Mąż i żona

Marzę o dniu, kiedy zobaczę w ogłoszeniach o pracy następujące zdania: ''Dynamiczna, renomowana firma z kapitałem zagranicznym szuka kandydatów do pracy. Zapewniamy pracę nad poważnymi przedsięwzięciami informatycznymi, w młodym, dynamicznym zespole, wymagającą dużej samodyscypliny oraz wysokich umiejętności interpersonalnych. Idealny kandydat powinien wykazać się nieznajomością przynajmniej trzech języków programowania oraz niechęcią do analizy i projektowania przy użyciu metodyki RUP i notacji UML. Dodatkowo, wskazany jest absolutny brak doświadczenia w bazach danych Oracle oraz SQL Server. Certyfikaty poświadczające kompetencje z systemów operacyjnych Windows oraz Unix są kompletnie niepożądane. Osobom mogącym się wykazać ww. niekompetencjami oferujemy ciekawe wyzwania zawodowe oraz atrakcyjne wynagrodzenie. List motywacyjny oraz CV prosimy...''

Marzę o dniu, kiedy zobaczę w ogłoszeniach o pracy następujące zdania: ''Dynamiczna, renomowana firma z kapitałem zagranicznym szuka kandydatów do pracy. Zapewniamy pracę nad poważnymi przedsięwzięciami informatycznymi, w młodym, dynamicznym zespole, wymagającą dużej samodyscypliny oraz wysokich umiejętności interpersonalnych. Idealny kandydat powinien wykazać się nieznajomością przynajmniej trzech języków programowania oraz niechęcią do analizy i projektowania przy użyciu metodyki RUP i notacji UML. Dodatkowo, wskazany jest absolutny brak doświadczenia w bazach danych Oracle oraz SQL Server. Certyfikaty poświadczające kompetencje z systemów operacyjnych Windows oraz Unix są kompletnie niepożądane. Osobom mogącym się wykazać ww. niekompetencjami oferujemy ciekawe wyzwania zawodowe oraz atrakcyjne wynagrodzenie. List motywacyjny oraz CV prosimy...''

Zaraz, chwileczkę - powie ktoś. Sam przecież pisałem w tym miejscu, w felietonie "Dziewica z odzysku" (CW 23/2005) o swojej niewierze w umiejętność zarządzania informatyką przez osoby, które nie mają elementarnego rozumienia technologii. Naraziłem się zresztą paru Czytelnikom, co łatwo zauważyć czytając komentarze pod felietonem w serwisie Computerworld Online. Czyżbym więc zmienił zdanie, przychylając się do zdania krytyków?

Niezupełnie, i już wyjaśniam dlaczego. Od dawna wiemy już, że każde wdrożenie systemu informatycznego powiązane jest z większą lub mniejszą zmianą procesów biznesowych, struktur i kultury organizacji. Taką zmianę też trzeba przeprowadzić starannie, z dobrym planem, synchronizując poszczególne działania, stale monitorując postęp oraz nieustannie zarządzając ryzykiem. Brzmi znajomo? Tak - to "druga strona" projektu informatycznego.

Zwykle do projektu, w którym strona technologiczna jest równie ważna co organizacyjna, wynajmuje się specjalistę, który zna się zarówno na informatyce, jak i zarządzaniu. Jest to dobry pomysł, pod dwoma wszakże warunkami. Pierwszym, że projekt jest na tyle nieduży, by jedna osoba mogła podołać całości zadań zarządczych. Drugim, że ma się sporo pieniędzy na pensję dla takiego lidera.

Proponuję, by do prowadzenia takich projektów wynajmować parę: lidera organizacyjnego oraz informatycznego. Każde ma swój obszar działania, każde ma swoje kompetencje, każde ma swoją specyfikę pracy oraz narzędzia i metody. Jednocześnie sukces jednego z tej pary jest całkowicie uzależniony od sukcesu tego drugiego. Organizacja nieprzygotowana na przyjęcie gotowego systemu jest równie bezużyteczna co firma, w której wszystko zostało przygotowane do informatyzacji, tylko system się nie pojawił. Największe ryzyko dla takiego "małżeństwa projektowego" to pokrywanie się obszarów kompetencji oraz ewentualne przekonanie, że jedno lepiej zna się na tym, czym zajmuje się to drugie. Nie brak aroganckich informatyków, którzy chcą przebudowywać organizację, nie będąc do tego przygotowanymi. Ale niestety znacznie większą zmorą są osoby uważające się za specjalistów od technologii, bo napisały bazę w FoxPro albo stworzyły internetową stronę zespołu muzycznego siostry szwagra. Niedobrane małżeństwo to nieustające tarcia i niemal pewna porażka, zaś dobrane to szczęście i sukces - i tak też jest w projekcie, który ma swój wymiar organizacyjny i informatyczny oraz dwoje liderów.

"Małżonka" dla lidera informatycznego szukałbym więc najchętniej przez hipotetyczne ogłoszenie zacytowane w pierwszym akapicie tego felietonu. I pojawienie się takich ogłoszeń uznam za przejaw dojrzałości organizacji we wdrażaniu projektów informatycznych.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200