Pismo (k)lin(i)owe

Pierwsze próby pisania można datować na sześć tysięcy lat przed naszą erą. Niestety, ówcześni kronikarze nie zapisali, kto był wynalazcą metody notowania języka mówionego. A powinni, gdyż mieli już narzędzie. Alfabety rozwinęły się równolegle w wielu cywilizacjach: egipskiej, mezopotamskiej, chińskiej oraz Majów, nie znamy jednak żadnego z imion twórców ani też nie wiemy, jak zachodził ich proces myślowy.

Pierwsze próby pisania można datować na sześć tysięcy lat przed naszą erą. Niestety, ówcześni kronikarze nie zapisali, kto był wynalazcą metody notowania języka mówionego. A powinni, gdyż mieli już narzędzie. Alfabety rozwinęły się równolegle w wielu cywilizacjach: egipskiej, mezopotamskiej, chińskiej oraz Majów, nie znamy jednak żadnego z imion twórców ani też nie wiemy, jak zachodził ich proces myślowy.

Współcześnie mamy okazję obserwowania podobnego, anonimowego procesu. Użytkownicy Internetu zaczęli używać nowych znaków interpunkcyjnych. No, może nie całkiem nowych, gdyż wykorzystujących elementy dostępne na klawiaturze z alfabetem łacińskim. Jest to zresztą ironia losu: starożytni Rzymianie wcale nie mieli znaków przystankowych! Dopiero z czasem dorobili się kropki między wyrazami, a potem zastąpili ją spacją (gdy się kuje litery to taka innowacja jest oczywista). Znak zapytania pojawił się w szesnastowiecznej Anglii. A potem już poleciało: widać potrzebowaliśmy dodawać jakieś emocje do suchego tekstu. Byli oczywiście przeciwnicy znaków przystankowych: Lord Timothy Dexter okazał się najbardziej konsekwentnym, gdyż w swej książce opuścił wszystkie. Indagowany, dlaczego to zrobił, w drugim wydaniu zamieścił na końcu brakujące kropki, przecinki i średniki. W ten prosty sposób dostarczył czytelnikom "soli i pieprzu" do przyprawienia tekstu (książka nazywała się "A Pickle for the Knowing Ones" i niczym innym nie zasłużyła się cywilizacji).

Jeszcze całkiem niedawno proponowano wprowadzenie nowej litery, będącej połączeniem znaku zapytania i wykrzyknika. Tylko po co nam taka komplikacja?! Mamy dość tradycyjnych sposobów wyróżniania drukowanych wypowiedzi: tekst możemy właśnie podkreślić, wytłuścić, pochylić, r o z s p a c j o w a ć, a w ostateczności napisać WERSALIKAMI.

Internet traktowany czysto tekstowo jest pozbawiony tych dodatkowych możliwości. Nic więc dziwnego, że potrzeba ekspresji wyzwoliła kreatywność. Wszystkie listy internetowe aż roją się od znaków radości :-) mrugnięć okiem ;-) okazują smutek :-( lub powagę :-| Niestety, znaki te są niezgodne z resztą interpunkcji, co można było zauważyć w poprzednim zdaniu: nie miałem ich jak oddzielić od siebie...

Nic więc dziwnego, że dla przyspieszenia procesu komunikacji interpersonalnej (ach, jak to brzmi pompatycznie, choć znaczy tyle samo co pogawędka) zaczęto stosować skróty literowe. Jeśli więc otrzymujemy wiadomość, w której napisano ASAP, to znaczy, że ktoś chce od nas czegoś na gwałt (As Soon As Possible). Gdy zaś zauważymy skrót ROTFL, to niechybny znak, że nasza propozycja nadaje się do kosza (Rolling on the Floor Laughing).

Najśmieszniejsza w tym całym rozgardiaszu jest niemożność przeklinania: w jednym z podręczników dla piszących/gawędzących na sieci znalazłem takie oto rozszyfrowanie skrótu RTFM: Read the F&%*&?! Manual (po polsku powinno być PPP - Przeczytaj Pieprzony Podręcznik). Proszę zwrócić uwagę, że liczba znaków w wyjaśnieniu zgadza się, choć ich wybór jest całkowicie dowolny. Nie mamy bowiem ustalonej konwencji na kodowanie jednego z najbardziej popularnych tzw. brzydkich słów. A szkoda...

Czekam na listy ([email protected]) z najciekawszymi znakami, skrótami lub przekleństwami, TIA (Thanks in Advance - Z Góry Dziękuję).

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200