycznych, ale również sami od czasu do czasu zrealizowania takowych projektów się podejmujemy. Projektów - to może zbyt górnolotnie powiedziane, ale z całą pewnością małych projektów, może nawet malutkich bądź całkiem malutkich projektów, lecz zawsze nieodmiennie mają one swego kierownika.

Myślę, że nie wszyscy wiedzą, że my nie tylko piszemy o projektach informatycznych, tych konkretnych i tych teoretycznych, ale również sami od czasu do czasu zrealizowania takowych projektów się podejmujemy. Projektów - to może zbyt górnolotnie powiedziane, ale z całą pewnością małych projektów, może nawet malutkich bądź całkiem malutkich projektów, lecz zawsze nieodmiennie mają one swego kierownika.

Bez kierownika projekt bowiem nie istnieje i gdy czytam kolejny nadesłany do redakcji tekst, który na samym wstępie przypomina, że rozpoczynając projekt trzeba wyznaczyć jego kierownika, to dla uspokojenia wychodzę na świeże powietrze (po powrocie rzecz jasna czytam dalej).

Ostatnio także realizowaliśmy pewien mały projekcik. Kierownik wyznaczony (dla zgodności z fundamentalną zasadą), budżet wywalczony, terminy określone i siedzimy z nogami zarzuconymi na biurka, pijemy soki owocowe (kierownik jest zwolennikiem zdrowego żywienia) zastanawiając się, od czego by tu zacząć. Projekcik prosty, jak napisałem, wymaga zakupu pewnego oprogramowania specjalizowanego i oczywiście w tej sytuacji rozeznajemy się w rynku. Soków ubywa, ale czasu jest w założonym terminarzu sporo, więc i żadnego pośpiechu nie zdradzamy. Jest. Jest firma, która dokładnie produkuje to, co nam jest potrzebne. Szczęśliwszej sytuacji być nie może, każdy były, aktualny i przyszły kierownik projektu przyzna. Wymiana korespondencji, uprzejmości, jakieś delikatne warunki - tradycyjna rynkowa zabawa. Kupujemy.

Ale kierownik gustujący w sokach owocowych jest człowiekiem trzeźwym i postanawia kupić po przetestowaniu dopiero. Jedzie. Dyskietki przywozi. Instalujemy. I nagle nogi z biurek, jak na rozkaz, zdejmujemy. Prawie stajemy na baczność. To, czym miało być potrzebne nam specjalizowane oprogramowanie, które miało zapewnić nam szczęście, jedyną wartość, jaką dla nas miało, to cena do zapłacenia. Spełniane funkcje - zapewniane przez producenta - musiały być jego planami i to odległymi raczej. Kierownik jest uparty i postanawia rozpocząć korespondencję z producentem. Korespondencja - nikt najbardziej trzeźwy nawet by nie przypuszczał - trwa całe miesiące. Producent, sprzedając nam produkt, zaczyna go bowiem dopiero produkować. A produkcja - wiadomo - to cały projekt: kierownik, budżet, czas... I tak dostajemy w kawałkach to, co kupić mieliśmy od ręki, takie przynajmniej były zapewnienia producenta.

Budżet w tym czasie nam się sypie, terminy zawalamy, na soki nikt nie ma już ochoty. Cały zespół pracuje w roli testera czegoś, co przetestowane powinno być już dawno, skoro jest sprzedawane. Testera - to w zasadzie nie tak powiedziane. My produkujemy to, co mieliśmy z radością szczerą i nie ukrywaną kupić. Produkujemy i informujemy o tym producenta, że to i to już zrobiliśmy, ale im dalej brniemy w realizację naszych potrzeb, tym bardziej mający spełniać nasze wymagania produkt ucieka od nich. Budżet rośnie, o terminach nikt już nie pamięta. Nie wiadomo kto jest bardziej zdziwiony rozwojem sytuacji: my czy producent (w tym momencie poważnie wystraszony). Ale nie ma odwrotu, postanawiamy jako zespół projektowy. Wysyłamy ostatnią część produktu naszego/producenta do akceptacji i co w odpowiedzi otrzymujemy? Każdy były kierownik projektu to wie (a każdy aktualny i przyszły kierownik wiedzieć powinien), że otrzymujemy taki oto list (w skrócie): "Szanowni Państwo. Chcielibyśmy prosić o udostępnienie metodologii stworzenia funkcji (tu nazwa) do naszego produktu (tu nazwa). Chcielibyśmy także, aby Państwa pracownik przeprowadził szkolenie naszych pracowników w temacie realizacji ww. funkcji. Oczekujemy na przedstawienie warunków finansowych. Z poważaniem".

Pocieszające jest to (trzeźwość kierownika), że za nic jeszcze nie zapłaciliśmy. O wystawienie faktury mamy zamiar dopiero poprosić producenta. Czy jest możliwe, aby odpowiedział, iż o zapłacie nie ma mowy? Odpowiedź na to pytanie znają tylko byli kierownicy projektów. I to jest wiedza bezcenna.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200