Komputerowo wspomagana biurokracja

Siedzę sobie w jednej z kafejek internetowych. Wprowadziłem właśnie 10-cyfrowy numer mojego biletu i czekam na odpowiedź serwera indyjskich kolei. Niestety, od tygodnia status bez zmian: ''WL/1 i WL/2''.Właściciel kafejki, widząc moją zmartwioną minę, pociesza: ''Nie martw się, jutro na pewno będzie potwierdzony''. Wyciąga z szuflady plik swoich biletów. "Patrz, wszystkie mam Waiting List powyżej 50. pozycji. Jestem pewien, że najdalej na 6 godzin przed odjazdem wszystkie będą potwierdzone''.

Siedzę sobie w jednej z kafejek internetowych. Wprowadziłem właśnie 10-cyfrowy numer mojego biletu i czekam na odpowiedź serwera indyjskich kolei. Niestety, od tygodnia status bez zmian: ''WL/1 i WL/2''.Właściciel kafejki, widząc moją zmartwioną minę, pociesza: ''Nie martw się, jutro na pewno będzie potwierdzony''. Wyciąga z szuflady plik swoich biletów. "Patrz, wszystkie mam Waiting List powyżej 50. pozycji. Jestem pewien, że najdalej na 6 godzin przed odjazdem wszystkie będą potwierdzone''.

Jeśli ktoś chciałby rozpracować, jak działa przydział miejsc i skąd się biorą Waiting Listy, musiałby rozpoznać system podziału miejsc w pociągu na pule. Pula dla turystów, dla parlamentarzystów i bojowników o wolność, dla stacji o wyższym i niższym priorytecie, dla sytuacji wyjątkowych i kto wie jeszcze jakie.

Na kilka godzin przed odjazdem pociągu na stacji wywieszane są listy miejsc przydzielonych pasażerom z Waiting Listy. Przed wejściem do każdego wagonu - przyklejony wykaz wszystkich pasażerów uprawnionych do podróży. Kolejny taki wykaz ma oczywiście konduktor. Na każdym z nich nazwiska, płeć i wiek pasażerów oraz numer biletu, na podstawie którego można ustalić dokładną trasę podróży. Takie pojęcie, jak ochrona danych osobowych tutaj w ogóle nie funkcjonuje. Doskonale natomiast funkcjonuje segregacja płci. Oprócz osobnych toalet kobiety mają tutaj również oddzielne poczekalnie, osobne wagony w kolejkach podmiejskich (w dalekobieżnych podróżują u boku mężów) i wydzielone kolejki po bilety. W tym ostatnim akurat niczym nie ustępują miejsca zagranicznym turystom.

System rezerwacji jest oczywiście skomputeryzowany. Obudowany jest jednak całkiem sporą papierologią. Kupując bilet, wypełniasz formularz wpisując pieczołowicie wszystkie dane, które potem wydrukują i wywieszą na stacji i w pociągu. Ponadto podajesz adres zamieszkania (czytaj: adres hotelu) i uroczyście się pod tym podpisujesz. Wszystkie rubryki muszą być wypełnione. Gdy na jednej z tranzytowych stacji nie podamy adresu, nasz formularz zostaje odrzucony. Zamiast tłumaczyć, że jesteśmy akurat w trakcie podróży i aktualnie nigdzie nie jesteśmy zameldowani, na bieżąco wymyślamy nazwę hotelu, wpisujemy z hinduska brzmiącą nazwę ulicy i... kupujemy bilet.

Decydując się na kupno biletu w kasie dla turystów, musimy być przygotowani na zwiększoną dawkę formalności. Choć nie przewidują tego żadne rubryki, musimy podać wszystkie dane z paszportu, włączając w to niekiedy i numer wizy. Ponadto - jeśli taki jest humor kasjera - trzeba okazać kwit wymiany pieniędzy w oficjalnym kantorze. Jeśli chcemy oddać bilet, rezygnując z podróży, nie wystarczy go po prostu zwrócić. Musimy znowu skrupulatnie wypełnić dokładnie taki sam formularz. Każda operacja w kasie musi mieć papierową podkładkę.

Jeszcze nie tak dawno temu w miejscach zdominowanych dzisiaj przez Web-rozwiązania królowało oprogramowanie, które nazwałbym systemami typu CAB (Computer Aided Bureaucracy) - taka nie istniejąca kategoria, określająca pewien etap rozwoju informatyki i jej zastosowań. I jeśli miałbym do czynienia tylko z internetową witryną indyjskich kolei, z pewnością nigdy bym nie pomyślał o ich systemie w tych kategoriach. Ciekawe, ile jeszcze takich CAB-ów kryje się w Internecie?

Indie, Grand Trunk Chennai Delhi Express

7 grudnia 2000 r.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200