E-rząd

Członkowie PTI, czytający internetową listę, przed kilkoma tygodniami rozprawiali nad e-przyszłością. Język, uznano, jak uznano, powinien się nieco dostosować do nadchodzących (a nawet już od pewnego czasu postępujących) e-zmian.

Członkowie PTI, czytający internetową listę, przed kilkoma tygodniami rozprawiali nad e-przyszłością. Język, uznano, jak uznano, powinien się nieco dostosować do nadchodzących (a nawet już od pewnego czasu postępujących) e-zmian.

To nas doprowadzi do rozwiniętego e-społeczeństwa. Zaproponowano nowe terminy odpowiadające potrzebom nadchodzących czasów. Pojawił się e-list, e-dyskusja, a także oswojony e-business, e-gospodarka, e-zaopatrzenie, e-dostawy i wiele innych e-nowości. Nie wszystkie propozycje e-dyskutantów zaakceptowano. Ze względów estetycznych kilka z nich odrzucono.

E-business stopniowo rozwija się bez głębokich zmian językowych, a tymczasem w perspektywie pojawia się europejska e-polityka z masą e-pomysłów gospodarczych i nie tylko. Sami tego częściowo chcemy, chociaż wciąż brakuje nam e-doświadczenia. Przybywa go nam głównie symbolicznie i to tylko ludziom młodym. Wciąż jeszcze nasza edukacja jest zbyt tradycyjna i za wcześnie nam mówić o e-przyszłości. Z drugiej strony inicjatywy Unii Europejskiej i działania businessu stymulują różnorodne działania na rzecz e-wizji e-przyszłości.

W końcu marca IBM, Lotus, Unisys wraz z innymi firmami zwołały w Londynie konferencję na temat "e-government in Europe". Jako cele konferencji przyjęto wykorzystanie techniki informacyjnej do redukowania kosztów i poprawy jakości dostarczania usług publicznych i sprawowania funkcji rządowych. W programie konferencji przewidziano ciekawe sesje poświęcone oryginalnym zagadnieniom, takim jak "przemyślenie zasad rządzenia", "przebudowa rządów", "strategie dokumentowania dla konsumenta", "ínternetowy obywatel świata", "e-business", "e-handel" i inne poświęcone problemom politycznym i gospodarczym.

Czy taka tematyka jest zbliżona do zainteresowań naszych organów władzy rządowej i lokalnej? Czy władza jest świadoma tych potrzeb i przekonana do nich? Czy potrzebuje tych zaawansowanych narzędzi do usprawniania samej siebie, czy przede wszystkim do dalszego unowocześniania się i doskonalenia wykorzystania Internetu i komputerów. Nasze władze najczęściej tkwią w przekonaniu, że struktura organizacji instytucji rządowych i lokalnych są niezmiennym ideałem, a sposób i formy ich komunikowania i utrzymywania kontaktu z obywatelem są nakazane przez jakąś mądrą księgę. Czy ta księga zawiera wszystkie mądrości, a nasi rządzący je znają, rozumieją i potrafią pożytecznie wykorzystać?

Przedstawiciele władzy ostatnio autorytatywnie wypowiadają się na temat zmian, jakich możemy i powinniśmy się spodziewać. Słuchając tych opinii, mam nieodparte wrażenie, że rzeczone opinie pochodzą z wielu niezależnych źródeł. Opinie figur namaszczonych nie zawierają żadnych wątpliwości i jak gdyby nie opierają się na doświadczeniu. Niekiedy kłócą się z internetowym doświadczeniem słuchacza. Dlaczego, skoro zapowiada się te zmiany, tak niewiele zmienia się w codziennej praktyce funkcjonowania administracji?

Czy obecnie podczas kryzysu rządowego Internet nie może być pomocny politykom w nawiązaniu porozumienia i sprawnym wymienianiu informacji? Lepsza komunikacja powinna pomóc rozładować nieporozumienia. Technika informacyjna jest nieocenionym środkiem w społeczeństwie otwartym, gdzie działania opierają się na otwartej komunikacji. Gdy brakuje chęci i umiejętności komunikowania się, technika jest, co można obserwować, mało przydatna. Służy więc jako temat, który wypada podejmować.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200