Internet, czyli rendez-vous

Elektroniczna swatka - tak można by nazwać najnowszy trend w Internecie. Online-Dating nazywa się to w terminologii anglosaskiej, jak wiadomo, przyjmowanej dość powszechnie niczym słowa mistrza. Przykład zresztą istotnie przyszedł z USA, gdzie wirtualne rendez-vous osiągnęło wymiar wielkiego biznesu. Ze statystyk firm internetowych wynika, że co miesiąc takie strony odwiedza 45 mln Amerykanów, a kwartalne obroty wzrosły w ostatnich dwóch latach z 10 do ponad 100 mln USD. Ameryce depcze po piętach Europa Zachodnia: gdy dziś notuje się tam obroty rzędu 20 mln euro, w roku 2007 przewiduje się już 100 mln.

Elektroniczna swatka - tak można by nazwać najnowszy trend w Internecie. Online-Dating nazywa się to w terminologii anglosaskiej, jak wiadomo, przyjmowanej dość powszechnie niczym słowa mistrza. Przykład zresztą istotnie przyszedł z USA, gdzie wirtualne rendez-vous osiągnęło wymiar wielkiego biznesu. Ze statystyk firm internetowych wynika, że co miesiąc takie strony odwiedza 45 mln Amerykanów, a kwartalne obroty wzrosły w ostatnich dwóch latach z 10 do ponad 100 mln USD. Ameryce depcze po piętach Europa Zachodnia: gdy dziś notuje się tam obroty rzędu 20 mln euro, w roku 2007 przewiduje się już 100 mln.

Na duże zainteresowanie bossów branży nowym zjawiskiem wpływa fakt, że inaczej niż w przypadku wszelkich innych serwisów klienci płacą bez zmrużenia oka. Interes ma przy tym jeszcze i tę dobrą stronę, że nie wymaga budowy i utrzymywania magazynów, organizacji wysyłki towaru ani prowadzenia biur studiów i rozwoju.

Zdaniem autorów artykułu "Polowanie na samotne serca", dziennikarzy niemieckiego tygodnika Der Spiegel, są jednak zwłaszcza trzy główne powody tak niebywałego powodzenia serwisów randkowych. Po pierwsze, internauci są na ogół ludźmi bardzo zajętymi, a niekoniecznie na tyle zamożnymi, by poszukiwać partnerów w drogich restauracjach, klubach czy studiach aerobiku lub siłowniach. W każdym razie Internet zajął już pod tym względem trzecie miejsce po prywatkach i kontaktach w miejscu pracy.

Po drugie, w odróżnieniu od pokolenia rodziców obecne pokolenie średnie i młodsze stawia na inne kryteria. Rewolucja seksualna lat 60. i małżeństwa zawierane pod wpływem chwilowego impulsu przyniosły wiele rozczarowań. Teraz, co przynajmniej wynika z treści internetowych anonsów np. w Niemczech, na czoło są wysuwane takie wartości, jak bezwzględna wierność i partner na całe życie.

Po trzecie wreszcie, telewizyjne talk-shows i programy typu Big Brother oswoiły szeroką publiczność z ekshibicjonistyczną praktyką ujawniania rozmaitych stron życia prywatnego, osobistych upodobań i sytuacji materialnej. Ze swej strony firmy internetowe zalecają klientom stron WWW, które służą poszukiwaniu partnerów i kojarzeniu par, by przedstawiali się możliwie jak najbardziej "realistycznie", chociaż zdaje się, że w gruncie rzeczy chodzi raczej o eksponowanie własnych zalet niż o szczególną zgodność z rzeczywistością.

Autorzy wspomnianego artykułu, zresztą nie bez pewnej złośliwości, zwracają uwagę, że to zalecenie stosują owe firmy także do siebie. W ich informacjach roi się bowiem od setek tysięcy czy wręcz milionów pozyskanych klientów, a tych liczb nie sposób zweryfikować. Inną formą stosowanego marketingu są podziękowania szczęśliwych klientów, którym dzięki elektronicznemu pośrednictwu udało się znaleźć partnera czy partnerkę.

W tle rosnących obrotów nowej dziedziny usług internetowych trwa bezlitosna walka o rynek z tradycyjnymi biurami matrymonialnymi. Ich ogłoszenia najczęściej są publikowane w niedzielnych wydaniach gazet, a oferty pań zawierają z reguły takie określenia, jak: szczupła, blondynka, kobieca, nieraz też zalecają się posiadaniem sześciocyfrowego konta i biegłą znajomością kilku języków, podkreślając nadto, że dysponują własnym adresem e-mailowym.

Dating-service natomiast jest coraz częściej uzupełniany i wzbogacany przekazami dźwiękowymi i obrazami wideo. Nie na tym koniec, bowiem dla nawiązywania kontaktów między samotnymi sercami organizowane są zbiorowe wycieczki i bale dla osób samotnych, co zresztą nie jest nowością, tyle że obecnie takie propozycje figurują na odpowiednich stronach internetowych lub są wysyłane bezpośrednio do zainteresowanych poprzez sieć telefonów komórkowych.

Nowy rynek zdążył już podzielić się na kilka odrębnych, wyspecjalizowanych sektorów. Najwyżej płatne jest pośrednictwo mające na celu skomunikowanie partnerów marzących o trwałym związku. Takie oferty są podbudowywane fachowo opracowanymi i drogimi testami psychologicznymi. Ale ze sporym wydatkiem muszą się liczyć także ci, którzy szukają jedynie partnerów do kilkumiesięcznej przygody.

Rozwijają się też firmy nastawione na kojarzenie amatorów flirtu lub krótkotrwałej przygody. Rejestracja jest bezpłatna, ale jeśli ktoś chce uzyskać możność osobistego kontaktu, musi oczywiście płacić. Opłaty mogą być jednostkowe albo mają formę abonamentu.

W Stanach Zjednoczonych gigantem w tej branży stał się Match.com. Obok wspomnianych MatchTravel i MatchMobile funkcjonuje MatchLive, którego usługi polegają na możliwości bezpośredniego udziału - poprzez Internet - w spotkaniach osób samotnych. Tą drogą firma uzyskała 8 mln abonentów. Początek roku był dla niej zresztą bardzo pomyślny, obroty w I kwartale wzrosły bowiem z 25 do 40 mln USD.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200