Maria i Jan

Spędziłem niedawno wieczór w towarzystwie znajomych architektów. Jan zajmuje się bardziej projektowaniem instalacji wewnątrzdomowych, podczas gdy Maria konstruuje różne typy domów. Oboje zaczynali karierę zawodową kilkanaście lat temu, gdy wyobraźnię architektów pętały "ideologiczne wytyczne" płynące z odpowiednich wydziałów KC. W wyniku tego w całej Polsce powstawały słynne domy-kubiki oraz żelbetowe koszmary z wielkiej płyty. Myśl architektoniczna, inżynierska i naukowa najczęściej sprowadzała się przez długie lata do powielania kilku zatwierdzonych wzorów.

Spędziłem niedawno wieczór w towarzystwie znajomych architektów. Jan zajmuje się bardziej projektowaniem instalacji wewnątrzdomowych, podczas gdy Maria konstruuje różne typy domów. Oboje zaczynali karierę zawodową kilkanaście lat temu, gdy wyobraźnię architektów pętały "ideologiczne wytyczne" płynące z odpowiednich wydziałów KC. W wyniku tego w całej Polsce powstawały słynne domy-kubiki oraz żelbetowe koszmary z wielkiej płyty. Myśl architektoniczna, inżynierska i naukowa najczęściej sprowadzała się przez długie lata do powielania kilku zatwierdzonych wzorów.

Dopóki tak się działo, Maria i Jan nie mieli szans na wykorzystywanie narzędzi informatycznych. Po prostu nie były im potrzebne. Wystarczał suwak logarytmiczny, a co bardziej ambitnym kalkulatory inżynierskie. Cała rzecz sprowadzała się do poukładania cementowych płyt, jak klocków Lego oraz sprawdzenia czy całość się nie zawali. Oczywiście komputer przydałby się i wtedy. Rozsądni ludzie przeliczają jednak zainwestowane pieniądze na efekty, które mają one przynieść. Moi architekci są ludźmi rozsądnymi.

Rok 1989 odmienił życie Marii i Jana. Trzeba zaznaczyć, że są oni ludzmi pracowitymi, którzy po gorących apelach Pana Prezydenta zapragnęli "wziąć swój los w swoje ręce". Taką szansę stworzyła możliwość działania w prywatnym zespole projektowym oraz zwiększający się napór chętnych do stawiania własnych, wymarzonych domów. Od tego momentu zaczyna się kontakt moich znajomych z metodami projektowymi wspomaganymi komputerowo. Droga do informatyki użytkowej była typowa. Od pewnego momentu zbyt wiele pracy i za mało czasu, aby można było sobie poradzić w tradycyjny sposób. Więc decyzja podjęta! Przygotowanie odpowiedniego kącika w domu. Kupno komputera osobistego, który doradzili bardziej doświadczeni znajomi fachowcy pracujący w branży. Pamiętny dzień instalacji, nabożne skupienie i paraliżujący strach, żeby czegoś nie zepsuć. Wgranie programów skopiowanych od życzliwych przyjaciół po fachu. Wreszcie żmudne, samotne przebijanie się, najczęściej bez żadnej dokumentacji, przez gąszcz funkcji realizowanych czasem przez bardzo złożone oprogramowanie.

Dzisiaj Maria i Jan pracują z różnymi programami, które służą im do realizacji najrozmaitszych celów - poczynając od obliczeń inżynierskich, poprzez prowadzenie własnego biznesu, a kończąc na projektowaniu dwu- i trójwymiarowym. Uważam że odnieśli sukces, którego tak wszyscy pragniemy. Są zwykłymi ludźmi, którzy wkładając wiele pracy nauczyli się używać narzędzi informatycznych dla własnych celów. Nie są jednak całkowicie zadowoleni. Starałem się dociec dlaczego.

Przyczyna jest chyba prosta. Maria i Jan, mimo że mają już pewne doświadczenie, nie potrafią do końca ocenić użyteczności programów, które mają. Składa się na to kilka powodów. Przede wszystkim brak czasu, aby programy metodycznie rozgryzać. Nie zawsze dysponują odpowiednią dokumentacją. Najczęściej opierają się na przekazie ustnym ludzi bardziej doświadczonych. Jeśli natrafią na jakieś trudności w użytkowaniu oprogramowania wiele czasu zajmuje im ich rozwiązanie. Nie potrafią też odpowiedzieć na pytanie ogólne: czy programy, zwłaszcza wspomagające projektowanie, są właśnie tymi najbardziej dla nich efektywnymi. Czy mają się do kogo zwrócić ze swoimi problemami? Okazuje się, że nie.

Szanowni czytelnicy! Musimy zdać sobie sprawę z tego, że coraz więcej osób znajduje się w takiej sytuacji. Są to zwykli ludzie, którzy po prostu chcą za pomocą komputera lepiej pracować w swoim zawodzie. Na razie tacy ludzie jak Maria i Jan są sami oraz zagubieni. Czas najwyższy próbować im pomóc. Proponuję więc szybkie tworzenie instytucji doradztwa informatycznego, do których mogliby zwracać się specjaliści różnych zawodów. Jestem przekonany, że informatyka w Polsce będzie się rozwijać i upowszechniać przede wszystkim za sprawą Marii oraz Janów. Jeśli im będziemy pomagać i tworzyć infrastrukturę telematyczną dla ich potrzeb, to będzie coraz lepiej. Jeśli natomiast informatycy w Polsce będą zamieniać się w biurokratów skupionych na miłości własnej i dbających bardziej o kolejne, tworzone przez siebie organizacje, to proces informatyzacji społeczeństwa będzie bardzo powolny.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200