Gruszki na wierzbie

Tytułowy zwrot niesłusznie jest kojarzony z rosyjskim uczonym Iwanem Miczurinem, który rzekomo miał takie botaniczne kuriozum obiecywać. W rzeczywistości tylko ostatnie 17 lat jego długiego (80) życia przypadło na okres Rosji Radzieckiej, co oznacza, że większość dokonań miał już wtedy dawno za sobą. Jego badania nad ulepszaniem gatunków roślin i próby ich teoretycznego uogólnienia wykorzystywano jednak, wraz z osobą autora, do propagandy politycznej, w czym wyróżniał się inny botanik, niejaki Trofim Łysenko.

Tytułowy zwrot niesłusznie jest kojarzony z rosyjskim uczonym Iwanem Miczurinem, który rzekomo miał takie botaniczne kuriozum obiecywać. W rzeczywistości tylko ostatnie 17 lat jego długiego (80) życia przypadło na okres Rosji Radzieckiej, co oznacza, że większość dokonań miał już wtedy dawno za sobą. Jego badania nad ulepszaniem gatunków roślin i próby ich teoretycznego uogólnienia wykorzystywano jednak, wraz z osobą autora, do propagandy politycznej, w czym wyróżniał się inny botanik, niejaki Trofim Łysenko.

On to dopiero nadał wynikom prac Miczurina silne piętno ideologiczne, próbując tą drogą udowadniać małość nauki określanej wtedy mianem "burżuazyjnej", naciągając przy okazji, stosownie do potrzeb, teorie starszego odeń o niemal 40 lat kolegi. A stąd już blisko było do tytułowych gruszek na wierzbie, które z czasem stały się synonimem blagi naukowej i obietnic bez pokrycia. Paradoksalnie jednak to Miczurina do teraz wyśmiewa się w dowcipach, a Łysenkę mało kto w ogóle pamięta.

Dziś obszarem podobnych, chociaż nie tak drastycznych, nadużyć jest nadal polityka oraz jej biznesowe pogranicze. Naginano i nagina się dokonania i teorie, próbując zamieniać je w dogmaty i zaklęcia.

Jeszcze kilka tygodni temu w tym duchu pisano o fakturach elektronicznych, które wystarczy zacząć stosować, a z pewnością wszystkim nam zrobi się od tego lepiej. Od lat do kategorii tej zalicza się outsourcing, będący zawsze synonimem postępu i przeogromnych korzyści, które z niecierpliwością czekają na chętnych na ich skonsumowanie. Korzyści co najmniej podwójnych, bo o to pozbywamy się kłopotliwej sfery działania i jeszcze krocie na tym zarabiamy.

O tym, jakże różna od tego jest tzw. szara rzeczywistość wiedzą tylko ci, którzy przez to przeszli i którzy uczciwie policzyli, czy to się opłaciło. Podkreślam - uczciwie, bo manipulacji wszelakich, żeby wyszło to, co ma wyjść, też tu nie brak.

Żeby było jasne: nie jestem wrogiem outsourcingu, sam brałem udział w takim, w pewnym sensie pionierskim, bo mającym miejsce jeszcze za poprzedniego reżimu, działaniu. Później było i mozolne cyzelowanie umów, i negocjowanie warunków i - w końcu - kilka na ten temat opracowań, lepiej lub gorzej próbujących łączyć teorię z praktyką. Stąd też jasne dla mnie jest, że outsourcing to jeszcze jedna specjalność biznesowa, tak dla świadczących tego rodzaju usługi, jak i dla ich klientów. Specjalność wcale nie łatwiejsza niż inne i jak inne wymagająca przygotowania i praktyki.

Bo ileż trzeba determinacji, by, po jakimś czasie, przyznać, że wszystko poszło nie tak: wstępne przymiarki okazały się chybione, a plany i wraz z nimi - oczekiwane korzyści - nigdy się nie zmaterializowały.

Kolejne ostrzeżenie przynosi nam tzw. życie. Jedno z hrabstw (odpowiednik naszego województwa) w Wielkiej Brytanii, właśnie, po trzech latach realizacji, zdecydowało się wycofać z 12-letniego, wartego 250 mln funtów, kontraktu outsourcingowego na wdrożenie i eksploatację m.in. systemu ERP, i odbudować własne zaplecze informatyczne, zatrudniając ponownie u siebie - bagatela - ponad 500 osób. Szkoda, że nie można znaleźć wzmianki o tym, jakie ochy i achy towarzyszyły zawieraniu umowy i co sobie po niej obiecywano.

Kiedyś powiadało się, że pieniądze leżą na ulicy. Dziś, bardziej wyszukanie, mówi się o "nisko wiszących owocach" (co na kilometr pachnie jakąś uczelnią amerykańską). Bywa jednak, że sięgając po nie na oślep, jak po swoje, trafi się na same tylko wierzbowe witki. Problem jednak w tym, że tych, których skórę należałoby nimi potraktować, już dawno nie ma, bo wysoko awansowali. W nagrodę za obietnicę gruszek.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200