Procesor ułamkowy

Warszawa. Wczesny ranek listopadowy. Pada. Idę północną stroną Alej, od Placu Zawiszy w kierunku Dworca Centralnego.

Warszawa. Wczesny ranek listopadowy. Pada. Idę północną stroną Alej, od Placu Zawiszy w kierunku Dworca Centralnego.

Kilkadziesiąt metrów od podziemnego przejścia, przy jakimś murku, zauważam faceta z dużym aparatem fotograficznym. Naciska wyzwalacz akurat, gdy wchodzę mu w kadr. Nie wiem, po co miałby czatować akurat na mnie, więc chyba chodziło mu o obrazek porannej, zatłoczonej stołecznej ulicy z tzw. przypadkowym przechodniem na pierwszym planie.

Tak przy okazji: gdy w Warszawie pada, to we wspomnianym miej scu nie sposób przejść bez wdepnięcia w głęboką, błotnistą i rozległą kałużę (tak samo jest obok narożnika hotelu Polonia od strony ronda). Kałuże te są tam chyba od zawsze.

Koniec starego i początek nowego roku jak zwykle sypnął licznymi podsumowaniami i równie mnogimi próbami wróżenia, co też jeszcze może nas w tej informatyce w dopiero co zaczętym roku zaskoczyć.

Pojawili się też w sporej liczbie kandydaci na ludzi roku przeszłego, gdzie, też jak zwykle, nie brak, szczególnie u nas, propozycji kontrowersyjnych, wątpliwych, zaskakujących i szokujących. Któraś z redakcji nawet, nie mogąc znaleźć wystarczająco wyrazistego kandydata poddała się i wyszła z propozycją, która ma wszystkie wspomniane cechy naraz: przyznania tytułu człowieka roku anonimowemu użytkownikowi Internetu, czyli po trosze każdemu z nas (ale mnie mniej, bo w ramach mojego prywatnego programu ograniczania kontaktów z tzw. mediami informacyjnymi dostało się też i Internetowi).

Pośród podsumowań, też jak zwykle, jak co roku króluje gatunek „a nie mówiłem”, którego tryumfujący przedstawiciele ani słowem nie wspomną, że na dziesięć postawionych przed rokiem prognoz, trafili raz albo dwa.

Przewidywania zaś na rok bieżący operują głównie liczbami i cyframi. Jedni zastanawiają się, ile procesorów będzie miał za rok komputer osobisty, ale są zbyt przebiegli w swej ostrożności, by rzec coś konkretnego. Chwilami ma się wrażenie, że jako wynik najchętniej widzieliby jakąś liczbę z ułamkiem, co to na pewno jest większa niż jeden, ale niekoniecznie sięga w pobliże czterech. A wynik przecież jest znany już – brzmi on: – A nie mówiłem?

Podobnie, i też nie bez ułamków, traktuje się o pamięci dyskowej, o której nie mówi się już „pamięć dyskowa”, lecz określa bardziej modnym i nie mającym jak dotąd polskiego odpowiednika, angielskim słowem „storage”. Konkluzja jest zaskakująca: będzie większa! I nawet w poczciwym pececie będziemy ją mierzyć w terabajtach. Co będzie za rok? – A nie mówiłem? (najwyżej wyjdą ułamki terabajta, ale to zawsze terabajty).

Dziwem jakimś tegoroczne wróżby ominęły szybkość przesuwania bitów w sieciach, chyba, że za oczywistość przyjąć, że będzie ona duża, bardzo duża, tak duża, aby za jednym zamachem unieść i Internet, i telefon, i jeszcze interaktywną (koniecznie!) telewizję (bo przecież „omne trinum perfectum”, „??? m??u?? ???um” i „alle gute Dinge sind drei” – niech każdy wybierze, co mu się najbardziej podoba).

Prawdziwy dylemat zaczyna się jednak przy numeracji globalnej pajęczyny: jedni mówią, że tylko Web 2.0, inni czynią wielki skok i widzą od razu Web 3.0, do czego walnie przyłożą się serwisy typu YouTube i podobne, mające coraz mniej skrupułów przed pokazywaniem produktów domorosłych paparazzi (vide początek felietonu). Korzyść zaś z tego będzie tylko taka, że nikt już nie będzie musiał przyjmować niezbyt wygodnej pozycji, podglądając ciocię w wannie przez dziurkę od klucza.

Jaki zaś będzie wynik? U jednych zapewne Web 2.4, u innych aż 2.9, a może pojawi się gdzieś nawet Web 3.1? Tak czy inaczej znowu wyjdą ułamki! – A nie mówiłem? ?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200