Obywatele innej kategorii

Onegdajszy list Czytelnika z Piotrkowa Trybunalskiego uświadomił mi, jaka niecodzienna transformacja dokonuje się codziennie wokół nas. Otóż obywatele, dla których wygody trzeba komputeryzować Urzędy Skarbowe, gdyż mogliby źle policzyć ile mają zapłacić podatków, obywatele, dla których zakłada się centralną kartotekę pod nazwą PESEL, by nikt nie zapomniał jak się nazywa, obywatele, dla bezpieczeństwa których bada się każdy komputer. Otóż obywatele ci traktowani są jako szara, głupia masa, której trzeba pomagać i którą trzeba prowadzić za rączkę. Tymczasem, gdy tylko taki obywatel zostaje pracownikiem państwowym, to zaraz jego decyzje zaczynają być słuszne. On już wtedy wie, jak trzeba policzyć podatki, jakie informacje zbierać i jak zorganizować przetarg, by zakupić najlepszy sprzęt komputerowy. A więc coś, co jeszcze przed chwilą dla osoby prywatnej było problemem, może nawet zadaniem niemożliwym - nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zmienia się w optymalne rozwiązanie.

Onegdajszy list Czytelnika z Piotrkowa Trybunalskiego uświadomił mi, jaka niecodzienna transformacja dokonuje się codziennie wokół nas. Otóż obywatele, dla których wygody trzeba komputeryzować Urzędy Skarbowe, gdyż mogliby źle policzyć ile mają zapłacić podatków, obywatele, dla których zakłada się centralną kartotekę pod nazwą PESEL, by nikt nie zapomniał jak się nazywa, obywatele, dla bezpieczeństwa których bada się każdy komputer.

Otóż obywatele ci traktowani są jako szara, głupia masa, której trzeba pomagać i którą trzeba prowadzić za rączkę. Tymczasem, gdy tylko taki obywatel zostaje pracownikiem państwowym, to zaraz jego decyzje zaczynają być słuszne. On już wtedy wie, jak trzeba policzyć podatki, jakie informacje zbierać i jak zorganizować przetarg, by zakupić najlepszy sprzęt komputerowy. A więc coś, co jeszcze przed chwilą dla osoby prywatnej było problemem, może nawet zadaniem niemożliwym - nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zmienia się w optymalne rozwiązanie.

Jak to więc jest: może w instytucjach państwowych zatrudniają się tylko najlepsi i najmądrzejsi obywatele?! Ale jak w takim razie wytłumaczyć wieczne kłopoty finansowe państwa, które mimo wspaniałych ludzi oraz jeszcze lepszych komputerów nie potrafi przewidzieć, ile będzie procent inflacji, tzn. ile pieniędzy będzie musiało pożyczyć? Jak rozumieć wieczne problemy ZUS-u, który powinien, jak wszystkie instytucje ubezpieczeniowe, być fontanną, z której płynie gotówka? Jak pojąć niemożność zorganizowania przez państwo sprawnie działających przedsiębiorstw, takich jak stocznie, huty czy kopalnie, choć wszystkie narzędzia, w tym informatyczne, są w ręku decydentów?

Odnoszę wrażenie, że zapomnieliśmy już, dlaczego właściwie zostało zorganizowane państwo, dla kogo i po co. Bo przecież nie dla tych dwu milionów bezrobotnych, którym nie może dać pracy. Nie dla poszkodowanych przez los inwalidów, ludzi niesprawnych lub po prostu zagubionych. Bo zwykłego obywatela nikt nigdy nie zapytał, czy ma ochotę brać udział w tej całej zabawie.

A może by tak wreszcie zamiast referendum o konkordacie, aborcji, prywatyzacji i Bóg wie jeszcze co tam parlamentarzyści wymyślą, zorganizować referendum o tym, czy obywatele chcą być prowadzeni za rączkę. Skomputeryzowane przez Andrzeja Florczyka biura wyborcze z pewnością potrafią opracować dane w ciągu kilku dni. Wtedy dowiedzielibyśmy się, ilu obywateli chce w ogóle być obywatelami.

Gdybyśmy poszli dalej, to można by zastanowić się, czy nie należałoby wprowadzić statusu obywatela innej kategorii - nie powiem "drugiej", gdyż to określenie ma podtekst pejoratywny. Taki obywatel po zgłoszeniu się do organu państwowego oddawałby dowód osobisty, byłby wykreślany z rejestru PESEL i wszystkich innych baz danych, co pozwalałoby mu nie brać udziału w życiu państwa. A więc nie płaciłby podatków i nie służyłby w wojsku. Za to policja i armia nie pilnowałyby jego bezpieczeństwa, musiałby uiszczać myto na każdej drodze, płacić za lekarza z własnej kieszeni, ba, nie miałby prawa wybierać parlamentarzystów oraz prezydenta. Oczywiście nie miałby też paszportu, chcąc wyjechać za granicę musiałby więc starać się o tzw. paszport nansenowski. Nie korzystałby też z sądów, będąc człowiekiem poza prawem państwowym, choć jakieś prawo dla tej grupy ludzi należałoby stworzyć.

Jestem bardzo ciekaw, ilu Polaków zdecydowałoby się na wybranie statusu obywatela innej kategorii. Niestety, sądząc z liczby rodaków, którzy zdecydowali się wziąć sprawy w swoje ręcę, nie byliby oni większością. Czyżby obecny system państwowy był dyktatem biernej większości nad aktywną mniejszością???

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200