Dobrze, lepiej, najlepiej. Koniec

Miałem kota. Incydent trwał zaledwie dwie doby, ale wystarczyło, aby odcisnął się w mej głowie. Nie miałem nawet czasu, aby zapytać, czy może ktoś inny byłby zainteresowany opieką nad kotem, a już stałem w drzwiach wyjściowych z kotem w klatce. W progu zdążyłem tylko zapytać, co mam z nim robić.

Miałem kota. Incydent trwał zaledwie dwie doby, ale wystarczyło, aby odcisnął się w mej głowie. Nie miałem nawet czasu, aby zapytać, czy może ktoś inny byłby zainteresowany opieką nad kotem, a już stałem w drzwiach wyjściowych z kotem w klatce. W progu zdążyłem tylko zapytać, co mam z nim robić.

Głaskaj, usłyszałem. Pojechaliśmy prosto do sklepu (tzn. kot został w samochodzie). Ja, nigdy wcześniej nawet nie przystający przy półkach z akcesoriami i pokarmem dla zwierząt, tym razem w nieustannym lęku, aby nie ukradziono samochodu (też nigdy o tym nie myślę), przebierałem pół godziny w kocich konserwach (jaki wybór). Ostatecznie kupiłem najdroższe i mleko kupiłem jak nigdy, i jeszcze jakiś granulat, a ponieważ żal mi kota było, że rozstał się z najbliższymi, kupiłem mu sztuczną myszkę. Cyrk prawdziwy. Najgorsze, że stojące osoby przy kasie nie miały powodów, aby nie myśleć, że mam kota. Miałem nawet gotową odpowiedź na ewentualne pytanie jakiejś starszej pani: jak chowa się kotek. Dobrze, dziękuję, miałem odpowiedzieć.

Weszliśmy do mieszkania, ściślej wszedłem ja, a kot w klatce. Klatkę otworzyłem, kota pogłaskałem, bo tak kazano, a kot sobie poszedł. Obszedł wszystko, co można było obejść, a ja za nim. Dla poprawienia humoru, choć jak się później okazało po twarzy kota trudno poznać jego humor, otworzyłem mu konserwę. Zjadł i nawet nie zamiałczał w podziękowaniu. Wskoczył na fotel, nogi bezwładnie rozrzucił i leży. Głaskać miałem, to siadam obok kota i głaskam. Głaskam, tak głaskam, ile można kota głaskać, zastanawiam się, kot nawet oka nie uchyli i tak głaskany śpi czy nie śpi, licho wie.

Z kotami miałem mało do czynienia w życiu, choć to sympatyczne zwierzątka, bo chodzą, co potwierdził i ten kot, swoimi drogami. Ty człowieku swoje, a kot jak zwykle po kociemu. Jak mi się koty bliżej zapoznane z przeszłości zaczęły przypominać, tak też przypomniała mi się opowiadana przez mego wuja historia, jak to jedna z ciotek była wielbicielką kotów, taką była miłośniczką kotów, taka była dla kotów dobra, że jednego kota zagłaskała na śmierć. Zdziwienie ciotki było ponoć niewyobrażalne, obrażona była ciotka na kota ponoć za to, że zrobił jej kot taką przykrość, a jak przykro musiało być kotu, nikt wtenczas nie myślał.

Przestałem więc przestraszony kota głaskać i do pracy się zabrałem. Kot w tym czasie wskoczył bez pytania na półkę z książkami i rozłożył się na Dostojewskim, bo jak się zorientowałem, był z poziomu Dostojewskiego najlepszy widok przez okno. To był dylemat: czy pozwolić kotu leżeć na Dostojewskim, czy też Dostojewskiego przeprosić i kota też, proponując mu stos gazet na parapecie. Ostatecznie kot wygrał, wygrał nie tylko tym razem, bo inne ciekawe miejsca na legowisko sobie wybierał i nie było na kota sposobu. Raz nawet, gdy na parę minut odszedłem do telefonu, kot położył dwie łapy i głowę na klawiaturze, a zawsze gdy nawet na chwilę wstawałem z krzesła, kot natychmiast zajmował moje miejsce. Uparty był kot i jeszcze musiałem go głaskać, ciągle w pamięci mając ciotkę, która to kota na śmierć zagłaskała.

Głaskam i głaskam, i o ciotce myślę, i myślę, że przypadek kota zagłaskanego na śmierć jest wielce pouczający. Jak walczyć ze złem ogólnie wiadomo, nie wiadomo natomiast, na pewno mało wiadomo, jak nie przesadzić z dobrem. Okazuje się, że nadmiar dobra może wyrządzić krzywdę. Pod wniosek ten jak najbardziej podpadają też relacje informatyków z użytkownikami informatyki, informatyków z dostawcami informatyki, informatyków z konsultantami informatyki, podpadają te relacje w obu kierunkach. Jak ktoś już głaska kota, to chce głaskać lepiej, jak tego mu nie wystarcza, chce głaskać jeszcze lepiej, a jak tego mu mało, chce głaskać jak najlepiej. Doskonałość można zdobywać w nieskończoność, tymczasem wytrzymałość kota jest skończona.

Głaskam więc kota, bacząc na jego siły, i dumam nad tym, jak można walczyć z nadmiarem dobra, jak można walczyć z pokusami uszczęśliwiania nieograniczonego. I nie jest to bynajmniej problem teoretyczny. Ciotka zagłaskała w swej gruntowności i sumienności głaskania, na śmierć ciotka zagłaskała kota. Kotku, koteczku, kotuniu, kotuniunieczku, mój jedyny. Koniec.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200