Był sobie przetarg

Legendy opowiada się o wynikach przetargów. Zainteresowani po krytycznych wypowiedziach zazwyczaj wskazują na wysokie kompetencje, bezstronność i doświadczenie członków komisji przetargowych. Nikt w to nie powinien bezpodstawnie wątpić. Zdarzają się jednak przetargi, które są organizowane i prowadzone na łapu-capu. Wiem o jednym takim przypadku, a znam też inne, których okoliczności są bardzo podobne.

Legendy opowiada się o wynikach przetargów. Zainteresowani po krytycznych wypowiedziach zazwyczaj wskazują na wysokie kompetencje, bezstronność i doświadczenie członków komisji przetargowych. Nikt w to nie powinien bezpodstawnie wątpić. Zdarzają się jednak przetargi, które są organizowane i prowadzone na łapu-capu. Wiem o jednym takim przypadku, a znam też inne, których okoliczności są bardzo podobne.

Przetarg, o którym mowa, dotyczy stworzenia komputerowego wspomagania nowego rozwiązania systemowego w skali kraju. Nowe rozwiązanie Sejm zaakceptował podczas wakacji, a we wrześniu ministerstwo powołało komisję przetargową. Chodzi o wykonanie komputerowego wspomagania ewidencji i wyposażenie jeszcze nie określonej liczby instytucji. Aplikacje mają od 1 stycznia 1999 r. obsługiwać prawie 40 mln osób w kontaktach z tymi instytucjami. Problem wygląda na dobrze ustrukturyzowany. Ale tylko na pierwszy rzut oka. Nie ma jeszcze przepisów wykonawczych, nie powstały instytucje, a tu przygotowuje się "komputeryzację", czyli zakup sprzętu, oprogramowania systemowego i narzędziowego, okablowanie budynków, no i... napisanie oprogramowania.

Z początkiem października przedstawiciel Urzędu Zamówień Publicznych prosi PTI o opinię. PTI wypowiada się krytycznie. W ostatniej dekadzie września przedstawiciel agendy ministerstwa zleca PTI ocenę merytoryczną złożonych ofert. Ma się ona rozpocząć 16 października. PTI z początkiem października typuje dwóch ekspertów i zgłasza ich nazwiska do ministerstwa. Następnie jeden z nich przez tydzień usiłuje nawiązać kontakt ze zleceniodawcą. Ten jest nieobecny, a po pierwszej rozmowie czeka na akceptację ministra. Termin rozpoczęcia prac mija w oczekiwaniu na decyzję. W pierwszym dniu roboczym po terminie udaje się nawiązać kontakt ze zleceniodawcą. W krótkiej rozmowie poznaje decyzję: "Rezygnujemy z waszych usług". Prosi o wyjaśnienia, gdyż jest zaskoczony decyzją i sposobem jej przekazania. Po tygodniu prób nawiązania kontaktu i jego unikaniu przez zleceniodawcę wreszcie udaje się dowiedzieć od niego, że nie miało to sensu. Sam zleceniodawca nie zna jeszcze przyczyny odstąpienia od zlecenia. Sformułuje się ją w ministerstwie. Wygląda na to, że przedstawiciel agendy ministerstwa zleca wykonanie prac, a potem samo ministerstwo nakazuje mu od tego odstąpić. On odstępuje, a potem ministerstwo tłumaczy mu dlaczego.

Po trzech dniach przychodzi formalna decyzja z agendy ministerstwa. Otóż ministerstwo stwierdza, że "wobec braku formalnej odpowiedzi ..." i "zgodnie z decyzją Komisji Przetargowej w tej sprawie jest zmuszone wycofać swój wniosek..." Dowiadujemy się więc, iż ministerstwo potrzebowało ekspertyzy, tylko, że jej przeprowadzenie było możliwe pod warunkiem przysłania formalnej odpowiedzi przed rozmową o zakresie prac. Pewnie w związku z tym przedstawiciel agendy ministerstwa po dwukrotnym przedstawieniu nazwisk ekspertów nie odpowiadał na telefony. Na dodatek ministerstwo miało skrępowane ręce i musiało sobie jakoś poradzić z natrętami z PTI, gdyż: "Komisja Przetargowa podjęła decyzję w tej sprawie".

Teraz, gdy ministerstwo i komisja przetargowa mają wolne ręce, można optymistycznie oczekiwać, że w dwa miesiące powstanie i zostanie wdrożone kompletne i sprawne rozwiązanie. Niepokoją tylko pewne wspomnienia. Kiedy w roku 1991 przygotowywano projekt POLTAX, zaproszeni specjaliści z PTI wyrazili swoje poważne wątpliwości. Więcej ich już nie zapraszano.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200