Papierowe dowody

W życiu trzeba mieć nieraz niezłe papiery. Jednak w dzisiejszych czasach znacznie częściej przydaje się wiedza i technologiczne obycie aniżeli wygrzebany skądś papier - przynajmniej w tej komercyjnej a nie politycznej sferze naszej egzystencji.

W firmie zrobiła się awantura z powodu znikania danych. Znikanie danych to sprawa poważna, a pierwszym podejrzanym jest zawsze informatyk. W naszym przypadku Lokalny Informatyk.

"Dwa miesiące temu dane były a teraz ich nie ma" - piekliła się Magazynowa. "Sama wpisywałam do zespołów przynależne podzespoły i przypadające im ceny. A teraz co? Zespoły nie mają podzespołów i cen składowych, to jak wobec tego wycenić zespoły?" - Magazynowa gderała w dalszym ciągu. "Dane nie mogą ot tak sobie zniknąć. Jeśli były, to muszą istnieć na to jakieś dowody. A są?" - dedukował Lokalny. "No jasne, że są. Przecież ja to sama wprowadzałam. To jest najlepszy dowód" - Magazynowa wyraźnie szła w zaparte.

Wobec tej sytuacji Lokalny zobowiązał się sprawdzić wnętrze systemu informatycznego, jak to sam określił. A chodziło o to, że każda operacja manipulacji na podzespole była monitorowana i zapisywana w specjalnym logu, o czym użytkownicy oczywiście nie wiedzieli, bo nawet nie chcieli tego wiedzieć. Sprawdził więc logi, z których jasno wynikało, że wymienione zespoły nigdy w systemie nawet nie zaistniały. A więc ktoś tu kłamał: albo Magazynowa, albo oprogramowanie. Z całym szacunkiem, ale wszystko wskazywało na człowieka.

"Jak wykazała analiza, dane o podzespołach i ich wycena nigdy nie istniały w naszym systemie" - zawyrokował Lokalny w obecności Magazynowej i nie tylko. "Ale ja mam na to dowody! Wydruki mam!" - zarzekała się Magazynowa, po czym zaprezentowała raporty papierowe, na których czarno na białym były wydrukowane nazwy podzespołów oraz ceny. Wszyscy spojrzeli na Lokalnego jak na oszusta. A więc wydało się! Od zawsze podejrzewano Lokalnego o jakieś matactwa z tymi komputerami. Tymczasem Lokalny niewzruszony spojrzał na wydruk i po chwili namysłu rzekł: "ale te wydruki nie pochodzą z naszego programu". "No jak nie z naszego? W Wordzie to zrobiłam, tym który jest nagrany na naszych komputerach. To czyj on w końcu jak nie nasz?" - upierała się Magazynowa, wziąwszy się pod boki, jakby zaraz taniec ludowy jakiś miała odstawić przed publiką.

I znowu sprawdziło się, że papier jest cierpliwy i przyjmie wszystko. Co więcej, można na nim utrwalić rzeczy nieprawdziwe - te, których nie ma i nawet nigdy nie było.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200