Komputer w solarium

Kiepską mam pamięć do twarzy, toteż i tej twarzy zupełnie nie potrafię przywołać z pamięci. Widzę za to szczupłą sylwetkę w satynowym, biurowym kitlu, zimą docieplanym krótką kufajką bez rękawów. Nigdy się nie uśmiechała i nic poza ''dzień dobry'' i ''do widzenia'' nie mówiła. Zajęcie swe zawsze wykonywała z powagą i niemal przesadną starannością. A polegało ono niezmiennie na rozkręcaniu słuchawek telefonicznych, oczyszczaniu mikrofonu i właściwej słuchawki oraz przetarciu wszystkiego, łącznie z obudową, środkiem dezynfekującym, którego zapach czuło się potem w trakcie rozmów przez kilka dni.

Kiepską mam pamięć do twarzy, toteż i tej twarzy zupełnie nie potrafię przywołać z pamięci. Widzę za to szczupłą sylwetkę w satynowym, biurowym kitlu, zimą docieplanym krótką kufajką bez rękawów. Nigdy się nie uśmiechała i nic poza ''dzień dobry'' i ''do widzenia'' nie mówiła. Zajęcie swe zawsze wykonywała z powagą i niemal przesadną starannością. A polegało ono niezmiennie na rozkręcaniu słuchawek telefonicznych, oczyszczaniu mikrofonu i właściwej słuchawki oraz przetarciu wszystkiego, łącznie z obudową, środkiem dezynfekującym, którego zapach czuło się potem w trakcie rozmów przez kilka dni.

No i stało się, że kiedyś pani ta po prostu przestała przychodzić, czego zrazu nawet nie zauważyliśmy. Co gorzej - nikt potem już się tym, co ona robiła, nie zajmował.

Nie przypominałbym tego, gdyby nie różne serwisy internetowe, które od kilku tygodni co kilka dni przynoszą świeżą wiadomość o zagrożeniach ze strony drobnoustrojów żyjących na miejscach pracy wyposażonych w komputery.

W pierwszej chwili pomyślałem - ot, znowu ktoś chce coś sprzedać, więc najpierw, wojennym zwyczajem, stosuje artyleryjskie przygotowanie natarcia, czyli stara się wywołać psychozę zagrożenia, po czym ludzie sami rzucą się kupować, bądź domagać się tego od swych pracodawców.

Opisy owe musiały być szczególnie sugestywne, skoro ja sam, uważający się za bardzo odpornego na wszelką reklamę, a reklamę podstępną w szczególności, zacząłem jakby staranniej myć ręce. Nie wiem zresztą czy to zjawisko dotyczy wszystkich, ale moje ręce mają taką właściwość, że gdy dotkną, przez przypadek czy z konieczności, miejsca, którego czystość wydaje się wątpliwa, punkt takiego dotknięcia na ręce uraża niczym oparzenie i powoduje poczucie sporego dyskomfortu.

Wracając jednak do naszego głównego wątku - z opublikowanych niedawno rezultatów badań wynika, że liczba bakterii mogących być źródłem chorób, jakie można znaleźć na stanowiskach pracy, bije pod tym względem miejsca, gdzie oczekiwać można by tego bardziej.

Gdy przyjrzeć się liczbom, najbardziej zaskakuje to, że najczystsze pod tym względem z badanych miejsc okazały się siedzenia toalet, gdzie liczba znalezionych bakterii, odniesiona do jednostki powierzchni, była 500 razy mniejsza, niż na telefonicznej słuchawce. W dalszej, po telefonie, kolejności szła sama powierzchnia biurka (400 razy), klawiatura (65 razy) i mysz (35 razy).

Po zastanowieniu jednak, wyniki te nie powinny dziwić, bo o czystość toalet przecież dba się (na ogół) szczególnie, stosując któreś z licznych dostępnych środków chemicznych. Ścierana co i raz niedbale z kurzu powierzchnia biurka wydaje się zawsze czysta, podobnie jak mysz czy klawiatura.

Pomyślałby kto, że ten felieton ma dać początek swoistej kategorii felietonów sponsorowanych, czyli takich, które, mniej lub bardziej nachalnie, próbują promować jakieś produkty. Otóż - drodzy czytelnicy - wcale tak nie jest. Przed pisaniem sprawdziłem kilka ofert i cenników, a także dzwoniłem do kilku znanych sklepów z komputerami. Wszędzie mają przeróżne specyfiki czyszczące, ale nic nie potrafią powiedzieć o ich własnościach dezynfekujących.

Każdy przyzna jednak, że naprawdę największy problem jest z klawiaturą, do zakamarków której naprawdę trudno dotrzeć. Stąd jedynym realnie skutecznym sposobem wydaje się w tym przypadku naświetlanie silnym ultrafioletem.

A z tego wynika, że najlepiej co jakiś czas zanieść klawiaturę na długą sesję do solarium. Chyba, że, jak pewien znajomy, który ignorując te niebezpieczeństwa od nowa niejako zdefiniował kategorię komputerów osobistych stwierdzając: "Mój komputer i moje bakterie. I - jak kto chce - to wirusy też".

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200