Co piszczy na forum

Sprawa jest stara, ale w Polsce pewnie nie wszyscy o niej słyszeli: nowojorski Nowy Dziennik, najbardziej znane pismo Polonii amerykańskiej, ogłosił następującą decyzję: ''Zaniechaliśmy umieszczania w ramach naszego forum listy dyskusyjnej. Uczyniliśmy tak, aby dokładniej określić ramy i charakter strony internetowej Nowego Dziennika. Wypowiedzi dyskutantów przerodziły się bowiem ostatnio w byt samoistny, nie związany z gazetą i nie pokrywający się z zainteresowaniami większości Czytelników. Naszą listę traktowaliśmy jako eksperyment: liczyliśmy na wiele ciekawych i kontrowersyjnych - także dlatego, że nie skrępowanych dziennikarską autocenzurą czy poprawnością polityczną - wypowiedzi. Niestety, lista dyskusyjna wkrótce przerodziła się w zajadłe i często nieeleganckie pojedynki słowne, zwykle tych samych osób''.

Sprawa jest stara, ale w Polsce pewnie nie wszyscy o niej słyszeli: nowojorski Nowy Dziennik, najbardziej znane pismo Polonii amerykańskiej, ogłosił następującą decyzję: ''Zaniechaliśmy umieszczania w ramach naszego forum listy dyskusyjnej. Uczyniliśmy tak, aby dokładniej określić ramy i charakter strony internetowej Nowego Dziennika. Wypowiedzi dyskutantów przerodziły się bowiem ostatnio w byt samoistny, nie związany z gazetą i nie pokrywający się z zainteresowaniami większości Czytelników. Naszą listę traktowaliśmy jako eksperyment: liczyliśmy na wiele ciekawych i kontrowersyjnych - także dlatego, że nie skrępowanych dziennikarską autocenzurą czy poprawnością polityczną - wypowiedzi. Niestety, lista dyskusyjna wkrótce przerodziła się w zajadłe i często nieeleganckie pojedynki słowne, zwykle tych samych osób''.

Uczestniczę w dyskusjach online od roku 1993. Pierwszą listą dyskusyjną, którą prenumerowałem, były "Plotki" rozpowszechniane z serwera Politechniki Warszawskiej. Wbrew nazwie, rozmawiało się tam o wielu rzeczach, a najmniej o plotkach. Począwszy od polityki (wówczas jeszcze budzącej emocje, dziś prawie wyłącznie zniechęcenie i zmęczenie), poprzez fizykę, aż po rozwój polskiego Internetu. Były to dyskusje lepsze albo gorsze, grzeczne albo niegrzeczne, ale nigdy nudne. Stały się takie dopiero później, kiedy do Internetu napłynęli ludzie spoza środowisk akademickich (na początku lat 90. jeszcze dominujących w sieci) i w ogóle Internet się zdemokratyzował, z wszystkimi tego konsekwencjami.

Natomiast nie oczekiwałem, że listy dyskusyjne zastąpią czy choćby uzupełnią prasę. Dziwię się więc nie tyle decyzji redaktorów Nowego Dziennika, ile ich naiwności. Redakcja zatrudnia dziennikarzy po dobrych szkołach, z iskrą do pióra i interdyscyplinarną wiedzą; płaci im wierszówkę i etaty; prenumeruje serwisy informacyjne oraz wysyła w delegacje. I chciałaby, żeby internauci na forum wypowiadali się równie ciekawie, sprawnie, poprawnym językiem nacechowanym wysoką kulturą? A niby dlaczego?

O ileż mądrzej postąpiła Polityka, która w swoim serwisie internetowym pozwala komentować artykuły, ale jednocześnie moderuje komentarze. W efekcie czasami dyskusja pod artykułem jest dużo ciekawsza niż sam artykuł. Ale to zasługa redaktorów, którzy często korzystają z klawisza "Delete".

Jakiś czas temu telewizja TVN usiłowała nas przekonać, że życie grupy przeciętniaków zamkniętych w domu pod czujnym okiem kamer będzie równie ciekawe jak film, program dokumentalny czy serwis informacyjny. Prawda okazała się prozaiczna - uczestnicy mówili o niczym, na dodatek niewyraźnie i wulgarnie, z wyraźnym wysiłkiem konstruując dłuższe zdania i co chwilę robiąc błędy językowe. A wszystko to było śmiertelnie nudne.

Dla mnie - jako publicysty - USENET, listy i fora dyskusyjne mają bardzo ważną zaletę.

Pozwalają mi wiedzieć co w trawie piszczy, o czym "się mówi", jak myślą ludzie młodzi i bardzo młodzi, co czytają, kogo słuchają i czym się martwią. Słowem, pomagają mi żyć życiem moich Czytelników. I - na Boga! - nie przeszkadza mi, że ktoś w dyskusji nazwie mnie palantem, drugi bezwzględnie wykpi moje poglądy, a ktoś inny lekceważąco określi głupim pismakiem. Taka jest poetyka gatunku, któremu na imię "forum internetowe". Można się na to zżymać, ale trudno to zmienić.

Gdybym stracił tę więź, straciłbym zdolność pisania. Obawiam się, że redaktorzy Nowego Dziennika właśnie zrobili pierwszy krok do jej utraty.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200