Monopol informatyczny

Nikt nie dowiódł istnienia żadnego kartelu1 informatycznego, chociaż plotki o różnych przetargach jednoznacznie to sugerują. Na dodatek informatycy nawołują do stworzenia kartelu, przy czym chyba chodzi o zmylenie Urzędu Antymonopolowego. Ładnie. Computerworld nawołuje do łamania prawa :-). Z treści przewrotnego artykułu Jakuba Chabika wyraźnie wynika, że chodzi o typowy cech lub syndykat.

Nikt nie dowiódł istnienia żadnego kartelu<sup>1</sup> informatycznego, chociaż plotki o różnych przetargach jednoznacznie to sugerują. Na dodatek informatycy nawołują do stworzenia kartelu, przy czym chyba chodzi o zmylenie Urzędu Antymonopolowego. Ładnie. Computerworld nawołuje do łamania prawa :-). Z treści przewrotnego artykułu Jakuba Chabika wyraźnie wynika, że chodzi o typowy cech lub syndykat.

Tak naprawdę, autor nic nowego nie wymyślił. Po prostu zgrabnie przedstawił swoją wizję naszych praktyk wobec użytkowników.

Zaproponował następnie pewne uporządkowanie tego bałaganu i nadanie mu podstaw prawnych. Innymi słowy, autor przedstawił wizję, jaką ma wielu z nas, wychowanków socjalistycznej szkoły. Może chodziło o cech (stowarzyszenie rzemieślników, przedsiębiorców i innych osób mających podobne interesy, którego celem jest wzajemna pomoc i ochrona), a może o syndykat.

Ojcem syndykalizmu, czyli rewolucyjnego ruchu związkowego, był Karol M. Jego następcy przez dziesiątki lat skutecznie trzymali związki zawodowe za buzię. Do czasu. Pojawiła się S., która za cel przyjęła nadzór m.in. nad rządem i wszelką działalnością z wyłączeniem informatyki. Teraz, gdy na czele S. i głównego stronnictwa koalicji tworzącej rząd stoi Doktor Nauk Technicznych i Informatycznych, osiągnęliśmy najwyższy szczebel rozwoju, o czym marzył Karol M. i jego uczeń Włodzimierz L. Im nie mogło się to udać, gdyż nie byli informatykami. Przywódca natrafił jednak na poważną barierę rekursywnej samokontroli. Podejrzewam, że prawdziwym autorem pomysłu stworzenia kartelu informatycznego jest On.

A może wielki przywódca ma jakiś wspaniały sposób na przerwanie naszej niemocy, nieszczęść, niegodziwości, których korzeni należy doszukiwać się w tzw. minionym systemie? Bzdura. Przecież my nie robimy nic innego, tylko kopiujemy to, co było i jest, "udoskonalamy i optymalizujemy" to, co jest. Ile systemów informatycznych jest kopią bezsensownych procedur, wykonywanych kiedyś przez niewykwalifikowanych pracowników? Kto nie przystał na rozwiązanie, którego jedynym uzasadnieniem jest to, że tak zawsze było? Do tego brakuje nam jeszcze powrotu instytucji, które zapewnią, że będzie kompetentnie, uczciwie i najbardziej optymalnie. Prokuratoria Generalna, gimnazja, rogatywki, drakońskie prawo, granatowa policja itd. ... nie uczynią naszego Państwa bardziej nowoczesnym. Nawet jeśli wszędzie posadowimy tony najnowocześniejszej techniki informacyjnej.

To prawda, że informatyka jest jedną z kluczowych profesji przełomu tysiącleci. Jest też prawdą, że komputery nie zmieniają świata. Zmieniają go ludzie mniej lub bardziej sensownie. Gdy mają rewolucyjne wizje, nie obejdą się bez komputerów. Trudno przewidzieć, jakie będą skutki niektórych zastosowań techniki informacyjnej. Jeśli założymy nieograniczone panowanie merytokracji informatycznej, możemy liczyć na nieograniczony napływ tabunów inteligentnych wariatów. Zoptymalizują nam życie, że aż się go zacznie odechciewać.

Jedyna nadzieja w księgowych. Jeśli oni stworzą syndykat i położą areszt na kasę dla syndykatu informatyków, unikniemy zagrożenia. Pozostaną nam wówczas dwa wyjścia: wracać na drzewa albo zacząć się uczyć i skończyć z mrzonkami. Byle nie powstał syndykat nauczających historii.

<hr size=1 noshade><sup>1</sup> Pod pojęciem kartelu należy rozumieć organizację producentów, której celem jest podział rynku, regulowanie produkcji i ustalanie cen.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200