Patenty. Game over!

Siadłem dziś po południu z córką i namalowaliśmy razem domek. Taki z drzwiami i oknami. Miał komin, ogród, a w nim drzewo.

Kiedy już skończyliśmy, spojrzałem na rysunek i... zadrżałem z przerażenia. Szybko poszedłem do pokoju obok i poprosiłem żonę, by możliwie szybko wybrała wszystkie nasze oszczędności i zamieniła na złoto oraz walutę. Gdy nieświadoma niczego córka podziwiała nasze wspólne dzieło, zadzwoniłem też do prawnika. Ten nie pozostawił wątpliwości: nie ma dla mnie szansy, nie ma litości.

A wszystko dlatego, że nasz narysowany dom miał zaokrąglone rogi prostokąta, okna wyglądały jak ikony z ekranu tabletu, a drzwi przypominały przycisk opcji cofania wyboru. A co gorsze, drzewo, które narysowaliśmy w ogrodzie, to była jabłoń. Jabłoń! Boże miłosierny, miej mnie w swojej opiece, kiedy prawnicy Apple "pod drzwiami staną i nocą / kolbami w drzwi załomocą"!

A teraz serio. Żartuję sobie z powodu wyroku w sprawie Samsung kontra Apple, ale wcale nie jest mi do śmiechu. To czarny dzień dla innowatorów, przedsiębiorców, a przede wszystkim obywateli. Każdy, kto ma dobry pomysł, musi mieć się na baczności: poluje na niego cała armia prawników opłacanych przez korporacje i tzw. trolli patentowych. Są gotowi wydusić z niego każdy grosz, jeśli miał czelność naruszyć interesy wielkich.

Robiąc interesy w Ameryce, trzeba opłacić się kancelariom, które ubezpieczą od ryzyka pozwu patentowego. Neapolitańska camorra wydaje się uczciwsza: wymuszający haracze nie udają dżentelmenów, a koszty działalności są podobne.

Wyrok w Kalifornii to także czarny dzień dla wymiaru sprawiedliwości, który wyraźnie stał się instrumentem protekcjonistycznej walki o "amerykańskie miejsca pracy". Adwokaci Apple nawet nie próbują tego ukrywać. Za granicą (w Europie i Azji) już zostało to potraktowane jako casus belli w nowej wojnie handlowej.

Jeszcze niedawno informatyka była miejscem, w którym wspaniałe idee znajdowały kształt i odbiorców z wyobraźnią, co przyczyniało się do zapierającego dech w piersiach postępu technicznego. Tak powstały: mikroprocesor, komputer osobisty, internet, smartfon. Ale gdzieś w tle odbywał się cały proces zawłaszczania tej pięknej idei poprzez patenty oraz prawa "autorskie" (które wcale nie służą autorom, dlatego używam cudzysłowu). Ustawy, których intencją była ochrona twórców, dzisiaj służą do zwalczania innowacyjności małych i dynamicznych, by przypadkiem nie zagrozili wielkim i ospałym. W efekcie informatyka staje się coraz bardziej polem cynicznej gry o utrzymanie interesów gigantów kosztem innowatorów oraz konsumentów.

I dlatego czasem myślę, że pora umierać.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200