Listy
- 05.10.1998
Z rozbawieniem, ale i ze smutkiem czytuję różne nowinki, o których piszecie - i chwała wam za to, bo przynajmniej wiem, jak gdzie indziej traktuje się klienta - omawiające nowe strategie firm, znaczących firm. Dzięki temu wiem też, jak traktowany jest polski rynek, a przez to jedna z jego połówek: użytkownicy.
Z rozbawieniem, ale i ze smutkiem czytuję różne nowinki, o których piszecie - i chwała wam za to, bo przynajmniej wiem, jak gdzie indziej traktuje się klienta - omawiające nowe strategie firm, znaczących firm. Dzięki temu wiem też, jak traktowany jest polski rynek, a przez to jedna z jego połówek: użytkownicy.
Rozbawienie takie wzbudziło we mnie ostatnio doniesienie, że Oracle (to tylko jeden z przykładów) ma zamiar (w Stanach Zjednoczonych już ponoć zaczyna to robić) udostępniać swoje aplikacje na zasadach outsourcingu (Computerworld nr 34/98). W ślad za nim mają pójść inni wielcy producenci, ale żaden z nich w Polsce. Za dwa, trzy lata, jeśli koncepcja się sprawdzi, może pomysł zostanie zrealizowany i u nas.
Czasami sobie myślę - z żalem - że może by tak w Polsce zaproponowano coś, co następnie przyjmie się gdzie indziej. "Polacy nie gęsi...", ale czy tylko już swój język mamy...
Antoni Dyrc
Poznań
Interesujące serwisy w Internecie
Witryn WWW w Internecie nikt nie jest w stanie zliczyć, dlatego w dobie przewagi mediów drukowanych nad Internetem bardzo pomocne jest wskazywanie ciekawych miejsc w sieci. Od pewnego czasu znajduję opisy interesujących stron WWW w Computerworldzie, z uwzględnieniem ważnych kwestii technicznych i organizacyjnych przy ich funkcjonowaniu. Chciałbym jednak, aby takich ciekawych miejsc było więcej o polskiej stronie Internetu, a na pewno chciałbym - jeśli się już znajdą - aby je prezentowano i opisywano.
Antoni Zakrzański
Warszawa
Ne puero gladium
W felietonie "Ne puero gladium" (Computerworld nr 34/98) Piotr Kowalski dotknął ważnego problemu styku informatyków pracujących w przedsiębiorstwach i informatyków pracujących w firmach komputerowych. Niestety, często doświadczam tego typu spotkań i muszę stwierdzić, że fale porozumienia moje i informatyków przychodzących z zewnątrz rozmijają się. Z mojej oceny sytuacji wynika, że zbyt często różnią się nasze interesy. A interesem dla nas wspólnym powinien być interes użytkownika. Tymczasem schodzimy często - za często - do poziomu pieniędzy: ktoś chce koniecznie sprzedać, ktoś nie bardzo ma ochotę kupić. Inne sprawy w tym momencie zupełnie się nie liczą.
Do czasu, gdy mnie i mojemu koledze z zewnątrz nie będzie wspólnie zależało na tym, aby zadowolony był nasz wspólny klient - użytkownik informatyki w mojej firmie, nie można spodziewać się, że nasza współpraca będzie się dobrze układała. Jest nadzieja, że rosnąca konkurencja pobudzi nas obu do zmiany sposobu myślenia.
Jarosław Spodeń
Warszawa