Bilans zysków i strat

Dzień pracy dobiegł szczęśliwie końca. Byłem zmęczony, jak zwykle po intensywnej dniówce, wyciskającej z mózgu kropla po kropli ostatnie soki pomyślunku. Praca rozwojowa nad złożonym oprogramowaniem do prostych nie należy. Ostatni rzut oka na monitor. Coś mi podszepnęło, aby dla relaksu zajrzeć na kilka witryn internetowych, które stale odwiedzam. Nie wiem, czy jest to najlepszy relaks, ale w tym przypadku można przyjąć bierną postawę obserwatora.

Dzień pracy dobiegł szczęśliwie końca. Byłem zmęczony, jak zwykle po intensywnej dniówce, wyciskającej z mózgu kropla po kropli ostatnie soki pomyślunku. Praca rozwojowa nad złożonym oprogramowaniem do prostych nie należy. Ostatni rzut oka na monitor. Coś mi podszepnęło, aby dla relaksu zajrzeć na kilka witryn internetowych, które stale odwiedzam. Nie wiem, czy jest to najlepszy relaks, ale w tym przypadku można przyjąć bierną postawę obserwatora.

Gdy na ekranie rozwijała się pierwsza z wybranych stron, naszła mnie niespodziewana refleksja. Nic odkrywczego, czasami człowiek zdobywa się na przemyślenia dotyczące spraw oczywistych. Pomyślałem więc, co by było, gdybym stracił wzrok. Błyskawicznie wywnioskowałem, że straciłbym wszystko, do czego przywykłem i z czego żyję. Zacząłem tworzyć na własne potrzeby makabryczny ranking zmysłów bardziej i mniej mi potrzebnych - jakby miało to jakikolwiek sens...

Utrata słuchu nie jest aż tak bardzo dotkliwa, aczkolwiek bardzo upośledza możliwości porozumiewania się z otoczeniem. Uniemożliwia natomiast czerpanie radości ze słuchania muzyki czy wsłuchiwania się w odgłosy przyrody - obie rzeczy lubię bardzo i nie chciałbym zostać ich pozbawiony.

Utrata mowy nie byłaby dla mnie ciężką karą, bo nie jestem gadułą. Aczkolwiek, po chwili zastanowienia, dociera do mnie refleksja, że zarówno słuch, jak i mowa są darem umożliwiającym nawiązywanie kontaktu chociażby z klientami. Bez tego nie byłbym w stanie dyskutować z nimi, wsłuchiwać się w ich potrzeby i wypowiadać swego zdania. I co najgorsze, nie mógłbym zażarcie dyskutować z prezesem - on swoje, a ja swoje.

Myślę, że bez większej straty mógłbym pożegnać się z powonieniem. Nie jest ono potrzebne do pracy przy komputerach, a nierzadko jego brak ułatwia relacje z otoczeniem. Tego dnia miałem dosyć silny katar, chwilowo zostałem więc pozbawiony zmysłu węchu i w niczym mi owa strata nie zaszkodziła, a wręcz chyba nawet pomogła.

Otóż w ciągu dnia poszedłem do jednego z pomieszczeń biurowych, by omówić kilka spraw informatycznych. Podczas naszej dyskusji do pokoju weszła jakaś współpracownica z innego działu i załatwiając sprawy służbowe z jedną z koleżanek, przebywała w pomieszczeniu około pięciu minut. Gdy tylko wyszła, zaobserwowałem, będąc biernym uczestnikiem, rozgrywającej się z szybkością błyskawicy akcji, jak jedna z pań otwiera okna, a druga rozpyla w powietrzu jakiś zapach. Widząc moje nieme zdumienie, zapytały czy nic nie poczułem. Nie mogłem poczuć z powodu kataru, wyjaśniłem. Stwierdziły zgodnie, że miałem duże szczęście - kobieta owa roztaczała wokół siebie wysoce niemiły zapach, będący efektem braku higieny.

Najważniejsze jednak, aby nie stracić rozumu. Chociaż - zastanawiam się - nie wiem, czy nie byłoby łatwiej, gdyby go człowiek nie posiadał. Przyjmowałby wszystko bezkrytycznie i nie zastanawiał się co straci, a co zyska.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200