Droga Redakcjo!
- Jakub Chabik,
- 21.08.2000
Piszę do Was, bo nie wiem co robić. Pół roku temu poznałam Mariusza. Wszystkie dziewczyny w klasie za nim szalały, a on podszedł do mnie na dyskotece, uśmiechnął się, jak Leonardo di Caprio, zaprosił mnie do tańca i tak się do mnie przytulał, że jeszcze dzisiaj mi gorąco, jak o tym pomyślę. Następnego dnia poszliśmy razem do kina, no i od tego czasu jesteśmy parą.
Piszę do Was, bo nie wiem co robić. Pół roku temu poznałam Mariusza. Wszystkie dziewczyny w klasie za nim szalały, a on podszedł do mnie na dyskotece, uśmiechnął się, jak Leonardo di Caprio, zaprosił mnie do tańca i tak się do mnie przytulał, że jeszcze dzisiaj mi gorąco, jak o tym pomyślę. Następnego dnia poszliśmy razem do kina, no i od tego czasu jesteśmy parą.
A właściwie powinnam chyba napisać, że byliśmy. Dopóki trwała szkoła, to jeszcze widywaliśmy się na lekcjach, a teraz, w wakacje, to prawie wcale. Rano Mariusz pracuje, a po południu nigdy nie ma dla mnie czasu. Początkowo myślałam, że zaczął chodzić za tą Gabryśką z trzeciej "a", bo ona coś naplotkowała mojej najlepszej przyjaciółce Aśce, ale teraz wiem, że tylko nazmyślała. Coś dziwnego dzieje się z moim chłopakiem, no bo jak inaczej? Na przykład nie mogę się do niego dodzwonić, bo po szóstej po południu ciągle ma zajęty telefon. A wiem, że z nikim nie rozmawia, bo przez cały czas siedzi u niego taki Krzysiek z młodszej klasy, co to na niego wołają Profesor, bo ma takie grube okulary. Widziałam ich kiedyś przez okno jego pokoju, jak patrzyli w telewizor i się śmiali, choć w tym czasie w telewizji nie było żadnej komedii. Na imprezy nie chodzi, bo mówi, że fajniejsze towarzystwo jest na jakimś czacie (tak powiedział: na czacie - nie wiecie, co to jest?), a jak kiedyś całą paczką jechaliśmy nad jezioro, to Mariusz powiedział, że nie jedzie, bo to sobota i on idzie na giełdę.
A najgorsze, że ostatnio widziałam go z podkrążonymi oczami i jakimś błędnym wzrokiem. Kiedy go spytałam, czy dobrze spał, uśmiechnął się i powiedział, że te oczy to przez jakiegoś Sieciowego Kłejka. Nie wiem, czy ten Sieciowy Kłejk to jakiś szkodnik, a może choroba. Aśka powiedziała, żebym lepiej na razie się z nim nie całowała. A mój brat, jak się go spytałam co to Sieciowy Kłejk, to najpierw zapytał skąd znam tę nazwę, a jak mu powiedziałam, to zaczął się śmiać, a potem spytał, przez jaki serwer Mariusz wchodzi, no i ja już zupełnie nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Czy oni wszyscy, znaczy chłopacy, są tacy dziecinni?
Albo taka historia. Kiedyś udało mi się go wyciągnąć do cukierni. Siedzimy sobie, jemy lody i rozmawiamy (a Mariusz to bardzo miły, bystry i mądry chłopak, nie macie pojęcia, jak on dużo wie o różnych rzeczach, tylko na dziewczynach chyba się nie zna) i jest bardzo fajnie, a tu nagle pojawia się na schodach jakiś kumpel Mariusza i mówi: "Cześć Mariusz, będziemy jutro stawiać Apacza na Linuksie, przychodzisz?" Myślałam, że siedemnaście lat to za dużo na zabawy w Indian i kowbojów, ale on chyba tak nie myśli, bo powiedział, że oczywiście przyjdzie, no i tak mi to zepsuło humor, że nawet nie chciałam pójść do kina. Zresztą, z Mariuszem w kinie jest nudno, bo teraz on ogląda filmy i tylko mówi od czasu do czasu, że dobra animacja. Nie to co kiedyś...
Z tego wszystkiego nie mogę spać w nocy ani się skupić i boję się, że jak się zacznie szkoła, to będzie niedobrze. W ubiegłym roku matematyczka już powiedziała, że jak dalej będę tak bujała w obłokach, to da mi jedynkę na półrocze. A piszę do was, bo Mariusz ciągle tylko by czytał ten wasz tygodnik, więc może przeczyta mój list i zrozumie, jak bardzo mi go brak. Droga Redakcjo, wydrukujcie ten list i pomóżcie mnie i mojemu Mariuszowi!
Aha, i jeszcze jedna prośba. Czy moglibyście wydrukować zdjęcie jakiejś Lary (to chyba piosenkarka albo aktorka), bo mój Mariusz mówił kiedyś, że ta Lara ma ładne uczesanie i chciałabym się uczesać tak samo, ale nie wiem jak.
Zrozpaczona (17 lat)