Powszednie kłopoty organizacyjne banku pewnego

Dzisiaj minął miesiąc jak zostałem szczęśliwym właścicielem skrzynki poczty elektronicznej. Może słowo "właściciel" w tych okolicznościach nie jest adekwatne do stanu posiadania czegoś, czego nie można odsprzedać.

Dzisiaj minął miesiąc jak zostałem szczęśliwym właścicielem skrzynki poczty elektronicznej. Może słowo "właściciel" w tych okolicznościach nie jest adekwatne do stanu posiadania czegoś, czego nie można odsprzedać.

Powiedziałbym raczej, że zostałem najemcą lub dzierżawcą albo że powierzono mi w użytkowanie czy użyczono, albo też, że dostąpiłem zaszczytu korzystania z tego wynalazku współczesnej techniki, bez którego coraz trudniej funkcjonować nie tylko w e-przestrzeni, ale wręcz w życiu codziennym. Skrzynkę pocztową przydzielono mi na moje życzenie, na podstawie złożonego na standardowym formularzu zamówienia opatrzonego moim podpisem. Nazwa skrzynki została przeze mnie wymyślona i zaakceptowana przez instytucję sprawczą, co oznacza, że nazwę wymyśliłem niebanalną i obyczajną.

Zaproponowanie unikalnej nazwy skrzynki w serwisie, gdzie roi się od pomysłów tysięcy głów nie od parady, jest nie lada wyczynem i uważam, że trafienie z prostą nazwą oddającą może nie tyle moje upodobania, co pewną zgodność z moimi inicjałami, jest w dzisiejszych czasach zadaniem trudnym, wymagającym poświęcenia czasu na kolejne nieudane próby testowania czy aby użytkownik "piotr/12/x76" nie wyprzedził mnie w pomyśle.

Skrzynka, będąca przedmiotem sprawy, miała służyć bankowi do przekazywania mi informacji o zmianach stanu konta. Była więc dedykowana konkretnemu celowi i z tej konieczności musiałem, zgodnie z wymaganiami banku, wystąpić o jej założenie.

Takim więc sposobem zostałem użytkownikiem bankowej skrzynki. Mogę wysłać e-mail sam do siebie, odebrać go, przeczytać, wykonać jego przekazanie dalej, na przykład do siebie. Mogę też zmienić hasło, co zrobiłem na wstępie, gdyż systemowo wygenerowane "^%$&&**(()" nie bardzo mi sprzyja. Jednym słowem wszystko gra i buczy, z wyjątkiem jednego drobnego szczegółu - kompletny brak informacji generowanej przez bank.

Interweniowałem w oddziale banku wiele razy - osobiście i telefonicznie. Sprawdzali i się dziwili. Rozmawiałem z informatykiem, którego podetknięto do słuchawki wobec bezsilności pozostałego personelu. Jak nie było elektronicznych wyciągów, tak nie ma nadal. Pani zajmująca się obsługą klientów obiecała interweniować w centrali warszawskiej. Na tym się skończyło. Dzisiaj obchodzę smutną miesięcznicę - jubileusz kompromitacji, niekompetencji, niedowładu oraz ignorancji. Mam nadzieję, że stany mojego konta nie są przekazywane na Berdyczów, bo to już nieaktualny adres - moja rodzina porzuciła majątki na Ukrainie w 1831 r.

Może ktoś zechciałby napisać do mnie cokolwiek, nawet skromne pozdrowionka, na adres [email protected]. Szkoda, by skrzynka o tak sympatycznym brzmieniu (nieprawdaż?) leżała odłogiem. Codziennie tam zaglądam w nadziei, że bank wreszcie się ocknie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200