Domowe wypieki

Lubię szarlotkę. Lubię - to niewłaściwe słowo. Uwielbiam szarlotkę. Nie, nie uwielbiam, to za mało powiedziane - ja za nią przepadam!

Lubię szarlotkę. Lubię - to niewłaściwe słowo. Uwielbiam szarlotkę. Nie, nie uwielbiam, to za mało powiedziane - ja za nią przepadam!

Ubóstwiam wprost szarlotkę; za dobrą szarlotkę dałbym się pokrajać. Dobrą, czyli taką jesienną, pachnącą gorącym ciastem i startymi, świeżymi jabłkami. Kocham zresztą wszelkie ciasta, a najbardziej oczywiście domowe. Mam zresztą dużo szczęścia - zarówno moja mama, jak i żona robią doskonałe wypieki i to prawdziwy cud, że jeszcze udaje mi się utrzymać w miarę przyzwoitą wagę.

Domowe wypieki to zresztą bardzo popularne zajęcie. Robi je dziś prawie każdy posiadacz komputera. "Piekarnik" ma około pięciu centymetrów wysokości i kilkanaście szerokości, kosztuje od 500 zł. Do sporządzenia dobrego wypieku potrzeba jeszcze oryginału (najlepiej pożyczyć od znajomego) i nośnika za około 3 zł. Już Państwo wiedzą, prawda? Mowa o kopiowaniu płyt kompaktowych w domowych nagrywarkach.

Nie muszę chyba nikogo przekonywać, że to nielegalne - oczywiście, wszyscy to wiedzą. Ale w niczym nie zmienia to faktu, że proceder ten jest z każdym dniem popularniejszy. Gdy przychodzę do znajomych, zawsze chętnie przeglądam ich kolekcję płyt. I obserwuję, że w kolekcjach coraz więcej miejsca zajmują "domowe wypieki". Zaryzykowałbym twierdzenie, że w chwili, gdy Państwo czytają ten felieton, więcej ludzi "wypieka" płyty kompaktowe w nagrywarkach niż ciasta w domowych piekarnikach.

Nie chciałbym rozgrzeszać osób nielegalnie kopiujących nagrania, ale myślę, że część winy ponoszą producenci muzyki. Czytałem kiedyś wywiad ze znanym artystą, który mówił, że z każdej płyty ma mniej niż 10 zł zysku, czym musi się jeszcze podzielić z muzykami towarzyszącymi. Jeżeli nośnik i okładka kosztują 4 zł, a płyta w sklepie ponad 50, to znaczy, że 80% ceny stanowią prowizje producenta fonograficznego, dystrybutora i sklepu. Ktoś może powie, że to prawa rynku, a ja twierdzę, że to tak, jakby do szarlotki dodać tylko jedno jabłko i trzy kilogramy cukru.

Na pojawienie się problemu kopiowania nagrań wydawcy muzyczni zareagowali najgorzej jak można było. Zdelegalizowali cyfrowe przesyłanie muzyki, zamiast starać się je ucywilizować. Chwilowy sukces w walce z Napsterem rozochocił ich do tego stopnia, że ostatnio organizacja wydawców audiowizualnych RIAA (Recording Industry Association of America) chce... prawnego przymusu montowania w systemach operacyjnych "tylnych drzwi". Rozwiązanie to miałoby pozwolić organizacji takiej jak RIAA na sprawdzenie bez wiedzy właściciela komputera, czy nie ma on nielegalnych plików na dysku i ewentualnie na zdalnie ich usunięcie. Jeżeli pojawi się takie "tylne wejście", to niniejszym zobowiązuję się, że poinformuję na tych łamach, gdzie można znaleźć oprogramowanie ukrywające pliki MP3 na dysku skanowanym przez taką bramkę. A w razie czego napiszę taki program sam, w zamian za dobry sernik lub szarlotkę.

Widząc, że firmy fonograficzne przyszłość dystrybucji nagrań widzą w zacieśnieniu policyjnej kontroli, myślę, że nielegalne kopiowanie płyt kompaktowych będzie przybierać na sile. W końcu półki z "domowymi wypiekami" nie można obejrzeć bez wejścia do domu właściciela. A pamiętajmy, że muzyka to dopiero początek - w kolejce czekają już filmy kodowane w standardzie DivX ;-).

A gdybym miał dziś otwierać jakiś biznes nie związany z informatyką, na pewno nie byłby to sklep płytowy ani wypożyczalnia płyt DVD. Już prędzej otworzyłbym cukiernię. Bo przecież nic nie może być konkurencją dla rozpływającej się w ustach szarlotki.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200