Na wstecznym biegu

Lokalny Informatyk, pomimo swej długoletniej praktyki zawodowej, ciągle daje się podejść przez jakieś nieprzewidziane okoliczności. Zdarzenia te należą do klasy nieprzewidywalnych, a więc zaskakujących nawet najtwardszych wyjadaczy.

Lokalny Informatyk, pomimo swej długoletniej praktyki zawodowej, ciągle daje się podejść przez jakieś nieprzewidziane okoliczności. Zdarzenia te należą do klasy nieprzewidywalnych, a więc zaskakujących nawet najtwardszych wyjadaczy.

W swoim prywatnym komputerze Lokalny ma dwa napędy do płyt kompaktowych: odtwarzacz DVD oraz nagrywarkę DVD. Przy takich zasobach kopiowanie nośników odbywa się szybko i skutecznie. Oczywiście kopiowane są tylko utwory legalne, a więc własne kompozycje muzyczne i filmy własnej produkcji Lokalnego. Nagrywarka jest całkiem nowym nabytkiem z opcją LightScribe, czyli możliwością malowania obrazków na awersie płyty. Ale nie w tym rzecz tym razem. Otóż, dnia pewnego Lokalny dostąpił zaszczytnego obowiązku skopiowania filmu, który to film pożyczyła szanowna małżonka od swej koleżanki. Ponieważ prawo autorskie zabrania tego rodzaju praktyk, stąd wiadomo było z góry, że mogą być kłopoty przy kopiowaniu. I rzeczywiście były.

Przy każdej próbie zainicjowania kopiowania program Nero oznajmiał, że jest zbyt mało miejsca do przeprowadzenia tej operacji. Wg niego, wymagane było jakieś 4GB, podczas gdy dostępne pozostawało 1, 5GB. Lokalny w głowę zachodził jak to możliwe, ale interpretacja wydawała się jednoznaczna. "Napęd jest nowy, więc wypada go przetestować, bo może szwankuje" - wywnioskował. Wyjął zatem z nowej paczki płytkę DVD i podłożył do testów. Coś w napędzie zaczęło brzęczeć, chrobotać i postęp żaden się nie wykonywał z tym testem. Następnie okazało się, że napęd nie chce otworzyć kieszeni - ani prośbą, ani groźbą. Lokalny zaczął komputerem telepać na boki, gdyż wydawało mu się, że to płyta ulokowała się jakoś tak nieszczęśliwie, blokując szufladkę. Jak się okazało, był bliski prawdy. Po tych zabiegach kieszeń z lekka się uchyliła, a Lokalny swym sokolim wzrokiem dostrzegł, że płytka leży jakoś ukośnie, a pod jednym z jej boków podpiera ją coś białego, jakby izolacja przewodu elektrycznego. Zaczął to wydłubywać i w końcu wyciągnął. Był to gąbkowy krążek, jakim zabezpieczone były płyty w nowym pudełku. "Jak mogłem to wpakować razem z płytą?" - Lokalny nie mógł darować sobie nieuwagi. W końcu okazało się, że wolnego miejsca było brak, ale na dysku twardym, podczas gdy w programie kopiującym była ustawiona opcja kopiowania przez bufor dyskowy.

Jak widać, nie brak takich dysków, których nie dałoby się zapchać, takich programów, które niejasno komunikują i takich informatyków, którzy nie wiedzą natychmiast, jak rozwiązać problem. Zupełnie inaczej niż w filmach.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200