Problem świeżości

Problem świeżości dotyka nie tylko zakłady produkujące żywność, ze szczególnym ostatnio uwzględnieniem branży mięsno-wędliniarskiej, ale też dystrybutorów, w tym całej masy supermarketów, o czym od czasu do czasu robi się głośno. Problem świeżości dotyka także ludzi zajmujących się informacją.

Problem świeżości dotyka nie tylko zakłady produkujące żywność, ze szczególnym ostatnio uwzględnieniem branży mięsno-wędliniarskiej, ale też dystrybutorów, w tym całej masy supermarketów, o czym od czasu do czasu robi się głośno. Problem świeżości dotyka także ludzi zajmujących się informacją.

Wydaje się, że - zgodnie z podstawowymi jej cechami - im informacja jest świeższa, tym też staje się automatycznie cenniejsza. Niekoniecznie jest to obiektywnie poprawne stwierdzenie, albowiem nieraz informacje wyciągnięte z zakurzonego zakamarka przedstawiają sobą wartość najwyższej rangi, pomimo że raczej to nie świeżością od nich zalatuje. Niejako karierę - można powiedzieć - zrobiły ostatnio zapisy wydobywane z różnych czeluści, czy to piwnic, czy pamięci dyskowych. W najróżniejszy sposób, w najróżniejszym celu i okolicznościach. Niemniej cała potęga tradycyjnego i cyfrowego zapisu rzuciła w ostatnich latach na kolana wielu nieugiętych i wydawałoby się, nienaruszalnych.

Ja tymczasem zmagam się w całkiem przyziemnym komputerowym światku z aktualnością informacyjną danych, z czym też mam często spory kłopot. Patrząc na eksplorowany folder w systemie Windows, widzimy pliki w czasie rzeczywistym, tak więc jeśli folder ten jest współdzielony, to natychmiast dostrzegamy, gdy inny użytkownik doda lub usunie plik. Informacja jest aktualizowana na bieżąco. I nie mam o to bynajmniej pretensji, a wręcz przeciwnie, doceniam. Inaczej jednak jest z programem do administrowania serwerem SQL w wersji 2000, czyli Enterprise Managerem. Od lat wpędza mnie on w tarapaty, gdyż zapomniano tam o automatycznym odświeżaniu, cedując to zadanie na czynnik ludzki. Co z tego, skoro i ja także o tym zapominam, przez co nieraz mylnie interpretuję wyniki wykonanych działań. Na przykład: usunięcie tabeli z bazy danych skutkuje także usunięciem jej z wyświetlanego na ekranie spisu tabel. Jednakże prawidłowość ta nie jest zachowana w drugą stronę - przy odtwarzaniu bazy z kopii archiwalnej. Po wykonaniu operacji odrestaurowania (które to pojęcie, moim zdaniem, ładniej brzmi niż bezduszne, zagraniczne "restore") nadal nie widać w spisie tejże usuniętej uprzednio tabeli, pomimo że fizycznie została przywrócona.

I siedzi wtedy człowiek, i medytuje, a tabelki nie widać. Sięga się po następną kopię archiwalną - inną lub starszą nieco. Efekt ciągle ten sam. W końcu już nie wiadomo, czy jesteś pewny tego, co czynisz, czy też zmysły może zawiodły. Po iluś tam podejściach, nerwowych zachowaniach, wreszcie wnioskujesz, że przecież widok tabel nie jest najświeższy. Oczywiście racja. Wystarczyło po pierwszym odrestaurowaniu nacisnąć przycisk odświeżania spisu i nie byłoby całej tej zawieruchy. Ty jednak nie pamiętałeś o tym. Po fakcie przypominasz sobie, że rok temu miałeś podobne problemy w tym względzie. Szkoda, że tak rzadko one się zdarzają i pamięć o nich w międzyczasie zwyczajnie ginie.

W ten sposób można wytłumaczyć wiele - informację na życzenie lub na życzenie brak informacji. Odświeżane produkty najczęściej powodują jakieś niestrawności. W związku z tym należy się zastanowić, czy odświeżane dania, w tym także dania informacyjne, warte są polecenia.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200