Komputer w rękach rządu

Pytania do rządu można stawiać trafnie, odważnie i w nieskończoność. Trudniej z uzyskaniem odpowiedzi, czego dowiodła zorganizowana przez redakcję Computerworld konferencja "Jakie państwo, taka informatyka".

Pytania do rządu można stawiać trafnie, odważnie i w nieskończoność. Trudniej z uzyskaniem odpowiedzi, czego dowiodła zorganizowana przez redakcję Computerworld konferencja "Jakie państwo, taka informatyka". Spotkanie, które zgromadziło przedstawicieli rządu i kilkudziesięciu szefów firm teleinformatycznych, pokazało problemy: nie ma strategii informatyzacji państwa, nie ma też dialogu między stroną rządową a przedstawicielami sektora nowoczesnych technologii. A być może najważniejsze: nie ma dialogu strony rządowej ze społeczeństwem na temat jego zapotrzebowania na usługi informacyjne.

Sektor IT może walczyć o małe kawałki tortu na rynku zamówień publicznych, ale może też lobbować za takim rozwojem państwa, by techniki informacyjne odgrywały w nim bardzo ważną rolę" - przekonywał Józef Orzeł, prezes Polskiego Forum Społeczeństwa Informacyjnego. "Unia Europejska zdążyła stworzyć eEurope, my powinniśmy też pomyśleć o takim modelu państwa, w którym techniki informacyjne zajmą ważne miejsce z korzyścią dla społeczeństwa". Tymczasem nowo ustanowionemu działowi administracji rządowej "informatyzacja" wciąż brakuje lidera. "Kto będzie polskim Alem GoreŐem?" - pytał retorycznie Jerzy Kalinowski, wiceprezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji.

Jednakże, dopóki sektor teleinformatyczny się nie wzmocni, szukanie polskiego Ala GoreŐa nie ma, zdaniem Józefa Orła, szans powodzenia. Skuteczniejsze może się okazać odpowiednie umoco- wanie odpowiedzialnego za rozwój społeczeństwa informacyjnego ministra w strukturach rządu. Musi on mieć możliwość podejmowania decyzji w najważniejszych sprawach dla państwa.

Cieszy fakt, że werbalnie ministrowie rządu Leszka Millera, goście konferencji, opowiadają się za wykorzystaniem cyfrowych technik informacyjnych i telekomunikacji w zarządzaniu państwem oraz gospodarce. Twierdzą też, że rozwój cywilizacyjny stawia przed sprawującymi władzę zadanie opracowania długofalowej strategii rozwoju sektora IT oraz wykorzystania technik informacyjnych w różnych obszarach życia publiczne- go. Dla dobra państwa i jego obywateli trzeba koordynować pojedyncze, rozproszone działania z tego zakresu, podejmowane przez pojedyncze osoby, departamenty lub urzędy. "Dobrze wiedzieć, w którym kierunku wszyscy zmierzają" - mówił Krzysztof Heller, podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury. - "Indywidualne działania powinny mieć jeden uzgodniony cel". Na tym jednak wiedza polityków i urzędników się kończy. Nie byli w stanie przedstawić konkretnych projektów działań, przedsięwzięć, programów i rozwiązań. Wygląda na to, że najbardziej sprecyzowany wymiar mają obecnie prace nad tworzeniem infrastruktury dla wprowadzenia ustawy o podpisie elektronicznym uchwalonej w poprzedniej kadencji.

"Informatyzacja administracji i życia publicznego jest sprawą tak ważną, że nie można jej oddać w ręce informa- tyków" - stwierdził Jacek Uczkiewicz, podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów, generalny inspektor informacji finansowej. Kto zatem miałby to zrobić? Z ust ministrów nie padła konkretna odpowiedź. Czyż nie jest to jednak rola rządu i sprawujących władzę polityków? Ci, jak się okazuje, nie mają ani pomysłu, ani wyobrażenia, jak się do tego zabrać. Może więc informatyzacji jako niezwykle ważnej dla kraju sprawy nie należy oddawać również w ręce polityków? "Rząd USA nie ma w tym względzie żadnej polityki gospodarczej, ale branża IT rozwija się znakomicie. Po prostu rynek wszystko reguluje sam" - dobitnie podkreślił Jacek Duch, członek zarządu Prokom Software SA.

Pieniądze za programy

Firmy działające w branży teleinformatycznej oczekują od rządu przede wszystkim przedstawienia klarownej strategii działania i najważniejszych celów do osiągnięcia. "Powinna być ogólna, spinająca wszystkie pomysły wizja" - mówił Sławomir Chłoń, prezes zarządzający ComputerLand SA. Zgodził się z nim minister Krzysztof Heller: "Z jej wypracowaniem nie należy jednak czekać aż do lipca, kiedy ruszy nowy dział informatyzacja. Trzeba zająć się nią już dzisiaj, by nie tracić czasu".

Od powstania tej wizji uzależnione jest zaangażowanie własnych funduszy sektora IT w Polsce w realizację konkretnych projektów. "Że nie ma pieniędzy to zarazem prawda i nieprawda" - tłumaczył Sławomir Chłoń. - "Nie ma ich fizycznie w budżecie państwa, ale w ogóle w kraju są". Do ich uruchomienia byłaby potrzebna m.in. ustawa o outsourcingu. "Większość systemów IT w administracji na świecie działa w outsourcingu" - przekonywał Sławomir Chłoń. Uchwalenie stosownej ustawy w Polsce odblokowałoby, jego zdaniem, współpracę między firmami a administracją. "Wtedy pieniądze się znajdą" - deklarował Sławomir Chłoń. Tak jak operatorzy sieci komórkowych znaleźli fundusze na licencje UMTS, tak teraz firmy informatyczne, według opinii prezesa Chłonia, mogłyby znaleźć odpowiednie środki na realizację projektów w administracji publicznej. "Muszą być jednak jasne, długoterminowe reguły gry" - uzupełniał Jerzy Kalinowski. - "Wtedy firmy będą mogły łatwiej przygotować własne propozycje, będą wiedziały co je może czekać i na jakich za- sadach mogą podejmować współpracę z sektorem publicznym".

Rejestry publiczne i komercyjne

Andrzej Barcikowski, podsekretarz sta-nu w MSWiA, zapowiedział ogłoszenie w tym roku kolejnego przetargu na realizację Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców. Outsourcing w rozumieniu MSWiA oznaczałby, że zwycięskie konsorcjum firm prywatnych samo sfinansuje utworzenie CEPiKU-u, a potem odzyska fundusze poprzez odpłatne udostępnianie zgromadzonych w rejestrze informacji. MSWiA nie jest jednak pewne, czy na takie rozwiązanie zezwalają przepisy prawa.

Zdaniem Krzysztofa Głomba, prezesa Stowarzyszenia "Miasta w Internecie", wprowadzenie ustawy o partnerstwie publiczno-prywatnym (tzw. PPP) dałoby możliwości szerokiego współdziałania organów administracji publicznej z przedsiębiorcami prywatnymi. "Sektor IT oczekuje od rządu realistycznego oszacowania informatycznych potrzeb państwa. Dopiero wtedy można myśleć o zasadach i sposobach realizacji zadań" - uważa.

Dlaczego PPP i outsourcing mogą przynieść wymierne korzyści? "Podejście urzędnika do problemu informatyzacji jest bardzo proste: mamy zapis ustawy i mu- simy go odwzorować w systemie" - sar- kastycznie komentował Jacek Duch. - "Powstaje więc pytanie: czy ustawowe idiotyzmy też muszą być zaimplementowane do systemu, aby mógł być on odebrany w urzędzie?" Przykładowo, nad szczególnym przypadkiem odnotowanym tylko raz w całej historii ZUS-u pracował przez kilka tygodni cały zespół informatyków. "Gdyby to było robione na wspólne ryzyko finansowe, to pierwsza decyzja byłaby taka: zdefiniujmy 95% przypadków, które są standardem, a resztę wyjątków róbmy ręcznie, bo inaczej będzie nas to dużo kosztowało" - postulował Jacek Duch.

Za przykład udanego wdrożenia systemu teleinformatycznego w służbach publicznych uchodzi rozwiązanie dla służb celnych. Przyznają to nawet przedstawiciele obecnego rządu, którego cechuje totalna krytyka poczynań ekipy Jerzego Buzka. "Owocuje strategiczne myślenie kierownictwa GUC" - uważa Jacek Uczkiewicz. - "Powstała dobra strategia i jest ona konsekwentnie realizowana". Ze współpracy z administracją celną są także zadowoleni przedstawiciele firm teleinformatycznych. "Założenia strategii były konsultowane ze środo- wiskiem" - wyjaśniał Borys Stokalski, prezes Infovide. "To pozwalało firmom lepiej przygotować się do przyszłych zadań. Firmy chciałyby wiedzieć, co je czeka, wtedy będą mogły lepiej odpowiadać na istniejące zapotrzebowanie". W tym roku ma nastąpić integracja służb celnych ze służbami skarbowymi. Spowoduje to konieczność integracji systemów informatycznych tych służb.

Inspirująca stagnacja

Przed polskimi elitami politycznymi i branżą teleinformatyczną stoi zatem bardzo ważne zadanie. Nadszedł czas samodzielnego, konstruktywnego myślenia o warunkach i możliwościach jak najlepszego wykorzystania na polskim gruncie technik informacyjnych. Nadszedł czas poważnego zastanowienia się nad przyszłością społeczeństwa i gospodarki w obliczu rozwoju technologii cyfrowych. Zadanie to było w ostatnich latach przyćmione gwałtownym rozwojem sektora informatycznego i internetowego. Polska również znalazła się w sferze oddziaływań rosnącej, ogólnoświatowej fali internetowych inwestycji. Wydawało się, że doskonała koniunktura będzie trwała wiecznie. Gdy skończył się okres boomu, okazało się, ile naprawdę jest jeszcze do zrobienia. Teraz czas, by odpowiedzieć sobie na pytanie: co dalej z informatyką, informatyzacją i społeczeństwem informacyjnym w naszym państwie? "Dynamiczny rozwój uśpił czujność polskich firm z branży IT" - zauważył na konferencji Jerzy Kalinowski. Teraz trzeba szukać własnych dróg rozwoju, własnych pomysłów na wspieranie zastosowań technik informacyjnych w różnych dziedzinach życia społecznego i gospodarczego.

Stagnacja nie musi oznaczać trwałego kryzysu. Na jej tle mogą się pojawić ożywcze pomysły i propozycje. Dotcomy w Stanach Zjednoczonych upadły, ale rozwinęła się gospodarka elektroniczna. Sieć jest wykorzystywana do działań biznesowych i administracyjnych. Kraje Unii Europejskiej mają wytyczone cele działania w programie eEurope. Polska dopiero szuka własnej drogi. I nikt za nią tego nie zrobi. Nawet przystosowanie naszego prawa do unijnych standardów to za mało, aby można było mówić o rzeczywistej wizji rozwoju społeczeństwa informacyjnego i gospodarki opartej na wiedzy. Szukanie nowych rozwiązań i możliwości powinno być dzisiaj wspólną sprawą wszystkich zainteresowanych rozwojem cywilizacyjnym kraju - rządu, polityków, firm, przedsiębiorców, samorządu gospodarczego, mediów, organizacji społecznych i instytucji. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że czekanie na Ala Gore'a może przekształcić się w czekanie na Godota. A ten, jak wiadomo, nigdy się nie pojawi.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200