Polskie Towarzystwo Informatyczne uchwaliło Kodeks Zawodowy Informatyków

Cel jest szczytny, natomiast wydaje się, że z realizacją będzie tak sobie. Kilka punktów tego zapisu wymaga szczególnie, aby im się przyjrzeć i określić ich szanse na praktyczne zastosowanie.

Punkt 3. brzmi: "Informatycy stale doskonalą swoją wiedzę, a jednocześnie zawsze przedstawiają swoje kompetencje i doświadczenie zawodowe zgodnie ze stanem faktycznym". Jest to o tyle problematyczne, że większość CV nie spełnia tego warunku w kwestii prawdomówności. Ludzie zwykli ubarwiać, wpisywać do historii zawodowej wszystkie nazwy technologii, które znają tylko ze słyszenia lub pobieżnego z nimi kontaktu. Bowiem trudno o mniej precyzyjne i mało mówiące sformułowanie, jak "znajomość pakietu X", o czym nagminnie można poczytać w większości życiorysów zawodowych. Osobnik podchodzący do sprawy rzetelnie przepada z kretesem we wstępnym i pobieżnym procesie kwalifikacji prowadzonym przez jakikolwiek dział HR lub właściciela małej firmy. Wniosek z tego taki, że uczciwe stosowanie się do warunków tego zapisu Kodeksu stawia rzetelnych informatyków na z góry straconej pozycji w boju o miejsce pracy.

Punkt 12. brzmi: "Informatycy unikają jednoczesnego pełnienia w przedsięwzięciach ról wzajemnie opozycyjnych, jak w szczególności zleceniodawcy i zleceniobiorcy, podwykonawcy i kontrolera, programisty i testera". Co prawda Lokalny Informatyk nie jest jednocześnie zleceniodawcą i zleceniobiorcą, ale jest programistą i testerem jednocześnie. I nikt mu tego nie odbierze. Po pierwsze dlatego, że zawsze testuje wszelki kod przez siebie wyprodukowany, a po drugie nie ma środków na zatrudnianie dodatkowo testera. Zależność jest dosyć prosta: Dyrekcja zleca Lokalnemu wykonanie jakiegoś programu lub przeróbki w istniejącym kodzie w ramach pełnionych przez Lokalnego obowiązków informatycznych. Za stałą pensję miesięczną, jaka wynika z obustronnej umowy. A kto niby miałby opłacać testera? Może Lokalny ze swej przeciętnej pensji, byle tylko był w zgodzie z zapisem Kodeksu? A może miałby wspomnieć Dyrekcji, że Kodeks tego wymaga i należy wyasygnować dodatkowe kwoty? Żadna z tych sytuacji nie jest komfortowa dla informatyka. Druga jest wręcz ryzykowna i grozi utratą pracy, bo Dyrekcja nie ma poczucia humoru, ani też nie wierzy w istnienie jakichś dziwnych Kodeksów. Na marginesie - Lokalny zna takiego kolesia, który samodzielnie nie testuje wyprodukowanych przez siebie knotów. Załatwia to niejako bezkosztowo, prowadząc testowanie w boju, czyli oddając wyprodukowany kod wprost w ręce użytkowników, którzy nieświadomie stają się testerami. Niechcący metoda ta spełnia ten zakres Kodeksu.

Jak widać rzetelność i prawdomówność w dzisiejszych czasach raczej nie popłaca, a wręcz może stać się przyczyną kłopotów. Chwali się, że są instytucje takie jak PTI, które usiłują istniejący porządek rzeczy naprawić. Jednak w przypadku informatyków zmiany zacząć należy nie z tego końca.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200