Muzeum listu

"Jeśli napiszemy do kogoś list, włożymy w kopertę, zalepimy i zaadresujemy, a potem schowamy na stałe do szafy albo spalimy, to spłodzone przez nas dzieło nie będzie w gruncie rzeczy listem, ale utworem w formie listu.

"Jeśli napiszemy do kogoś list, włożymy w kopertę, zalepimy i zaadresujemy, a potem schowamy na stałe do szafy albo spalimy, to spłodzone przez nas dzieło nie będzie w gruncie rzeczy listem, ale utworem w formie listu.

Najbardziej udane z takich utworów wydawano nieraz w postaci książkowej, jak np. Heroidy, napisane w I wieku p.n.e. przez Owidiusza; był to zbiór fikcyjnych listów miłosnych mitycznych bohaterek. (...) List prawdziwy, jeśli nie jest oddany własnoręcznie adresatowi (jak np. umiłowanej dziewczynie przez nieśmiałego młodzieńca nie mającego odwagi wyrazić swych uczuć ustnie), stanowi zawsze element jakiejś państwowej lub społecznej organizacji łączności" - pisze w Opowieściach o rzeczach powszednich Władysław Kopaliński, które poczytuję ostatnio przed zgaszeniem światła. "W dzisiejszym świecie organizacja taka to instytucja państwowa, umożliwiająca każdemu, kogo stać na opłatę pocztową, wysłanie listu lub paczki jakiemukolwiek adresatowi w kraju czy zagranicą, z usprawiedliwioną doświadczeniem nadzieją, że przesyłka będzie doręczona zgodnie z przyjętymi normami szybkości, bezpieczeństwa i regularności. Chociaż spełniający swe zadanie list musi stanowić produkt rozwiniętej cywilizacji (nadawca musi umieć pisać, odbiorca - czytać, posłaniec - być godny zaufania i móc poruszać się po kraju względnie bezpiecznie), to przecież do niedawna jeszcze systemowi łączności pocztowej brakowało wielu posiadanych dziś zalet, a droga do ich osiągnięcia była trudna i długa". Pomyśleć, że żyjemy w czasach, które są początkiem przekreślania przez wieki doskonalonej poczty tradycyjnej. Że żyjemy w czasach, będących początkiem uśmiercania poczty tradycyjnej.

W tym roku napisałem dwa prywatne listy, napisałem na papierze piórem, włożyłem do koperty, zakleiłem, na poczcie (nazwa ta, jak pisze Kopaliński, warto to przypomnieć, bo niebawem będzie to odległa historia, pochodzi od punktów, w których przekazywali sobie korespondencję posłańcy w Cesarstwie Rzymskim, w ciągu jednej doby mogli przebyć do 290 kilometrów, a które nazywały się mansio posita - stacja ustanowiona, potem posita, następnie posta, od czego właśnie pochodzi nasza poczta), na której kupiłem znaczki, nakleiłem i listy wrzuciłem do skrzynki.

Każdego tygodnia czyszczę swą skrzynkę pocztową, innymi słowy wyrzucam otrzymane listy z komputera, w liczbie ok. tysiąca. Z tego tysiąca zostawiam listy dwa, a często jeden, choć najczęściej nie zostawiam żadnego. Pomyśleć, że listy otrzymywane na papierze skrupulatnie gromadziłem. Czyniłem tak dlatego, bo były ważne. Były czasy, w których na odpowiadanie na korespondencję poświęcałem trzy i więcej godzin dziennie. A z jakimi emocjami, z jaką radością, z jaką ciekawością otwierałem koperty. Myślę, że takie czasy już nie powrócą, że to były ważne i cenne czasy, że listy elektroniczne przez łatwość ich wysłania przybierają taką samą łatwą treść, że są tak samo szybkie, jak nieważne. Ciekawe jest też to, że choć mogą być nieograniczenie obszerne (jaka prostota w porównaniu z glinianymi tabliczkami), to są krótkie, zdawkowe, nie stawiają pytań (te, które stawiają, nie prowokują do prawdziwego myślenia), są bezmyślne wreszcie często i może uprzejme, z racji tego, że adresat raczył wstukać kilka słów. Bywają też ważne, ale gdzieś, myślę, zabrakło tych prawdziwych listów; listów, które budowały, popychały do przodu, zatrzymywały na chwilę, rozwijały.

Gdy czyta się historię listu u Kopalińskiego, trudno się nie dziwić, że współcześnie znana poczta znana jest od niedawna. Jej postać kształtowały na przestrzeni wieków imperia, cesarstwa (najdoskonalszy system zbudowano w Cesarstwie Rzymskim, później umiejętnie niszczony przez barbarzyńców). Sztafety posłańców, niewolnicy, gołębie pocztowe, gliniane tabliczki, papirus, listy dymne też mają swe miejsce w historii - wszystko to wskazuje na wielkie znaczenie wymiany korespondencji. Aż nagle dane nam zostało kolejne narzędzie, wymarzone narzędzie do wymiany korespondencji, a wraz z nim obserwujemy śmierć mającej takie znaczenie tradycyjnej korespondencji. Może wpływ na to ma charakter tego narzędzia, jednak jest to pozorne wytłumaczenie. Jest tak, ponieważ to my się zmieniliśmy.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200