Piękno umysłu

Gdy budzisz się rano, a myśl rozjaśnia gotowe rozwiązanie problemu, oznacza to, że chociaż spałeś, twój umysł, zamiast odpoczywać, pracował. Tak nieraz bywa, gdy dręczą nas twórcze zagadnienia. Dotyczy to w równej mierze programistów, jak i każdej innej dziedziny, w której trzeba wysilić szare komórki, aby zaproponować coś nowego i niesztampowego.

Gdy budzisz się rano, a myśl rozjaśnia gotowe rozwiązanie problemu, oznacza to, że chociaż spałeś, twój umysł, zamiast odpoczywać, pracował. Tak nieraz bywa, gdy dręczą nas twórcze zagadnienia. Dotyczy to w równej mierze programistów, jak i każdej innej dziedziny, w której trzeba wysilić szare komórki, aby zaproponować coś nowego i niesztampowego.

Zdarza mi się często, że podczas zmywania naczyń wpadam na niezły pomysł. Jest to jeden z powodów, dla których nigdy w życiu nie kupię automatycznej zmywarki. Generalnie w wielu sytuacjach możemy zlecić naszemu umysłowi przetwarzanie w tle, co też po pewnym czasie zaowocuje wynikiem lub na zawsze zginie bez odpowiedzi w plątaninie szarych komórek. Jak na zjawisko by nie patrzeć, jeśli nawet w zdeterminowany sposób nie głowimy się nad jakimś zagadnieniem angażując w ten proces cały swój potencjał umysłowy, to nawet odkładając gdzieś na bok myślenie, nie izolujemy się całkowicie od tego procesu. Tak czy siak umysł jest zajęty, chociaż może wydawać się, że nic nie robi.

Z osobistych doświadczeń w zasadzie każdego z nas wynika jasno, że twórcza praca, w tym także programistyczna, nie kończy się po ośmiu godzinach z chwilą zamknięcia szuflady biurka, albo raczej należałoby powiedzieć, z chwilą wyłączenia komputera. No i kto zapłaci za nadgodziny umysłowe? Pracodawcy zwykli wynagradzać za wysiedziany czas pracy, co oczywiście nie jest sprawiedliwe, aczkolwiek na niezbyt miłościwie panującym rynku pracy, każdy twórca - w tym także programów - powinien cieszyć się, że w ogóle ma nad czym myśleć. Bo przecież nie zawsze umysł analityczny, doskonale kojarzący zależności różnego rodzaju, bywa właściwie wykorzystywany. Bardzo często zdarza się, że osobnicy o takich umiejętnościach padają ofiarą proceduralnego stylu pracy, który potrafi niemal doskonale wykorzenić zbyt indywidualne zapędy umysłowe, chociaż za to jest receptą na niemęczący umysłowo automatyzm postępowania, preferowany głównie w gremiach urzędniczych.

Przeciwieństwem umysłu analitycznego, którego legendarnym acz fikcyjnym właścicielem i przedstawicielem był niejaki Sherlock H., jest umysł syntetyzujący, a więc dążący do uproszczenia ponad miarę i spłaszczenia tematu, byle tylko nie drążyć i nie rozdrabniać zagadnienia. Doskonały materiał na prezesa lub dyrektora, którzy celują w przekładaniu kwestii trójwymiarowych na dwuwymiarowe, a koloru na odcienie szarości. Jeśli więc dochodzi do zetknięcia się - a dojść do tego musi - takiego analityka i syntetyka, czyli dajmy na to programisty i dyrektora zasobów ludzkich, to nie można się dziwić, że nieraz iskry lecą. W mniemaniu dyrektora napisanie programu to jeden tydzień, a dla programisty to jeden rok pracy. Być może lepiej mieć umysł mniej piękny, ale za to lepsze stanowisko.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200