Potęga Internetu

Aby skutecznie promować się w Internecie, najpierw trzeba zareklamować się w tradycyjnych środkach przekazu, czyli telewizji i prasie. Inaczej, szansa trafienia do danej strony WWW jest raczej marna i trudno liczyć w tym przypadku na znaczący ruch odwiedzających.

Dyrekcja firmy Lokalnego Informatyka doskonale odnajduje się w tych realiach. Postanowiono więc, że w prasie pojawi się duże ogłoszenie stanowiące punkt wyjściowy dla szerokiej promocji. "W ogłoszeniu potraktuje się hasłowo pewne sprawy. Najważniejsze, aby było wielkimi literami i kolorowo. To będzie przyciągać uwagę, a po szczegóły odeślemy na naszą stronę WWW. Nie będziemy się rozdrabniać w ogłoszeniu, bo rozmyje się jego cel przewodni. Od drobiazgów jest Internet i tam już sobie resztę ustalimy i wpiszemy" - taka była mniej więcej konkluzja Dyrekcyjnego spotkania na szczycie, którego motywem przewodnim była aktywizacja marketingowa na upadającym w kryzysie rynku usług. Jak postanowiono, tak uczyniono. Dyrekcja cieszyła się pięknym ogłoszeniem, które ukazywało się w poczytnej gazecie regionalnej. Po dwóch tygodniach emisji liczba klientów jakoś nie przyrastała. I wtedy też okazało się dlaczego. Otóż, zapomniano kompletnie o drugiej stronie medalu, czyli o stronie WWW, gdzie ani słowem nie nawiązano do ogłoszenia. Mogli sobie ludziska zaglądać pod ten adres internetowy ale i tak szczegółów żadnych nie znaleźli. Po głowie nie dostał nikt inny tylko Lokalny, którego tłumaczenia - że mu nie zlecono aktualizacji strony, że nie wiedział, że przecież nie może sam się domyślać - nie znalazły uznania w oczach Dyrekcji, według której Lokalny nie identyfikuje się z firmą ani jej problemami. Bo gdyby się identyfikował, to czytałby firmowe ogłoszenia i widziałby, jakie są braki na stosownych stronach internetowych.

Lokalny natomiast wolał nie wtrącać się w te rzeczy. Kiedyś, na przykład, na życzenie Dyrekcji, zamieścił na stronie WWW anons o innej promocji, coś w rodzaju: "Nasze kosmetyczki, Jadzia i Agata, w każdy weekend w innym mieście regionu wykonują darmowy make up doskonałymi kosmetykami, których centralnym dystrybutorem jest nasza firma". No i wielka klapa. Nikt nie podał harmonogramu tej akcji. Jeździły Jadzia z Agatą po miastach regionu, zarywając weekendy, nie otrzymując za to wynagrodzenia ("bo wiecie, sytuacja ciężka, musicie się identyfikować z problemami firmy"), a klientek na darmowy makijaż tyle, co kot napłakał. I znowu były pretensje do Lokalnego, że nie zamieścił harmonogramu akcji. A co, może miał go wymyślić?

Tak się właśnie dzieje, gdy inicjuje się sprawy nie wyznaczając żadnego koordynatora, który dopilnowałby poprawnej ich realizacji. Przecież inicjowanie projektu to nie sianie ziarna, z którego samo coś wyrośnie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200