Proces legalizacji

Wielu użytkowników ciągle jeszcze nie rozumie zasad przechowywania informacji. Dla nich, jeśli coś nie jest namacalne jak książka czy gazeta, to w zasadzie jest niczym. Wynikać powinno z tego, że ich myśli także są niczym.

O tym, jak bardzo niezrozumiałe bywają zasady przetwarzania informacji, niech posłuży ten oto przykład dialogu, jakiego na pewnej imprezie imieninowej słuchał Lokalny Informatyk. Rozmawiali otóż po spożyciu: Użytkownik Techniczny (czyli hobbysta z mądrością) z Radcą (czyli zwykłym użytkownikiem) na tematy komputerowe.

"Ściągnąłem ten plik i okazało się, że jest skorumpowany. Komputer tak napisał po angielsku" - rzekł Radca. "Może było coś z przeglądarką albo jakieś robaki nie pozwoliły pobrać pliku bez błędów. Może go podgryzły częściowo" - wyjaśniał Techniczny. "A co mają robaki do korupcji?" - dociekał Radca. "Dużo. Przecież ogólnie znane jest powiedzenie o zrobaczywiałej moralności" - tłumaczył Techniczny. "Ale to przecież taka przenośnia literacka jest" - nie ustępował Radca. "No właśnie przenośnia. I gdy przenosi się plik do siebie, to go robaki podgryzają i próbują skorumpować, aby przeważyły ich racje. No i potem taki efekt" - wyjaśnił rzeczowo Techniczny. "Ale w końcu mi się udało i bez korupcji. Za to potem okazało się, że film był nielegalny. To znaczy film był legalny, ale jego kopia nie. Nie wiedząc, że jest ona nielegalna przystąpiłem do jej oglądania. Jednakże w trakcie tej czynności zacząłem podejrzewać, że coś jest nie tak, bo przecież dopiero co widziałem reklamy jego premiery kinowej, która jeszcze się nie odbyła. Zanim jednak skojarzyłem wszystkie fakty - a byłem po paru piwkach - film dobiegł końca. Zresztą był bardzo ciekawy, stąd moja analiza jego legalności przebiegała w nieco zwolnionym tempie, bo niechętnie odrywałem się myślowo od akcji filmu. Natychmiast, gdy tylko uznałem, że kopia jest nielegalna, usunąłem ją z mojego kompa na płytę CD. Aby nie trzymać w domu rzeczy nielegalnych, czym prędzej przekazałem płytę znajomemu, w ramach tzw. dozwolonego użytku prywatnego. Znam się na tych sprawach prawnych, gdyż doradzam w kilku miejscach w zakresie legalności oprogramowania" - Radca wytłumaczył całą historię, której był głównym aktorem. "O, jaka szkoda, że nie przekazałeś mi tej płytki. Miałbym teraz legalny film" - zmartwił się Techniczny. "Nie ma sprawy, zrobiłem jeszcze kopię zapasową tej płyty, bo przecież można zrobić sobie takie zabezpieczenie na wszelki wypadek. Ale muszę ci ją sprzedać, bo tylko wtedy staniesz się legalnym właścicielem" - Radca rozświetlił rzeczywistość Technicznego.

No i w ten właśnie sposób informacja cyfrowa zwycięża papierową, gdyż zwyczajnie jest łatwiej dostępna, a niejednokrotnie też znacznie tańsza.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200