Jak coca-cola i Myszka Miki

Media doniosły, że ''poprzedzająca szczyt ONZ konferencja w Tunisie, która poświęcona była dostępowi krajów trzeciego świata do Internetu, zakończyła się fiaskiem''. Owo ''fiasko'' to utrzymanie kontroli nad Internetem przez Stany Zjednoczone. Mówiąc konkretniej: fundacja ICANN, zależna w tej chwili od amerykańskiego rządu, utrzyma kontrolę nad kilkoma kluczowymi serwerami DNS, gdy tymczasem część krajów postulowała przekazanie jej do organizacji ponadnarodowej. Powołano Internet Governance Forum - ciało doradcze, bez mocy decyzyjnej.

Media doniosły, że ''poprzedzająca szczyt ONZ konferencja w Tunisie, która poświęcona była dostępowi krajów trzeciego świata do Internetu, zakończyła się fiaskiem''. Owo ''fiasko'' to utrzymanie kontroli nad Internetem przez Stany Zjednoczone. Mówiąc konkretniej: fundacja ICANN, zależna w tej chwili od amerykańskiego rządu, utrzyma kontrolę nad kilkoma kluczowymi serwerami DNS, gdy tymczasem część krajów postulowała przekazanie jej do organizacji ponadnarodowej. Powołano Internet Governance Forum - ciało doradcze, bez mocy decyzyjnej.

Niektóre serwisy używają zaiste interesującego eufemizmu: zgodzono się na pozostawienie obecnego systemu adresowego w sieci w gestii Amerykanów (http://www.bbc.co.uk/polish/scitech/story/2005/11/051116_internet.shtml ). Wyjaśnijmy: konferencja mogła równie dobrze "zgodzić się" na dalsze obowiązywanie prawa powszechnego ciążenia, bo delegacja amerykańska nie pozostawiła cienia wątpliwości, że nie ma zamiaru oddać kontroli nad DNS komukolwiek.

Nie udało się więc powołać Wysokiego Komisarza ds. Internetu, Urzędu Regulacji Poczty Elektronicznej, Gabinetu Nadawania Adresów IP oraz Biura Rozwoju Puli Adresowej. Setki biurokratów oraz ich rodzin z trudem przełknęło gorzką pigułkę, ale nie sądzę, byśmy my - użytkownicy - mieli się czym martwić. Myszka Miki i coca-cola pozostają zazdrośnie strzeżone przez Amerykanów i jakoś nie odczuwamy z tego powodu dyskomfortu.

Sytuacja przypomina mi tę znaną z naszego podwórka. Z bliska oglądałem batalię USENET, a konkretniej hierarchię grup pl.*. Nie wiem jak jest teraz, ale kiedyś Tomasz Surmacz z Politechniki Wrocławskiej spełniał rolę USA w sporze o DNS: jednoosobowo decydował o powołaniu bądź niepowoływaniu grup w hierarchii pl.*. Był to najznakomitszy okres w rozwoju grup dyskusyjnych i kiedy przejrzę zarchiwizowane wiadomości z tamtego okresu ("Surmacz musi odejść", "zakładam grupę alt. tomasz. surmacz. sux. sux. sux"), to myślę sobie, że czasami absolutyzm oświecony jest lepszy niż chwiejna demokracja.

Szczególnie w niespokojnych czasach - a takie właśnie czasy nastały dla Internetu. Z jednej strony narasta fala zagrożeń: wirusy, włamania elektroniczne czy kradzież tożsamości. Z drugiej - grupy interesu starają się ograniczyć naszą prywatność. Koncerny medialne próbują bez naszej wiedzy instalować szpiegów (http://www.freedom-to-tinker.com/?p=925 ) ukrytych w systemie operacyjnym, a producenci drukarek wyposażają je w "odcisk palca" poprzez nadrukowywanie niewidzialnych kropek na każdej stronie (http://engadget.com/entry/1234000663063763/ ). Wolę, aby broniące moich praw instytucje działały w oparciu o amerykańskie prawo niż bliżej nieokreślone i nieskuteczne regulacje w rodzaju Karty Praw Narodów Zjednoczonych.

Paradoksalnie, w wyniku konferencji ci, którzy postulowali przekazanie zarządu nad Internetem rządom poszczególnych krajów (Chiny, Iran, Rosja) albo UNDP lub ITU (i tym samym osłabienie wpływów USA), w efekcie wzmocnili ICANN, dając fundacji legitymację międzynarodową. Organizacja przestała być już "prawnym fantomem", nieumocowanym w żadnych dokumentach i instytucjach.

Sprawa jest bowiem bardzo istotna: sieć jest globalna, problemy tej sieci także (np. topniejąca pula wolnych adresów IP), podejmowane powinny być globalne działania w celu ich rozwiązania. Istotne jest także powstanie mechanizmów podejmowania decyzji i rozwiązywania sporów, o które nietrudno w rozproszonej społeczności użytkowników sieci. Na razie możemy to co najwyżej przeczuwać - ale kto wie, czy ICANN i Internet Governance Forum nie odegrają w przyszłości znaczącej roli, dalece wykraczającej poza ich obecne funkcje.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200