Gorąca kawa i zimne trupy

Polskie media kompletnie przeoczyły awanturę, jaka przetoczyła się niedawno przez amerykański światek gier komputerowych.

Polskie media kompletnie przeoczyły awanturę, jaka przetoczyła się niedawno przez amerykański światek gier komputerowych.

Hit sezonu Grand Theft Auto: San Andreas to taka sobie, zwyczajna gra dla młodzieży. Główny bohater jest złodziejem pracującym dla mafii samochodowej. Kradnie auta gdzie popadnie, czasami wyciągając ich właścicieli zza kierownicy, następnie ucieka przed policją, po drodze niszcząc cokolwiek stanie na jego drodze. Od niechcenia zabija przy tym zarówno policjantów, jak i bezbronnych przechodniów - w podstawowym pakiecie może to zrobić m.in. samochodem, gołymi rękami, pałką, pistoletem lub kałasznikowem.

Jedna ze stron tak zachwala grę: więcej rodzajów broni, więcej akcji, bardziej realne doznania. Wygrywa ten, kto jest bardziej brutalny, zarabia więcej brudnych pieniędzy i wyżej wespnie się w hierarchii gangu. Słowem, normalna gra dla nastolatków - nic dziwnego, że w samych Stanach Zjednoczonych sprzedano nie mniej niż 5 mln kopii GTA San Andreas.

Niestety, idylla trwała niedługo. Sprytni hakerzy przeanalizowali kod źródłowy gry i wypuścili tzw. Hot Coffee Mod, który odblokowuje kilka nowych scen, które firma Rockstar Games umieściła w grze, ale zablokowała. Chodzi o sceny męsko-damskie "z pieprzykiem"; nazwa hot coffee bierze się stąd, że w odblokowanych scenach pokazane są zdarzenia dziejące się między spotkaniem głównego bohatera z przyjaciółką w barze i jej zaproszeniem "na kawę", a jego powrotem do pracy czyli do dalszych kradzieży i morderstw.

Ujawnienie owego "moda" spowodowało lawinę wydarzeń: Hillary Rodham Clinton, żona poprzedniego prezydenta i demokratyczna senator stanu Nowy Jork, zażądała, by Federalna Komisja Handlu zajęła się odnalezieniem winowajcy. Wal-Mart, największy detaliczny sprzedawca gier komputerowych, nie czekał na werdykt i wycofał grę z półek, przez co Take Two, dystrybutor Grand Theft Auto: San Andreas, obniżył swoją prognozę zysku operacyjnego (net earnings) o 40-45 centów na akcję.

Ale na tym nie koniec. Florence Cohen, babcia czternastoletniego Matthew, mimo swoich 85 lat postanowiła wytoczyć proces firmom Rockstar oraz Take Two, co może zaowocować dalszymi stratami obu przedsiębiorstw. W efekcie może spaść zaufanie giełdy do całego przemysłu gier wideo, co wywoła straty funduszy emerytalnych oraz banków inwestycyjnych, w posiadaniu których są największe pakiety akcji przedsiębiorstw branży rozrywkowej.

Żeby było jasne: całe to zamieszanie, którego skutkiem może być tąpnięcie na amerykańskiej giełdzie, wywołane jest nie przez krwawe jatki urządzane przez głównego bohatera oraz atmosferę gloryfikacji kryminalnego podziemia w grze, a wyłącznie przez inflagranti.

Choć temat na razie ucichł, mogę Państwu opowiedzieć dalszy ciąg tej historii. Producenci gier powołają specjalną komisję, która będzie sprawdzać produkty na obecność "pieprznych kawałków" przed ich wejściem do obiegu; senator Clinton wzmocniona o kilka punktów poparcia skupi się na dalszej kampanii prezydenckiej; babcia Cohenowa podpiszę ugodę, w której zadowoli się marnymi paroma milionami dolarów (z czego połowa dla adwokata); Rockstar i Take Two wypuszczą nową wersję GTA, w której golizna i seks zostaną zastąpione przez kolejny zestaw kastetów i pałek. Zaś Matthew Cohen wraz z kilkoma milionami amerykańskich nastolatków, zabezpieczony już przed niewłaściwymi treściami, będzie mógł wrócić do radosnego napadania na kierowców, odstrzeliwania im głów i wypruwania flaków, które to czynności, jak wiemy, znakomicie służą rozwojowi intelektualnemu i emocjonalnemu młodych ludzi.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200