Pilne czy ważne

Radiowa 'Trójka' 6 sierpnia doniosła, że rząd zajął się właśnie problemem roku 2000. Wydano polecenie dokonania przeglądu aplikacji administracyjnych.

Radiowa 'Trójka' 6 sierpnia doniosła, że rząd zajął się właśnie problemem roku 2000. Wydano polecenie dokonania przeglądu aplikacji administracyjnych.

A aplikacje w służbie zdrowia, edukacji, komunikacji, policji, prokuraturze, sądownictwie, bankach, hotelach i innych dziedzinach? Czy rząd ma plany podjęcia działań w sferze edukacji, pozwalających przygotować fachowców, którzy dokonają koniecznych zmian w oprogramowaniu? Czy mają takie plany uczelnie? Czy są szacunki potrzeb szkolenia? Ile na to potrzeba pieniędzy? To tylko podstawowe pytania, jakie świat postawił sobie już jakiś czas temu, udzielił odpowiedzi i podjął stosowne działania.

My jesteśmy szczególnie zagrożeni. Menedżerowie nie znają techniki informacyjnej i nie współpracują z informatykami. Ci z kolei z reguły lekceważą wymagania formalne, a nadto robią programy na dziś z nadzieją, że jutro nigdy nie przyjdzie. Dodajmy do tego powierzchowność analizy potrzeb oraz częste niemetodyczne postępowanie (np. byle jakie dokumentowanie, a nawet jego zaniechanie) i mamy obraz zagrożeń, jakie stoją przed nami u progu trzeciego tysiąclecia.

Musimy przeprowadzić ogromne zamierzenie, zasługujące na miano gigaprojektu. Gdy się nam to nie uda, czekają nas prawdziwe katastrofy. Gdy dotkną one banków, ucierpią nie tylko klienci indywidualni i firmy, ale także system finansowy państwa. Musimy zatem projekt przygotować i wykonać w sposób profesjonalny. Przede wszystkim trzeba koniecznie upowszechniać dostępną wiedzę. Trzeba dać szerokiej publiczności możliwość zrozumienia powszechności i skali zagrożeń. Trzeba udostępniać publikacje, szkolić menedżerów i informatyków z zakresu metod i technik użytecznych w przeprowadzeniu projektu Y2K.

Wielkie korporacje międzynarodowe od roku mają plany rozpisane na role i od kilku miesięcy pracują nad eliminowaniem zagrożeń. Wiele polskich firm, będących własnością tych korporacji, już od miesięcy pracuje nad modyfikacją oprogramowania. Szkolenia, nowe projekty, zmiany wyposażenia mają zapobiec poważnym zakłóceniom i spowodowanym przez nie stratom. Nikt nie ma wątpliwości, że niezbędne nakłady trzeba ponieść i że to się opłaci.

Niedawno rozmawiałem z pracownikiem renomowanej firmy integratorskiej, od roku magistrem, niedawnym absolwentem. Pracę uważa za pasjonującą, jednak nie może zrozumieć, że u użytkowników, a także w firmie rzeczy pilne mają pierwszeństwo przed ważnymi. Rok 2000 to doskonały przykład naszej krótkowzroczności i beztroski w traktowaniu rzeczy ważnych. Od kilkunastu już lat wiemy (przynajmniej powinniśmy) o fenomenie roku 2000. Tę sprawę potraktowaliśmy jako ciekawostkę może i ważną, ale nie pilną. Wielu z nas wciąż tak myśli.

Piszę ten tekst 133 dni przed początkiem przedostatniego roku tego tysiąclecia. 1 stycznia 1999 r. będzie pierwszym dniem powszechnie ujawniających się problemów i zakłóceń w funkcjonowaniu programów. Za rok i 133 dni albo będziemy gotowi do korzystania z techniki informacyjnej, albo przeżyjemy prawdziwe katastrofy. Ostatni dzień roku 1999 może przynieść zupełnie nie przewidywane zakłócenia. Mój znajomy w Anglii odkłada gotówkę na pierwsze dni roku 2000. Zebrał już od ubiegłego roku blisko 1000 funtów. Będzie miał na żywność i inne potrzeby, jeśli bank nie wypłaci mu pieniędzy z rachunku. British Airways już oficjalnie odwołały wszystkie loty w sylwestra 1999 r. i w Nowy Rok roku 2000. Obawiają się zakłóceń w funkcjonowaniu programów nawigacyjnych i sterujących. Przesada? Może.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200