But, czyli kura

Felieton ten piszę w ostatnim dniu roku 2000. Niby to taki sam dzień jak pozostałe, niby całe nasze liczenie to przecież umowa, ale czuję jakieś dziwne mrowienie na plecach i tzw. ogólny niepokój. Być może jest ze mną tak jak z babecznym wujem, który sto lat temu wróciwszy ze szkoły powiedział, że boli go szyja, a w brzuchu ma dziwne uczucie. Szyja okazała się być zapinką wysokiego kołnierza-stójki, zaś uczucie to był głód, bo tego dnia zapomniał śniadania. Powiedzenie weszło do języka rodzinnego.

Felieton ten piszę w ostatnim dniu roku 2000. Niby to taki sam dzień jak pozostałe, niby całe nasze liczenie to przecież umowa, ale czuję jakieś dziwne mrowienie na plecach i tzw. ogólny niepokój. Być może jest ze mną tak jak z babecznym wujem, który sto lat temu wróciwszy ze szkoły powiedział, że boli go szyja, a w brzuchu ma dziwne uczucie. Szyja okazała się być zapinką wysokiego kołnierza-stójki, zaś uczucie to był głód, bo tego dnia zapomniał śniadania. Powiedzenie weszło do języka rodzinnego.

W moim przypadku mrowienie pewnie da się wytłumaczyć niewygodnym materacem, na którym śpię (felietony piszę rano, zaraz jak wstanę). Jednak niepokój to chyba coś więcej niż brak śniadania. Otóż boję się, czy dziś mój najbardziej osobisty komputer podniósł się we właściwym systemie. Kilka słów wyjaśnienia. Wśród znajomych komputerowców moda teraz na tzw. double-boot, czyli maszyny z dwoma, a czasami i więcej systemami operacyjnymi na tym samym dysku. W trakcie podnoszenia się komputera użytkownik wybiera system i w zależności od humoru ma doświadczenia szklarza lub hołubi pingwina. Ja osobiście waham się między starym systemem 9 a nowym X (to nie "Iks" jak w imieniu mego syna, tylko rzymska dziesiątka). Oba jabłuszkowe. Czasami jednak mój najbardziej osobisty komputer wyboru dokonuje sam z siebie.

Ostatnio wróciłem z pracy i zacząłem czytać listy. Większość była z Polski i w naszym pięknym języku odpowiadałem na nie. Kiedy więc ostatni okazał się być od sąsiada, Szkota, z rozpędu odpowiedziałem, jak się potem okazało, w tym samym języku, w którym pisałem inne listy. Całkowicie nieświadomie... Tom jest człowiekiem wyrozumiałym i odpisał zaraz, że oczywiście zgadza się ze mną, cokolwiek miałoby to znaczyć. W ten sposób osobiście przećwiczyłem problem dwu systemów operacyjnych oraz ich niezgodności, a także stosowania wspólnej pamięci operacyjnej (bez zabezpieczenia, o ile mogę wierzyć instrukcji producenta).

Niestety, wpadka pozostawiła po sobie trwały uraz - nim zacznę pisać cokolwiek, szczególnie rano, muszę dłuższą chwilę zastanowić się w jakim języku będę to czynił. Dziś jak tak sobie myślałem (używałem polskich słów, poza słowem "boot", bo nie wiem jak je zgrabnie przetłumaczyć w tym kontekście), to myśli zaczęły mi same z siebie krążyć wokół odwiecznego pytania: co było pierwsze, jajko czy kura? Pewnie nigdy nie znajdziemy odpowiedzi, bo będzie ona rozmyta: czy zwierzę, które jeszcze nie znosiło jaj, było kurą czy też nie?

Natomiast na analogię komputerową - czyli co było pierwsze, komputer czy dyskietka startowa - możemy z całą pewnością odpowiedzieć jednoznacznie. Komputer. Ostatecznie wielu z nas pamięta jeszcze zabytkowe komputery (także osobiste) programowane za pomocą przełączników.

Pamięć ta pewnie niebawem jednak zaginie i za kilka pokoleń na lekcjach wprowadzenia do teorii komputerów uczniowie stawiani będą przed dylematem, którego nie potrafią rozwiązać. Już dziś bowiem nowe systemy operacyjne tworzone są na starych i trudno jest znaleźć początek drzewa genealogicznego. Może warto zachować kilka kopii różnych dyskietek startowych tak na wszelki wypadek, gdyby jakiś archeolog technologii chciał pokazać następnym pokoleniom, jak się "to" robiło w XX wieku? Albo parę sznurowadeł, by potomkowie wiedzieli, skąd ten "boot".

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200