Od podstaw

Już tylu ludzi zrobiło karierę dzięki komputerom. Często jednak w pogoni za sukcesem nie byli w stanie, mimo szczerych chęci, posiąść należytej wiedzy o zasadach działania tych urządzeń.

Już tylu ludzi zrobiło karierę dzięki komputerom. Często jednak w pogoni za sukcesem nie byli w stanie, mimo szczerych chęci, posiąść należytej wiedzy o zasadach działania tych urządzeń.

Wiadomo - pogoń za pieniądzem wymaga wielu wyrzeczeń, wyparcia się samego siebie, rezygnacji z rodziny i tak dalej. Niniejszym wydaje mi się celowe powstrzymanie, choć na moment, tej obłędnej gonitwy i zwrócenie uwagi na clou sprawy, czyli zasadę działania komputerów. Na naukę nigdy przecież nie jest za późno.

Komputery działają więc dzięki prądowi. Odkrycie elektryczności jest niewątpliwie najdonioślejszym dokonaniem czasów współczesnych, rangą porównywalnym z odkryciem ognia czy wynalezieniem koła. Włączając zasilanie w komputerze powodujemy, że prąd zaczyna płynąć w przewodach, docierając do układów scalonych. Układy te to po prostu tranzystory, które obecnie są mocno sprasowane. W fabrykach opanowali już dawno tę technologię - bierze się kilka milionów tranzystorów, włącza prasę hydrauliczną i sprowadza wszystko do objętości dużo mniejszej od pudełka zapałek. Za czasów lamp elektronowych nie było to możliwe - lampy były zbyt łatwo tłukące. Ale to jeszcze nie koniec.

W tych tranzystorach są elektrony i dziury. Jeśli przyłożymy napięcie, to ładunki te gnają jak kury do ziarna. Jeśli wyłączymy, przestają. I proszę sobie teraz wyobrazić, że te biedne elektrony robione są w konia miliony razy na sekundę. Każdy by się zdenerwował, prawda? Stąd też mamy awarie komputerów. W tym momencie najstosowniej byłoby wyjaśnić, kto też pogrywa sobie z elektronami i dziurami.

Otóż, pożal się Boże programiści. Oni mają swoje metody. Piszą programy, w których stale przywołują elektrony "cip, cip, cip...", na co elektrony reagują żywiołowo, bo któż byłby w stanie oprzeć się tak zachęcającym nawoływaniom. Niektórzy programiści postępują humanitarnie, jeśli tak można określić, nie przywołując elektronów nadaremnie. Piszą oni programy porządnie, bez błędów, stosując metody strukturalne lub - częściej obecnie - obiektowe. Niestety, wielu jest wśród programistów bałaganiarzy czyniących zamęt i powodujących, że elektrony czują się nadwerężone, co też nierzadko skutkuje awarią.

Innym istotnym zagadnieniem jest migracja elektronów poza układy macierzyste. I tak na przykład, aby wyświetlić obraz na ekranie, wymyślono wyrzutnię. Elektrony niesubordynowane są przekazywane do tzw. kompanii karnej, a stamtąd jako mięso armatnie, za pomocą działka, rozbryzgiwane na ekranie monitora. Na szczęście dla nas odbywa się to po stronie wewnętrznej ekranu. Pomyśleć jednak, ile elektronów musi zostać rozbryzganych w jednostce czasu, aby utworzyć obraz w miarę przyzwoitej jakości.

I to by było w zasadzie tyle, jeśli chodzi o podstawy. Mocno dla mnie niezrozumiały jest - jeśli można przy tej okazji dać wyraz swym powątpiewaniom - sposób rozmnażania się elektronów. Bo, że jakiś istnieje, nie ulega wątpliwości, gdyż jest tych elektronów coraz więcej.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200